Rozdział 49

411 35 20
                                    

- Ale jak to? - wyszeptałam, jeszcze chwila i się popłacze. Wszystkie wspomnienia wracają...

- Obejmie tron, tylko jeżeli ją poślubi. - wzięłam głęboki wdech, by się uspokoić - Mel... ja wiem, że to przeze mnie to wszystko się dzieję i naprawdę mi przykro, bo wiem ile dla siebie znaczycie nawet teraz. - i nie wytrzymałam, zapłakana pobiegłam do swojego pokoju. Nie chce by znowu się nade mną litowali, wolę być sama.

- Ty pieprzony dupku! - wrzeszczałam, rzucając książkami po pokoju. Odyn... to on pozbawił mnie mojego życia, mojego tlenu. - Ja już nie chce! - płakałam - Nie chce czuć tego bólu!

Roztrzęsiona szybko weszłam do łazienki. Otwierałam każda szufladę po kolei, szukając jednej potrzebnej mi rzeczy - żyletki. Nigdy tego nie robiłam, ale miałam już wiele podejść. Najlepiej byłoby ze sobą skończyć, ale nie mogę mam Tonego, Pepper, moje nienarodzone rodzeństwo, przyjaciół i Steva... Tak nie wiem co jest pomiędzy nami, ale nie jest tylko moim przyjacielem, to chyba coś więcej. Oczywiście nie jest to coś, co łączy... łączyło mnie i Lokiego, ale jednak coś jest.

Gdy już znalazłam żyletkę, przyłożyłam ją do nadgarstka. Wahałam się, ale przejechałam głęboko po całej długości. Bolało jak cholera... Czuje ulgę...

Po chwili dotarło co zrobiłam, gdy zobaczyłam kałuże krwi. Zaczęłam panikować.

- Mel jesteś? - usłyszałam głos Steva z pokoju. I co ja mam teraz zrobić. Nie może mnie teraz zobaczyć.

- Emm... tak jestem w łazience biorę prysznic. Później się zobaczymy, bo jeszcze mi tu trochę zajmie! - krzyknęłam, by mnie usłyszał.

- Bierzesz prysznic bez wody?

- Tak! - krzyknęłam bez zastanowienia. Brawo ty Melania. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej w dół, nagle stałam się strasznie osłabiona. - Znaczy nie, czekam na ciepłą wodę.- powiedziałam nieco ciszej. Lepszej wymówki się nie dało?

- Ale w całej wierzy nie ma wody. Mel otwórz drzwi. Dziwnie się zachowujesz.

- Nie... mogę wstać. Jestem zmęczona...

Pov. Steve

Coś mi tu nie pasuje. Melania nigdy nie bierze kąpieli o tak wczesnej porze, a co najciekawsze Tony mówił wczoraj, że wody dziś nie będzie bo robi coś tam w swojej pracowni i musiał ją wyłączyć.

- Odsuń się od drzwi! - krzyknąłem, lecz nic nie usłyszałem. Poczekałem jeszcze chwile i z całej siły wywarzyłem drzwi.

Dostrzegłem kałuże krwi. O boże co tu się stało, a w niej leżącą, nieprzytomną dziewczynę.

- Mel, co ty zrobiłaś? Obudź się, proszę! - nie wierze, w to co się dzieje. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę. - Trzymaj się jeszcze chwila. Ani mi się waż umierać!

***

Siedziałem pod jej salą. Byłem przerażony, że tak delikatna kobieta próbowała się zabić. Tylko dlaczego? Wydawało mi się, że jest szczęśliwa. Wspieram ją jak mogę. Od jakiegoś czasu zrozumiałem, że kocham ją. Zastanawiałem się nad spytaniem jej o spotykanie się, ale boję się odrzucenia. Wiem, że wciąż kocha tego Bożka.

- Gdzie ona jest?! - usłyszałem wściekły głos Tonego.

- W sali, nie wiem nic więcej, nie jestem z rodziny. Nie chcą mi nic powiedzieć.

Mężczyzna złapał jakąś pielęgniarkę i wypytał ją o stan Meli. Na szczęście jest stabilna, dobre i to.

- Mogą panowie do niej wejść, ocknęłam się chwile temu. - poderwałem się z krzesła i razem z jej ojcem weszliśmy do środka.

Widok bolał nie tylko mnie, a i Tonego. Widzieć swoje dziecko w szpitalu nie jest najlepszym widokiem. Leżała podpięta do kilku maszyn. Kiedy nas zauważyła odwróciła się do nas plecami. Pewnie się wstydziła tego co zrobiła, ale nikt nie będzie tu na nikogo krzyczał. Tu trzeba na spokojnie pokazać, jak bardzo ją kochamy i chcemy, by wciąż była tu z nami.

- Córeczko... - Stark niepewnie podszedł do łóżka, a ja za nim. - Odwróć się, proszę... - spokojnie i cicho to powiedział, pewnie i on wyczuł, że trzeba to zrobić inaczej niż on zwykle. Nigdy nie był złym ojcem, ale kilka razy zdarzyło mu się na nią krzyknąć, gdy coś przeskrobała.

- Zostawcie mnie. Chce być sama. - powiedziała niewyraźnie, wydaję mi się, że płacze.

- Mel porozmawiajmy. Nikt nie będzie cię oceniał. Chcemy tylko dowiedzieć się co się stało. - powiedziałem kładąc rękę na jej ramieniu. Wzdrygnęła się, ale wzięła głęboki wdech i powoli odwróciła się.

- Nie będę z wami rozmawiać... ja chce do mamy, albo Lokiego... - wypłakała, a mnie zabolało w środku, że nawet teraz myśli o nim i woli jego ode mnie.

- Dobrze mama zaraz będzie. - wyszeptał i skierowaliśmy się do wyjścia. Jednak jeszcze na chwile zatrzymał nas głos dziewczyny, która teraz wyglądała bardziej jak zagubiona dziewczynka.

- A Loki?

- Też. Poczekaj zaraz przyjadą.

Pov, Melania

Nie żałuje tego co zrobiłam. Zdałam sobie sprawę, że zawsze myślałam o innych i uszczęśliwiałam ich, a nie siebie. Czułabym się o wiele lepiej, gdyby mnie tu nie było. Nie musiałabym tak cierpieć. Udaje, że jest okej, Zajmuje się pracą, wykorzystuje... Steva i ciągle się uśmiecham. Ale mam dosyć! Pieprze wszystko, to jest moje życie i... chce je z powrotem.

- Kochanie przepraszam, że tak długo czekałaś ale byłam u lekarza. Jak się czujesz? - zapytała z troską.

- A jak mogę się czuć. Czuje się okropnie, jak bezwartościowy śmieć, który stracił wszystko. Nienawidzę swojego życia. Ja nie chce już żyć. Proszę pomóż mi...- nie wytrzymałam. Wiem, że to co powiedziałam ją zaboli, ale taka jest prawda.

- Nawet tak nie mów! - podniosła głos, nigdy tego nie robiła, a przynamniej nie na mnie tylko na tatę. - Jesteś idealna, cudowna i cię kochamy. Jesteś moją córką i nie pozwolę ci się niszczyć. To, że Loki cię zostawił, nie oznacza końca świata. Możesz rozpaczać, ale nie robić takie głupstwo!

- To ja go zostawiłam! Kurwa, to ja wszystko spieprzyłam! - mama od razu mnie przytuliła, a ja poczułam jej ciepło.

- Możesz to jeszcze naprawić. Nic nie jest wieczne. - wyszeptała już spokojnie, mówi to jakby to było takie proste, a w rzeczywistości jest trudniejsze.

- Nie mogę... Odyn mi zabronił mi spotykać się z Lokim, bo inaczej go zamknie w więzieniu na zawsze.- wychlipałam - Ja tak bardzo go kocham, chce by tu był, by mnie wspierał, by mnie wciąż kochał, ale po tym co mu zrobiłam to...

- Uspokój się, poproszę Thora, żeby tu przyszedł jest jedyną osobą, która jest ci w stanie pomóc. Kocham cię córciu. - pocałowałam mnie w czoło i wyszła.

Nie sądzę, by on byłby w stanie mi pomóc. Nie można sprzeciwiać się wszech ojcowi.

***
Co tu się odwaliło? Czy Loki wróci?

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz