31. Marynarka

105 14 24
                                    

Henry pov:
Chuj z tym, że nie myślę trzeźwo.
Muszę to zrobić. Po prostu muszę.
Tak pięknie wygląda, ale co jak mnie pobije?
Em, ona też nie myśli trzeźwo.
Zaryzykuję.
No i ją pocałowałem.
Na początku siedziała jak wryta, zszokowana,
nie oddawała pocałunku. Później coś się stało i oddała pocałunek. O MÓJ BOŻE SBBSBSBSB
To chyba najszczęśliwszy moment mojego życia. (A/N: wiem, że to teraz wasze odczucia czytelnicy😏)

Nagle zadzwonił telefon. Tary telefon.
Odebrała, rujnując tę piękną chwilę.
- Ben? Em przepraszam bardzo, gdzie ty byłeś?!- Powiedziała zdenerwowana do słuchawki.
Ugh mogłem się domyślić, że to Ben.
Spojrzała się na mnie i wstała, zachwiała się i spadła znowu na ziemię, tym razem w moje ramiona.
- Lecisz na mnie?- Szepnąłem, ona się walnęła dłonią w czoło.
Podniosła się, opierając o drzewo.
- Dobra, zamknij się. Porozmawiamy później.- Warknęła i się rozłączyła.

Tara pov:
Co ja mam teraz zrobić? Znaczy em to on mnie pocałował...ALE JA ODDAŁAM POCAŁUNEK.
Boże, boże, boże. A co jak Kylie sie dowie?
Zakręciło mi się w głowie, okej mordownik dalej działa.
W jednej chwili zrobiło mi się bardzo zimno.
Usiadłam znowu pod drzewem.
Henry chyba zauważył moją gęsią skórkę i ściągnął z siebie marynarkę.
- Ahh włącza Ci się tryb naćpany dżentelmen?-Rzekłam, gdy zakładał kurtkę na moje ramiona.
- Żebyś się nie przeziębiła...
- Wilkołaki nie mogą zachorować.- Odpowiedziałam, chyba mu się głupio zrobiło.
- W końcu jestem dżentelmenem, prawda?- Puścił oczko, zaśmiałam się.

Usłyszeliśmy jak ktoś chodzi po lesie,
ni stąd ni z owąd, z za drzewa wyłonił się Ben.
Czekaj co. Jak on-
Rzucił się z pięściami na Henrego.
- Co ty robisz!- Krzyknęłam, zero reakcji.
- Typie, powaliło cię czy co?!- Mówił do niego Henry, który aktualnie się bronił.
Ja próbowałam go jakoś odciągnąć od Henrego.
- Zostawiłaś mnie i sobie poszłaś do tego karalucha?!- Krzyknął, okej tego już kurwa za wiele.
Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam..używając trochę wilczych mocy.
- Po pierwsze, to TY sobie gdzieś polazłeś bez słowa, zostawiając mnie samą na balu.
Po drugie, po chuja przychodzisz z pięściami na Henrego, który załatwił mi zabawę, której Ty mi nie dałeś!!- Krzyknęłam.
Henry prychnął zadowolony,
no nie teraz debilu.

Ben się uspokoił.
- Dziękuję za wspaniale spędzony czas na balu.- Rzekł, odchodząc.
No co za chuj. Niedość, że mnie zostawił to jeszcze na mnie to zrzuca? No japier.. UGH
Łza poleciała mi po policzku.
Walnęłam w drzewo ręką, trochę kory się odłamało.
- Śliczna..- Zaczął Henry, który się już uzdrowił.
Opadłam na trawę, płacząc.
- Nie wyobrażałam sobie tak tego balu...- Powiedziałam.
Henry usiadł koło mnie, otwierając ręcę, bym się do niego przytuliła.
Wtuliłam się w niego, wypłakując oczy.

Po kilkunastu minutach wzruszeń, musiałam w końcu wstać i pójść do domu, albo nie wiem zrobić cokolwiek?
Wstałam z ziemi, ugh kurde sukienka mi się pogniotła. Otrzepałam się i spojrzałam na Henrego.
Jeśli chodzi o nasze stroje to się do siebie dopasowaliśmy...
Uśmiechnęłam się i powiedziałam.
- Muszę iść do dziewczyn, pewnie się martwią..
- Okej, tylko pamiętaj, że dalej jesteś najebana mordownikiem..- Zaśmiał się.
- Raczej, oboje jesteśmy, więc bądź cicho.- Rzekłam, zakładając srebrną maskę.
Poszłam do szkoły.

Weszłam do wielkiej sali, dziewczyny odrazu się na mnie rzuciły.
- Gdzie ty do cholery byłaś! Wydzwaniałyśmy do ciebie!!!- Krzyknęła na mnie Allison.
- Przepraszam, po prostu..miałam małe komplikacje z partnerem plus mam wyciszony telefon.
- Co? Gdzie jest Ben??- Spytała zainteresowana Kylie.
- Emm..tak się składa, że Ben mnie zostawił jakoś tak dwie godziny po rozpoczęciu balu, chuj wie gdzie poszedł. Nie mam ochoty się w to dzisiaj bawić..- Powiedziałam, łza spłynęła mi po policzku.
Allison mnie przytuliła, Kylie też.
- Zabiję go!- Warknęła w tym Kylie.
- Czy ty jesteś pijana?- Spytała później Allison.
O kurde.
- Trochę...- Szepnęłam.
Kylie mierzyła mnie wzrokiem, była trochę zdezorientowana. W tym momencie przypomniałam sobie o marynarce Henrego, która aktualnie jest na mnie.
Nerwowo się uśmiechnęłam.
Kylie zaproponowała mi podwózkę, ale nie chcę być piątym kołem u wozu, więc odmówiłam, mówiąc, że zadzwonie do taty.
- Na pewno Cię nie odwieźć?- Dopytała jeszcze Kylie.
- Nie K, spokojnie.
- Okej.- Powiedziała i poszła gdzieś z Amelie.
- Przykro mi Tara..- Rzekła Allison.
Rzuciłam jej lekki uśmiech i wyszłam ze szkoły.

Na parkingu stał motor Henrego, on uśmiechając się stał koło maszyny.
- Co się tak uśmiechasz?
- No wiesz...z racji tego, że moja jebnięta partnerka mnie zostawiła i poszła do innego...mogę kogoś podwieźć...- Puścił mi oczko.
Podszedł do mnie i ucałował dłoń.
- Ahhh tryb naćpany dżentelmen się nie wyłączył?- Zaśmiałam się.
- Nie oddałaś mi marynarki- Szepnął mi do ucha, przewróciłam oczami.
- Czy ty oczekujesz że w sukience wejdę na twój motor?- Spytałam.
Boje się o los mojej pięknej sukni.
- Możesz usiąść jak chcesz, będe Cię trzymał.- Odpowiedział chłopak.
Przez chwilę się zastanawiałam co zrobić i wreszcie zdecydowałam się, że z nim pojadę.

Ręcę owinęłam wokół jego talii, głowę oparłam o jego plecy. On coś prychnął pod nosem.
- Cicho bądź.- Warknęłam.
Dojechaliśmy pod mój dom, musiałam po cichu rozmawiać z Henrym, bo znając życie moi ciekawscy rodzice podsłuchują.
- To do zobaczenia w szkole..- Rzekł chłopak i pocałował mnie w policzek.
Zarumieniłam się trochę, zabrałam torebkę i poszłam do drzwi wejściowych.
Boże, marynarka! Kiedy się odwróciłam, Henrego już nie było.
Drzwi otworzył mój tata z uśmiechem, ale po wyczuciu mojego zapachu, czyli między innymi smutku, żalu, gniewu i chyba radości?
Mina mu zrzędła.
- Co się stało??- Spytał zmartwiony.
Papa przyszedł, przytulił mnie i poszliśmy do salonu. Opowiedziałam im o Benie, tata już był gotowy zabić. Eeeeh jak reakcja Kylie.
- To gdzie byłaś, kiedy ten pacan Cię zostawił?- Spytał papa. O cholera co ja mam im powiedzieć? No, nawaliłam się alkoholem, poszłam do lasu z bratem przyjaciółki, całowaliśmy się, tańczyliśmy a później mój jebnięty partner przyszedł i go pobił?
Oh no nie sądzę.
- Cooao?- Spytałam, adrenalina zeszła, alkohol działał. O oł.
- TARA?- Spytał zirytowany tata.
Rzuciłam mu mój wielki nerwowy uśmiech.
- Tara Lori Reaken-Dunbar, czy ty jesteś pijana?- Dokończył mój rodzic, zdenerwowanym tonem. Ooo nieee
- tak?- Powiedziałam. NO KURWA SERIO TARA? Tak? Okej nie wierze w to co mówię.
- Trochę ją rozumiem, partner ją zostawił, więc poszła się uchlać.- Szepnął papa Liam.
Kiedy dotarło do niego co powiedział i wzrok jego męża, odrazu się cofnął i poszedł do kuchni.
Wybuchłam śmiechem.
- Dalej chcę wiedzieć dalszą historię.- Rzekł tata.
Westchnęłam i mówiłam dalej.
- No to...wyszłam ze szkoły, poszłam do lasu, trochę się napiłam, eeeeee przyszedł Henry..tak ten Henry, później zaoferował mi podwózkę i dał swoją marynarkę.- Próbowałam jak najbardziej uformować bicie swojego serca, ale kilka razy mi podskoczyło.
Zrzucę na alkohol w moim organiźmie.
- Aha..czyli to stąd marynarka.
Ale i tak masz szlaban...nie wychodzisz po szkole przez trzy dni!- Rzekł.
- No tatoooooo, przecież zaraz się uleczę!
- To był fioletowy mordownik Tara!- Powiedział zdenerwowany.
Zamknęłam się i poszłam do pokoju.
Okej, przesadziłam, ale no kurde chłop z którym poszłam na bal, mnie zostawił!
Chyba mogłam się odstresować..?

//////////////////////

Heeeeeej!
Dużo się zadziało, dajcie znać co myślicie!
Buziaki, Nela!<3
*1126 słów*

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz