Carmen uniosła powieki i zaczerpnęła pierwszy oddech.
Jej płuca wypełniło lepkie, wilgotne powietrze i gorzkawym smaku, który osiadł na jej języku i otrzeźwił zmysły.
Pierwszym, co ujrzała, był żółty, blady blask, który padał na sufit, w którym utkwiła swe spojrzenie. Zamrugała. Ból zaatakował jej skronie, a niewyraźne wspomnienia przetoczyły się przez jej myśli niczym zamazane obrazy.
To wszystko było jedynie snem, pomyślała, nim dookoła rozbrzmiał dźwięk kroków.
Przechyliła głowę w bok i zerwała się do pozycji siedzącej w tej samej chwili, w której czarownica utkwiła w niej swe spojrzenie. Carmen dopiero wówczas zorientowała się, że spoczywała na ogromnym, miękkim łożu.
— Nie jesteś martwa, jeżeli o to pragniesz zapytać, śmiertelniczko. — Aria podeszła do małego stolika i, pochylając się, zaledwie jednym pstryknięciem zapaliła wysokie świece.
— Gdzie jestem? — Carmen przycisnęła kolana do klatki piersiowej. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w karku.
— W jednej z komnat, w pałacu mojej matki — oznajmiła sucho. — Masz zapewne wiele pytań... — Spojrzała na dziewczynę. — Na przykład... dlaczego wciąż żyjesz, prawda?
— Zabiłaś mnie — szepnęła. — Czułam to...
— Nie. — Pokręciła głową. — Gdybym w istocie skręciła ci kark, zapewniam, że uczyniłabym to tak szybko, że nawet przez ułamek sekundy nie poczułabyś bólu. — Zacmokała z lekkim uśmiechem. — Powinnaś być martwa, wiesz? — Przysiadła na brzegu materaca. Zgrabnym ruchem dłoni chwyciła jeden z białych kosmyków włosów Carmen i owinęła go sobie wokół palca. — Król bardzo cię kochał, śmiertelniczko. Miłość, jaką cię obdarzył, była na tyle potężna, że zdołała cię ocalić. — Przechyliła głowę w bok.
Carmen z ciężko bijącym sercem wpatrywała się w jej piękną, surową twarz.
— Zaspokoję twą ciekawość. Pamiętasz, co rzekłam, tam, w pałacu? Powiedziałam, że słyszę bicie serca Devlina, że słyszę każde martwe czy żywe serce w murach tego pałacu. W jadalni, w której się znajdowaliśmy, słyszałam sześć bijących serc... — Pochwyciła spojrzenie Carmen. — Sześć — powtórzyła. — Jedno z nas musiało więc mieć w sobie dwa serca... — Uśmiechnęła się szeroko. — Widzisz... — Wstała na równe nogi, ruchem pełnym wdzięku i gracji. — Król zabił mego brata i za tą zbrodnię według prawa wampirów winien jest odpokutować. Narzuciłam więc iluzję. Król widział, jak skręcam twój kark, choć w istocie jedynie cię uśpiłam. Rozpacz przysłoniła jego zmysły. Nie zorientował się, że tak naprawdę żyjesz...
— Dlaczego mnie oszczędziłaś?
— Dlaczego? — powtórzyła, przystając. — Bo zamierzam odebrać mu nie tylko ciebie, ale wszystko inne... Ponieważ... — Przesunęła wzrokiem w dół. — Ponieważ nosisz pod swym sercem królewskiego syna.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
J.B.H
CZYTASZ
True Blood [18+]
Vampire''Martwe serce kocha najmocniej'' ⚠ SCENY EROTYCZNE, PRZEKLEŃSTWA, PRZEMOC.