Prolog

2K 75 21
                                    

Stałam sama na dachu Stark Tower, inaczej mówiąc, mojego domu. Patrzyłam na tętniący życiem New York. Nawet o tak późnej porze z góry mogłam zobaczyć ludzi wracających z imprez lub z pracy do domów i na odwrót.

Nie mogłam spać przez męczące mnie koszmary. Każdej nocy ten sam i tak w kółko, ale kiedy przychodzę tutaj - zapominam o wszystkim i mogę w spokoju pomyśleć.

~Czego brakuje mi w moim życiu?~ Na te pytanie ciężko jest odpowiedzieć. Mam wspaniałego ojca, rodzinę, pieniądze, przyjaciół, ale jednak nie zaznałam jeszcze miłości. Może się wydawać, że każdy chciałby mieć swoją drugą połówkę, ale nie ja. Miłość tylko w filmach jest piękna. Tak naprawdę przynosi dużo bólu, cierpienia i łez.

Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych metalowych drzwi na dachu. Odwróciłam się zaskoczona; kto tak jak ja nie śpi o tak późnej porze? Jednak było trochę za ciemno, bym rozpoznała osobę, która podchodzi do mnie coraz bliżej. Kiedy była już na tyle blisko, bym przyjrzała się dokładnie twarzy tajemniczej osoby, ciemne oczy, broda przystrzyżona w charakterystyczny sposób i potargane brązowe włosy. To nikt inny jak mój kochany tata, a dla innych słynny Tony Stark.

- Znowu koszmary? - zapytał, siadając koło mnie na krawędzi dachu i spuszczając nogi na dół

- Jak ty dobrze mnie znasz - stwierdziłam kładąc głowę na jego ramieniu - Bardziej jednak mnie zastanawia dlaczego ty nie śpisz? - spytałam, na co spojrzał na mnie i posmutniał.

- Jutro jest zebranie z Furym - szepnął z niechęcią - Pamiętasz tego jelenia, który zaatakował ziemię rok temu?- spytał, na co podniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. Oczywiście, że pamiętam; chyba każdy to pamięta - ten zamęt, ten strach. Zmarło wtedy sporo niewinnych ludzi. Pamiętam jak tata zakazał mi co ktokolwiek robić, zamknął mnie w jakimś bezpiecznym miejscu, więc nic mi się nie stało.            

~ Ale czemu akurat wspomina tego mordercę?~ Ta myśl przeszła przez moja głowę

- Tak, Loki- powiedziałam krótko- Myślę, że nie bez powodu nawiązujesz do niego. Co się dzieje? Przecież mieliśmy mówić sobie o wszystkim - stwierdziłam, po czym on objął mnie ręką i spojrzał przed siebie. Szczerość to była nasza najważniejsza zasada, wprowadzona przez niego po tym jak prawie odebrałam sobie życie przez problemy, z którymi próbowałam sama sobie poradzić.

- Thor jutro przylatuje z nim na Ziemię, podobno Odyn, jako karę dla niego, wymyślił pobyt na znienawidzonej przez niego planecie - teraz patrzył mi w oczy, czułam jak nerwowo zaciska szczękę - i my mamy go pilnować, żeby znowu nie zechciał zawładnąć światem - powiedział z lekkim uśmiechem, na co sama się uśmiechnęłam. Potrafił poprawić mi humor nawet w najsmutniejszych chwilach. Za to go kochałam, mam tylko jego. Matki nie pamiętam, Tony opowiadał mi, że kiedy się urodziłam zostawiła mnie tylko z kartką z napisem "Kocham Cię, Stark, ale nie mogę, przepraszam". Nie rozmawiałam z nim czy próbował jej szukać czy porozmawiać. Wiem, że cierpiał z jej powodu, dopóki nie poznał Peper. Cieszyłam się z ich szczęścia, zastępowała mi mamę, z którą mogłam porozmawiać na tematy, o których wolałam nie rozmawiać z tatą. To nie tak, że się bałam tego, po prostu wiem, że mogło by to go przerosnąć.

- Będzie zamknięty w celi, prawda?- spytałam, po czym przeszedł mnie dreszcz, Tony zauważył to i, wstając, podał mi rękę, ciągnąc w stronę drzwi do środka

- No właśnie nie, temu się tego obawiam; chcę, żebyś była bezpieczna, ale będzie ciężko z myślą, że po domu szwenda się morderca. - odparł, kiedy byliśmy na jasnym korytarzu przed moim pokojem - A teraz spać, mała- rzekł, całując mnie w czoło z czułością

- Przecież wiesz, że nie jestem już mała - mam 19 lat! - krzyknęłam cicho, by nikogo nie obudzić, jednak na tyle głośno, by pokazać moje poruszenie na jego słowa.

- Tak, wiem, ale dla mnie zawsze nią będziesz, dobranoc- powiedziała ze śmiechem - Kocham cię - dodał, gdy zmierzał zapewne wypić jeszcze trochę whisky i wrócić do spania.

- Czekaj! - znowu podniosłam głos, aby mnie usłyszał - Mogę być na tym zebraniu jutro? -dopowiedziałam, po tym jak złapał ze mną kontakt wzorkowy.

- Nie - krótko odpowiedział.

Nie chciałam się kłócić o tak późnej porze. Położyłam się na dużym dwuosobowym łóżku i patrzyłam na biały sufit. Należałam do Avengers, ale nie w każdej misji czy spotkaniu mogłam uczestniczyć. Pewnie dlatego, że się o mnie martwili. Wszyscy wciąż obchodzą się ze mną jak z jajkiem po tym, jak prawie mnie stracili. Byli na mnie wtedy tacy źli, a jednocześnie zrozpaczeni. Tata wtedy nie odzywał się do mnie przez dwa tygodnie. Nat tłumaczyła mi, że potrzebuje trochę czasu, bo prawie stracił najważniejszą osobę w życiu. Zawsze mnie wspierała, pomagała, jest moją przyjaciółką. Zaprzyjaźniłyśmy się na jednym treningu, ponieważ Tony stwierdził, że powinnam umieć się obronić w razie potrzeby. Właśnie przez tą sytuacje Natasha zaczęła mnie torturować ćwiczeniami. Naprawdę nie wiem, skąd ona ma w sobie tyle energii.

Kiedy leżałam tak i myślałam, nagle moje myśli powędrowały w stronę Lokiego. Boję się go, ale wiem, że ludzie robią głupie rzeczy z różnych powodów, a z tego co mi wiadomo nikt nie poznał jego powodu. Może nawet nie chcieli poznać, po prostu przykleili mu naklejkę z napisem "Morderca i potwór". Osobiście nie wiem, co o nim sądzić. Kiedy poznam powód, wtedy stwierdzę, czy należy myśleć jak wszyscy, ale na razie może dam mu drugą szansę? Boże... powinnam iść już spać. Za dużo tych dziwnych myśli.

-Friday, zgaś światło i obudź mnie o dziewiątej rano - powiedziałam zaspanym głosem.

-Dobrze, panienko Melanio Stark.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz