[2] Rozdział 6

33.3K 2.5K 2K
                                    

Devlin każdego dnia spędzał wiele godzin przy jej łóżku. Nie dotykał jej, nie zbliżał się za bardzo. Po prostu na nią patrzył, zupełnie jakby potrzebował czasu, aby pojąć, że ona naprawdę tutaj była, żywa, tak samo piękna, jak w dniu, w którym ją stracił.

Minęło kilka dni nim w końcu zdobył się na to, by zacząć do niej mówić. Nie był pewien, czy go słyszy, ale wypowiedzenie tych słów niekiedy przynosiło ulgę.

— Nie wiem, przez co musiałaś przejść, najdroższa, ale obiecuję na wszystko, co posiadam, że przyniosę ci głowy tych, którzy mieli odwagę cię skrzywdzić. Nasz pałac spłynie ich krwią, a ich krzyki poniosę się echem przez lat, docierając do jego najgłębszych zakamarków. — Spojrzał na własną dłoń. Gdyby przesunął się o kilka centymetrów w przód, zdołałby ją dotknąć. Nie uczynił tego jednak. — A potem zadbam, aby już żadne zmartwienia nie kłopotały twoich myśli — dodał. — Obiecuję, że...

Jego słowa zagłuszył trzask drzwi. Julian pojawił się w wejściu do komnaty i odparł:

— On znowu nie chce jeść. — Głos miał przepełniony zmęczeniem i rozdrażnieniem.

Od kilku dni Castiel znajdował się pod jego opieką, a Julian był raczej kiepską niańką, dla małego dziecka.

— Porozmawiaj z nim — polecił. — Jeżeli tak dalej pójdzie, zagłodzi się na śmierć.

Devlin odetchnął głęboko, spojrzał na Carmen po raz ostatni, po czym wstał. Czarny płaszcz zatrzepotał, gdy wyminął swego brata, wychodząc na korytarz.

— Niestety odziedziczył po tobie także i charakter. — Ruszyli schodami w kierunku jadalni. — Jest niezwykle uparty i absolutnie nie pozwala przemówić sobie do rozsądku. — Pokręcił głową. — Na dodatek terroryzuje wszystkie służki w pałacu. Masz pojęcia, że podkrada ciastka z kuchni?

Kącik ust Devlina drgnął ku górze. Mimo wszystko, poczuł ukłucie dumy.

— Zostań tutaj — rzucił przez ramię, po czym wszedł do jadalni.

Castiel siedział na jednym z krzeseł, mając pod sobą stos poduszek.

Król przystanął i skrzyżował dłonie za plecami, po czym zapytał:

— Czy denerwowanie wuja Juliana sprawia ci przyjemność, Castielu?

Chłopiec wydął wargi i pokręcił główką.

— Lubię wujka Juliana, ale on nie pozwala mi się bawić i każe mi tak dużo jeść, a ja nie jestem głodny.

Devlin westchnął ciężko, po czym ruszył w kierunku tarasu, rzucając:

— Chodź ze mną.

Tupot stóp upewnił go w przekonaniu, że chłopiec ruszył za nim.

— Nie tak szybko — poprosił oddychając ciężko.

— To nie ja poruszam się szybko, lecz ty zbyt wolno. To pierwszy skutek tego, że niewiele jesz.

— Jestem za mały, żeby chodzić tak szybko, jak ty — jęknął, gdy Devlin przyśpieszył.

Castiel włożył całą siłę jaką posiadał, by dogonić Króla. Gdy w końcu mu się to udało, chwycił małą rączką jednej z długich, bladych palców Devlina, który przystanął gwałtownie. Spojrzał na chłopca z góry, nie wyswobadzając jednak dłoni z jego uścisku.

True Blood [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz