[2] Rozdział 9

34.3K 2.5K 1.5K
                                    

— Julianie!

Książę poderwał głowę znad stołu. Potem mruknął pod nosem, zamykając księgę:

— Jest wściekła.

W chwili, w której uniósł wzrok, ubrana w białą sukienkę Carmen stanęła w wejściu do jego komnaty. Rzecz jasna, spodziewał się, że niebawem się zjawi. Nie podejrzewał natomiast, że to, co zrobił wzbudzi w niej tak wielki gniew.

Mimo że był od niej o wiele silniejszy, zerwał się ze strachem na równe nogi i podniósł dłonie w obronnym geście.

— Zanim rzucisz się na mnie z zamiarem rozszarpania mi gardła, pozwól chociaż, abym jakkolwiek się obronił...

— Jak mogłeś powiedzieć Castielowi, że jest zepsuty? — wtrąciła, krzyżując ręce na piersi. — Przybiegł do mnie z płaczem.

— Cóż... Być może źle odebrał moje słowa...

— Źle? — Przestąpiła z nogi na nogę, widocznie starając się zapanować nad złością.

Julian przełknął z trudem.

— Być może w przypływie natłoku słów wspomniałem, że czegoś mu brakuje...

— Mojemu synowi niczego nie brakuje — niemal syknęła.

Książę odetchnął głęboko. Cóż, być może matka broniąca własnego dziecka była dla niego większym zagrożeniem niż promienie słońca?

— Cóż... on nie... pije krwi.

— Oczywiście, że nie! Aria od narodzin karmiła go ludzkim jedzeniem, dlaczego więc miałby... — Otworzyła niego szerzej oczy, a on już wtedy wiedział, że właśnie oto nadszedł dzień jego zguby i niechybnej śmierci. — Próbowałeś zmusić go do wypicia krwi?

— Ach, od razu zmusić! — Zaśmiał się nerwowo, cofając o niewielki krok. — Po prostu może za bardzo naciskałem... — Zamilkł, gdy Carmen ruszyła w jego kierunku. — Miej litość! — zawołał.

Zadrżał, gdy jasnowłosa z impetem położyła dłoń na blacie biurka.

— Udasz się do niego...

— Teraz?

— Teraz — powtórzyła z naciskiem. — I powiesz mu, że nie jest zepsuty, w porządku?

— Ale...

— Julianie — wtrąciła. — Masz zrobić wszystko, aby mój syn przestał płakać.

Książę skinął, powoli wymijając biurko. Wyglądał niczym zbity pies.

— Nie jestem zbyt dobry w przepraszaniu... — Urwał, dostrzegając na twarzy dziewczyny wymowny wyraz. — W porządku. Przekupię go ciastkami i gorącą czekoladą. — Odwrócił się i dodał pod nosem: — Niech wszystkie diabły mają w opiece mego brata, gdy Carmen zostanie królową. — Uniósł wzrok ku niebu. 

***

Devlin nie okazywał litości. Nigdy. I względem nikogo.

I nie zamierzał okazać jej także i tym razem, kiedy Miriam niemal padła przed nim na kolana, błagając, aby ją oszczędził.

Trzymał dłoń zaciśniętą na jej gardle, stojąc o szczytu schodów, które prowadziły do pałacu siostry jego ojca. Zza wysokich szczytów gór zaczęło wyłaniać się słońce. Jego promienie sunęły po kamiennej posadzce, z każdą kolejną sekundą coraz bardziej zbliżając się do królowej.

— Nie masz pojęcia, czym on jest — zdołała jęknąć.

Pochylił się, z twarzą brudną od krwi, którą tej nocy przelał. W głowie wciąż słyszał krzyki strażników, których mordował, nie zważając na prośby i błagania.

True Blood [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz