Rozdział 17

44.9K 2.9K 1.8K
                                    

Z każdym kolejnym dniem Devlin dostrzegła coraz więcej złych stron wpojenia się w śmiertelną istotę — potrzeba czucia jej bliskości, pragnienie dotknięcia jej za każdym razem, gdy znajdowała się na wyciągnięcie ręki i... i zazdrość. Piekielna, paląca zazdrość, z którą nie potrafił walczyć.

Głupia zazdrość o kwiaty, których płatki muskała na łące, o każdego, na kogo patrzyła nieco łaskawiej niż na niego i... i o Juliana.

Teraz, stojąc w wejściu do komnaty swego brata, z trudem potrafił powstrzymać chęć pogardliwego prychnięcia, gdy Carmen, pomagając szatynowi podnieść się do pozycji siedzącej, szepnęła z troską:

— Ostrożnie...

Devlin westchnął ciężko i, krzyżując ramiona na torsie, zacisnął wargi, uwydatniając tym samym mocne rysy szczęki.

To twój brat, upomniał się w myślach, gdy nagle poczuł nieodpartą potrzebę rozerwania Julianowi gardła.

Zobacz tylko, jak na niego patrzy. Czy nie pragniesz, aby kiedyś obdarzyła cię równie łagodnym spojrzeniem? — Uporczywy głos rozbrzmiał w jego umyśle, walcząc ze zdrowym rozsądkiem.

Tak niewiele brakowało, aby zerwał się z miejsca, podszedł bliżej, chwycił jej drobne ramiona i odciągnął ją jak najdalej od...

— Panie. — Strażnik pojawił się tuż za nim, w wejściu do komnaty. — Chodzi o więźnia, który przebywa w celi...

— Rozkazałem, abyście karmili go wyłącznie wodą — syknął rozdrażniony, nawet nie moment nie odrywając spojrzenia od Carmen. Dłoń jasnowłosej spoczęła na ramieniu Juliana.

— Oczywiście, ale...

— Ale? — wtrącił cierpko.

— Wszystkie cele są puste, Panie. — Głos strażnika zadrżał.

Devlin odwrócił głowę i obdarzył chudego, wysokiego elfa ciężkim spojrzeniem.

— Na podłodze znaleźliśmy jedynie ciało pałacowej służki, która tego dnia miała napoić więźnia. Rozkażę wszcząć poszukiwania...

— Nie — wtrącił Devlin. — Sam się tym zajmę. Upewnij się, że nikt nie przestąpi progu swych komnat, dopóki na to nie pozwolę.

Strażnik odpowiedział jedynie skinieniem, po czym zniknął w mroku korytarza.

— Wszystko w porządku? — Głos Carmen sprawił, że gniew w jednej chwili opuścił serce Devlina.

Spojrzał na nią.

— Oczywiście. Nie wychodźcie z komnaty, dopóki nie wrócę.

— Ale...

— To nie jest prośba — uciął, nim nie opuścił pokoju, pozostawiając po sobie jedynie trzask ciężkich drzwi.

Carmen jeszcze przez kilka sekund wpatrywała się w miejsce, w którym stał król.

Julian z cichym jęknięciem zaczął się podnosić. Miał na sobie jasne spodnie i białą, luźną koszulę.

— Co robisz? — zapytała, gdy wstał z łóżka.

— Muszę mu pomóc...

— To nie jest dobry pomysł — zaprotestowała pośpiesznie, również zrywając się na równe nogi. — Nie odzyskałeś jeszcze wszystkich sił, jesteś osłabiony...

— Nigdy nie zostawiam Devlina samego — wtrącił, ruszając w kierunku drzwi.

Carmen szybko zastąpiła mu drogę.

True Blood [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz