40. Ciemny pokój

123 13 44
                                    

Tara pov:
- Do cholery jasnej!- Warknęłam, przeszukują już trzecią księgę o piekielnych ogarach.
- Tara uspokój się, znajdziemy coś.- Odpowiedział Henry, zapisując coś w notesie.
- Skąd masz taką pewność!
Możliwe, że tego nie znajdziemy i ten psychopata zabije Allison!!- Rzuciłam.
Henry spojrzał mi w oczy.
- Ra.., Allison jest silna. Pamiętaj to.- Powiedział chłopak. Rozluźniłam się.
Już chciałam go przytulić, lecz przypomniałam sobie kto jeszcze siedzi koło nas w bibliotece.
- Tak, na pewno, Allison da sobie radę.- Powiedziała ciepło Talia.
Ugh, z nieznanych powodów, ta dziewczyna mnie wkurza.

Wstałam od stolika i poszłam do zbioru ksiąg z mitologią irlandzką. Dziwne, że w szkolnej bibliotece są takie rzeczy..
Od trzech godzin siedzimy w bibliotece i przeszukujemy książki.
Jedyne co mamy to ich kurz na rękach.
Westchnęłam, biorąc dwie księgi i ruszając do stolika, gdzie siedział Henry a krzesło obok Talia.
Kylie pojechała do domu, gdyż przyjechał wujek Scott, ponieważ chce pomóc znaleźć Allison. Usiadłam na krześle i otworzyłam książke.
Poczułam na sobie kogoś wzrok.
Rozejrzałam się po bibliotece, osobą wpatrywająca się we mnie, był Ben.
Japierdole czego on znowu chce?

Henry wyczuł, że się zdenerwowałam, więc z książki przerzucił spojrzenie na osobę na którą patrze. Przewrócił oczami i wrócił do czytania.
Pff.
Nagle obszedł mnie cień. Ktoś nade mną stał.
Odwróciłam się i dostałam z liścia.
Co do-
Emily z gniewem w oczach, wpatrywała się we mnie. Wstałam, Henry i Talia także.
- O co ci znowu chodzi?!- Krzyknęłam.
Nie jestem teraz dobra nerwowo, więc mogę jej zrobić niezłą krzywdę.
- Emily to nie jest dobry moment na two-..- Henry zaczął coś mówić, gdy mój policzek znowu zapiekł. Kurwa.
Przygwoździłam ją do ściany.
- Spytam jeszcze raz. O co. Ci. Kurwa. Chodzi.- Warczałam pomiędzy słowami.
Emily się lekko wzdrygnęła, uśmiechając się wrednie.
- O to, że cała drużyna już od godziny, czeka na swojego kapitana i wszyscy mnie wytykają palcami, gdyż wiedzą od kogoś, że ostatnio na prywatnym treningu znokautował mnie pierwszak i że chłopak mnie zdradził! - Powiedziała.
Zrobiłam zdziwioną minę.
O czym ona do cholery gada?
Puściłam ją i dopiero zobaczyłam,
że koło mnie stał Henry.
- Jakbyś nie wiedziała, Allison Stilinski zaginęła. Nie mam czasu na wygadywanie jakichś jebanych plotek, gdy moja przyjaciółka od 24 godzin nie wraca do domu!- Krzyknęłam.
Do biblioteki wparował jakiś nauczyciel.
Spojrzał się na nas, wtem wyszedł.
- Dziwne.- Mruknął Henry.
Holloway już nic nie powiedziała, ale ja musiałam pójść do szatni i ogłosić, że nie będzie mnie na treningu. Ugh.
Emily wyszła z biblioteki.

- Ugh, nie wierzę. Ta szuja przyczepiła się do ciebie, bo drużyna się z niej śmiała?
- Co za szmata.- Skwitował Henry.
Zaśmiałam się.
- Dobra, idę do szatni, zaraz będe.- Powiedziałam.

Gdy doszłam do szatni, powitały mnie wkurzone spojrzenia zawodników.
Zauważyłam w nich Bena...
hmm szybko tu przyszedł.
- Nie będzie mnie dzisiaj na treningu.
Trener wszystko wyjaśni.- Rzekłam i bez zbędnych słów, ruszyłam do wyjścia.
- Ale z ciebie kapitan.- Powiedział któryś z drużyny. Stawiam na Higgs'a. Dziwny typ.
Odwróciłam się, rzucając im moje najchłodniejsze spojrzenie.
- Kto to powiedział?
- Pewnie ktoś, kto mówi prawdę.- Odwarknęła Emily. Przewróciłam oczami.
- Naprawdę? Dla wszystkich obecnych, zaginęła moja przyjaciółka i próbuję ją odnaleźć,
Więc komentarze zostawcie dla siebie.- Powiedziałam, zaciskając pięści.
Kilka osób się zamknęło, reszta patrzyła na mnie zdenerwowanym wzrokiem.
Ugh, nie mam na to siły. I wyszłam.

Idąc korytarzem, poczułam znajomy ból głowy.
Nagle wzrok zrobił mi się niewyraźny i zobaczyłam jakiś ciemny pokój. Zakurzony, z obdartymi podłogami i ścianami, a na środku niego jakaś postać. Poznałam tę sylwetke.
Allison.

Po kilku minutach doszłam do siebie i pobiegłam do biblioteki. Henry i Talia spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem.
- Miałam wizję!- Powiedziałam, troszkę za głośno.
- Co?
- Jak- czekaj co?
Podeszłam do stolika.
- Nie mam pojęcia. Mój wzrok zrobił się niewyraźny, poczułam osłabienie i jak przez mgłę zobaczyłam jakiś zniszczony strasznie ciemny pokój, a w nim osobę.
Poznałam, że to Allison.
Talia zrobiła zmartwioną minę.
- Był w pokoju ktoś jeszcze? Widziałaś ten budynek? Rozpoznajesz GDZIE to jest??- Wypytywał Henry, a ja przypominałam sobie wizję.
- Tylko pokój. Ale było tam małe okienko...
ale nie widziałam obrazu za nim.- Rzekłam. Henry poklepał mnie po ramieniu, uśmiechając się smutno.
- Czyli narazie mamy tylko.. jakiś może opuszczony dom/pokój, Allison i...więź Banshee i Ogara?- Spytała Talia.
- Na to wygląda..- Rzuciłam z przykrością w głosie.
- Ale coś mamy! To jest progres..!- Rzekł niby entuzjastycznie chłopak.
Zabraliśmy rzeczy i wyszliśmy z biblioteki.

W połowie drogi do wyjścia, rozdzieliliśmy się i Talia poszła w inną stronę, żegnając się.
Henry przerzucił swoje ramię przez moją szyje i pocałował mnie w czoło.
Nagle jego mina się zmieniła i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Wiesz...bo kiedyś tata mi opowiadał o takiej metodzie...., Deaton im wtedy zrobił jakby taką „kąpiel" z lodem, w której ich tętno spowalniało, sprawiając, że umierali i byli w swoich światach. Można tak odzyskać wspomnienia, pogrzebać w umyśle...-
- A może da się też połączyć moje wizje i umysł Allison?!!- Powiedziałam, prawie krzycząc, przerywając tym Henremu.
On wyglądał jak ucieszony szczeniaczek, a na moje usta odrazu wpadł uśmiech.
Ale...ale przecież jest w tym ryzyko.
Co, że jestem wilkołakiem. Znaczy..nie wiem czy nim jestem...., ale jest ryzyko.
I są konsekwencje...
A co jak to pogorszy sprawę?
Henry jakby czytając mi w myślach, otworzył usta by coś powiedzieć.
- Wszystko będzie dobrze, śliczna.- Powiedział, drugą ręką gładząc mi włosy. Spojrzałam w jego oczy.
- Skąd wiesz....
- Cii, Po prostu mi zaufaj.- Rzucił i pocałował mnie w usta. Staliśmy tak, prawie, że przytuleni, całując się na środku korytarza.
Mogłabym umierać z radości, gdyby nie to, że Allison dalej nie ma.

Henry zawiózł mnie do domu, żegnając się całusem w policzek.
Zapewne miałam teraz rumieńce.
Weszłam do salonu, w którym na kanapie siedział papa Liam, a na krześle przy wysepce w kuchni siedział tata Theo.
Tata spojrzał się na mnie i prawie wyskoczył z krzesła. Podszedł do mnie, za nim papa.
- Okej, bez zbędnych ceregieli.
Taro Reaeken-Dunbar CZY TY MASZ CHŁOPAKA?- Spytał starszy rodzic.
Zamurowało mnie. Skąd oni-
- C-co?- Tyle zdołałam z siebie wydusić.
Papa obrzucił mnie oceniającym wzrokiem.
Przełknęłam ślinę w gardle i odpowiedziałam.
- Tak....
- TARA!- Rzekł...ucieszony papa.
Zdziwiłam się.
- Jesteście źli?- Spytałam, patrząc na tatę.
- Nie, ale przykro nam, że odrazu nam nie powiedziałaś.- Stwierdził lekko zasmucony Theo i pobiegłam ich przytulić.
- Dziękuję.

///////////////////

Hejjjjjj! Wiem, dużo może sie tu nie zadziało, ale jednak jest to jakiś rozdział przed finałem, więc....
No, ale mam pytanko!
Czy w drugiej części (która na pewno będzie)
chcielibyście jakąś nową kreaturę/postać z mitologii np? Jak tak, to prosze was napiszcie mi jakieś fajne potwory/kreatury z różnych mitolog, bo szukałam i nie ma żadnych takich wpasujących się w klimat.
Jeśli macie pomysły, piszcie w komentarzach!!!

Także ten, Buziaki!!
*1099 słów*

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz