[2] Rozdział 4

30.7K 2.3K 1.4K
                                    

— Dziecko? — powtórzył.

Strażnik skinął, prowadząc księcia Juliana szerokim pałacowym korytarzem w kierunku głównego wejścia.

— Tak. Mały chłopiec. Twierdzi, że musi zobaczyć się z królem...

Julian pokręcił głową. Wielu znajdowało się takich, którzy przybywali pod pałac, pragnąc ujrzeć Devlina.

— Mogliście go wypędzić — westchnął.

— Zrobilibyśmy to, ale... Zaraz książę zobaczy. — Strażnik popchnął ciężkie drzwi.

I Julian rzeczywiście zobaczył. Małego chłopca, ubranego w białą, brudną od krwi szatę o włosach czarnych niczym noc i oczach o barwie fiołków. Był żywym odbiciem Devlina.

— Co mamy z nim zrobić? — zapytał jeden ze strażników, ten, który dotychczas pilnował chłopca.

— Zajmę się tym — mruknął jedynie, po czym pokonał schody, chwycił dłoń malca i wciągnął go za sobą do ciemnego wnętrza pałacu. Tam puścił rękę chłopca i obdarzył go wymownym spojrzeniem. — To było do przewidzenia i nawet nie będę udawał, że jestem zaskoczony takim obrotem spraw, Devlinie...

— Ja...

— Mówiłem, że te twoje wypady na polowania kiedyś źle się skończą i proszę. — Uniósł dłonie. — Ktoś rzucił na siebie urok i zamienił w dziecko.

Chłopiec cofnął się o krok i skulił w sobie. Wyglądał na przestraszonego i zmęczonego.

— Może to w końcu nauczy cię, że nie powinieneś dać ponosić się emocjom. — Pokręcił głową i skrzyżował przed sobą ręce. — Jak my to teraz odkręcimy, co? Będę musiał ściągnąć do pałacu połowę królewskich wróżek, elfów i czarownic, żeby ściągnęły z ciebie urok...

— Z kim rozmawiasz?

Julian zamilkł w ułamku sekundy. Głos, który rozbrzmiał dookoła, z pewnością należał do Devlina. Nie wydobył się jednak z ust małego chłopca.

Odwrócił się z przerażeniem spojrzał na brata, który przechylił głowę delikatnie w bok. Nie ujrzał jednak postaci, która teraz skryła się za sylwetką Juliana.

— Zapytałem... — Spojrzał prosto w oczy brata. — Z kim rozmawiasz...

— Z... ze swoją drugą osobowością — palnął.

Devlin westchnął. Tego dnia nie miał nastroju na słowne przepychanki z Julianem. Zwrócił się więc do postaci, której wciąż nie potrafił ujrzeć:

— Pokaż się, kimkolwiek jesteś.

Postać powoli wyłoniła się z mroku i okazała się... małym, brudnym chłopcem. Chłopcem, który wyglądał zupełnie jak on sam w czasach, gdy był jeszcze dzieckiem.

Devlin zacisnął wargi, a potem zapytał:

— Czym jesteś?

Chłopiec poderwał głowę. Oczy miał pełne łez i to właśnie ich widok sprawił, że Devlin przełknął z trudem.

— Mam na imię Castiel — szepnął niemal płaczliwie. — I szukam... Króla Devlina...

— Dlaczego? — Pytanie wyrwało się z ust Juliana.

— Moja mama powiedziała, że muszę odnaleźć króla. Chcę poprosić go o pomoc. Moja mama... Została tam, sama.

Devlin milczał. Z każdą kolejną chwilą dostrzegał coraz więcej — fiołkowe oczy, tak bardzo podobne do jego własnych, dwa białe kosmyki przy skroniach i uśmiech, niepewny i pełen bólu, którym chłopiec go obdarzył.

True Blood [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz