Rozdział 26

695 32 30
                                    

- Hej już jesteśmy! - powiedziałam na powitanie, by zwróć na nas uwagę.

- Witaj Mel, Loki - Thor skinął głową do boga. Ten nic nie odpowiedział. Szturchnęłam go łokciem. Naprawdę jak z dzieckiem, nawet przywitać się nie potrafi.

- Auł.. chciałeś rozmawiać. - zrozumiał za co oberwał, zmierzył blondyna obojętnym spojrzeniem.

Tony wyszedł z pokoju, ktoś do niego zadzwonił - pewnie Pepper. Ja puściłam rękę partnera i zajęłam miejsce na kanapie. Bogowie wciąż stali w dużej odległości od siebie. Jakby zbliżenie miało wywołać wybuch bomby.

- Wolałbym na osobności - popatrzył na mnie, wiec postanowiłam zostawić ich samych.

- Zostań. - zatrzymał mnie - Nie mam przed nią żadnych tajemnic - uśmiechnęłam się i wróciłam na swoje miejsce, po chwili kłamca dosiad się koło mnie. 

Thor jeszcze stał, ale postanowił zająć miejsce na fotelu na przeciwko. Emanował zdenerwowaniem i rozpaczą? To chyba poważna sprawa, tak jak przepuszczałam. Zdziwiłam się, jak psotnik poprosił, bym została. Pokazał, że jest uczciwy i ufa mi i to bardzo.

- W okropnych okolicznościach dzisiaj się spotykamy. - zaczyna się - Wczoraj doszło do napadu na pałac. - wziął głęboki wdech, a w jego oczach pojawiły się łzy.

- Nie, to nie prawda! - wstał gwałtownie, nie wiedziałam co się dzieje, przecież Thor nie skończył mówić. Loki wyglądał na wściekłego ale i smutnego? Co się im stało?

- A jednak, przykro mi  tak samo jak tobie. - wyznał blondyn spuszczając głowę.

- Jak to przecież Asgrad to jedno z najbezpieczniejszych miejsc we wszechświecie? - wykrzyczał kłamca, na co wzdrygnęłam, poruszył mnie swoim zachowaniem. 

- Nie fortunny wypa...

- Tak ciężko było ją wam ocalić?! Gdybym tam był! - wykrzyczał nerwowo, chodząc po pokoju. Ją? Czyli chodzi o jakąś kobietę, na której mu zależało. Wstałam podchodząc do niego, próbując go przytulić. Wciąż nie wiedziałam o jaka kobietę chodzi, ale to nie było teraz ważne, Loki był zrozpaczony, czego nie dawał po sobie pokazać. Ale ja doskonale wiedziałam jak jest na prawdę.

- Spokojnie. - próbowałam go przytulić, ale odsunął się i zniknął. Uciekł od problemu. 

- Thorze o kim mówiliście? - odwróciłam się w jego stronę. Bóg podniósł na mnie wzrok. 

-  Frigga... nasza matka. - powiedział słabym głosem. O mój boże stracili mamę. To dlatego psotnik tak zareagował. Podeszłam do blondyna i objęłam go rękoma. Chciałam pokazać, że ma we mnie wsparcie.

- Przykro mi, nie miałam pojęcia, przepraszam.

- Martwię się o Lokiego, był z nią bardzo zżyty. - Ja też się o niego martwię. Nie wyobrażam sobie, co przeżywa. Moja matka uciekła, ale wciąż żyje, a tu, to inna sprawa. 

- Muszę go znaleźć. Przepraszam. - powiedziałam, przerywając nasz uścisk. Spojrzałam na niego ze smutkiem. Wydaje mi się, że on nie przeżywa tego tak samo, ale może już zdążył się wyżyć w Asgardzie. 

Nie wiedziałam, gdzie może być szatyn, ale przyszło mi jedno miejsce do głowy. Skierowałam się na dach. Oby tam był. Nie wiem, co mam mu powiedzieć i jak go pocieszyć. Wyszłam z windy i zobaczyłam go... Stał na krawędzi, wystraszyłam się, gdyby nie był sobą, pomyślałabym, że popełni samobójstwo. Obiecał mi, że mnie nie zostawi, to podtrzymywało mnie przy świadomości, że tego nie zrobi.

- Loki... - podeszłam bliżej - Spójrz na mnie. - poprosiłam. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Przez chwile zastanawiał się czy się odwrócić, gdy to zrobił zobaczyłam, łzy spływające po jego polikach. Zabolał mnie ten widok, jakby ktoś wbił mi sztylet w serce.

- Nie żyje..

- Wiem, kochanie wiem.- przytuliłam go, wtulił się we mnie, chowając swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi. Zaczęłam gładzić jego plecy ręką, natomiast drugą przeczesywałam jego włosy. 

- Zawiodłem ją.- wymamrotał. 

Nie wiedziałam czy zaczęłam płakać bo on to robił, czy ze straty jakiej doświadczył. Chyba oba powody były trafne. Odsunęliśmy się na chwilę, Usiadłam na krawędzi, a Loki położył się opierając swoją głowę o moje uda. Próbowałam uspokoić go gładząc jego włosy. Co wręcz uwielbiał. To nigdy nie zawodzi.

- To nie twoja wina, to Odyn cię wygnał i...

- Wygnał mnie bo spieprzyłem robotę, to Frigga mnie uratowała przed śmiercią, przekonała go, by mnie zesłał tu i darował życie. - wyznał patrząc w panoramę miasta. Zazwyczaj byliśmy tu w nocy, nie zdarzyło się nam jeszcze przebywać tu, o tak wczesnej porze. Ale jeżeli to mu pomoże, nie widzę w tym nic złego.

-Uratowała cię, bo cię kochała, tak postępują dobre matki, nie pozwalają na krzywdę swoich dzieci. - tłumaczyłam, by poprawić mu humor. Wziął głęboki wdech.

- Była pierwszą kobietą, która nie oceniała mnie, i którą pokochałem. - naprawdę była dla niego ważna. - Nawet nie mogę być na ceremonii pogrzebu. - westchnął.

- Może Thor cię zabierze i..

- On nie ma nic do gadania, tylko Odyn może udzielić na to zgodę, a on mnie nienawidzi z wzajemnością, co oznacza, że nie wrócę.- jak ojciec może być tak okrutnym, by nie pozwolić na pożegnanie matki synowi. Nie ważne czy zrobił coś złego, tak po prostu się nie robi.

- Chodźmy do pokoju musisz odpocząć - jest południe, a widzę jaki jest zmęczony tą całą sytuacją. 

Po chwili leżeliśmy w pokoju. Teleportacja wymaga od niego siły, przez co jeszcze bardziej do osłabiła. Głaskałam jeszcze przez chwile jego włosy. Gdy ten już zasnął, zsunęłam się powoli, nie chcą jego obudzić, z łóżka. Nie zostawię tak tej sprawy. Wyszłam z pokoju kierując się do Thora. Może uda mi się coś wskurać w tej sprawie.

- Thorze...

- I co z nim? - od razu spytał, przejęty stanem brata.

- Nie najlepiej, bardzo to przeżywa, teraz śpi. - blondyn westchnął, kiwając głową. - Czy to prawda, że Loki nawet nie może się z nią pożegnać. - zaczęłam w końcu temat, który najbardziej mnie interesował aktualnie.

- Tak, zakaz wciąż jest aktualny, a Odyn...

- Pieprzyć go! Mój chłopak tam właśnie umiera z rozpaczy po matce. Nie obchodzi mnie zdanie jakiegoś starucha. - zdenerwowałam się, czego nie mogłam okazać przy kłamcy, by go bardziej zdołować, ale teraz coś we mnie pękło.

- Mel, uspokój się, dla mnie jest to tak samo trudne, jak dla ciebie. - położył swoją dłoń na moim ramieniu.

- Chce się z nim widzieć. - rozkazałam, na co Thor westchnął głośno, zabierając swoją rękę.

- To nie możliwe...

- Proszę, musze spróbować. Nawet Loki zasługuje na to. - błagałam. Przez chwila panowała cisza, w której blondyn zastanawiał się zapewne, czy zaryzykować.

- Dobrze, możesz spróbować, ale i tak nic nie wskurasz, już rozmawiałem z nim o tym. - uśmiechnęłam się i odetchnęłam z ulgą. Thor podszedł bliżej i objął mnie ramieniem.  - Heimdallu - powiedział głośno, a po chwili pojawiła się wokół nas tęczowa przestrzeń. Zamknęłam oczy. Czułam jak nogi oderwały się od podłogi. Chwilę później niepewnie otworzyłam oczy. Rozejrzałam się staliśmy w złotej kopule. Loki opowiadał mi  o Asgardzie, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Wygarnę Odynowi wszystko, a może grzecznie poproszę w końcu chyba może mnie zabić. 

NAJWAŻNIEJSZY JEST LOKI. DLA NIEGO WSZYSTKO.



***
Zaczyna się jedna z najważniejszych akcji w moim opowiadaniu. Teraz wszystko się powoli zmieni...




Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz