Rozdział 27

572 32 33
                                    

- Wszystko w porządku? - spytał Thor od razu po wylądowaniu.

- Tak mi się wydaję.

- Witajcie !- usłyszałam głos zza pleców, wystraszona odwróciłam się gwałtownie, dostrzegając ciemnoskórego mężczyznę w złotej zbroi. W rękach trzymał wielki srebrny miecz ze złotym rękojeścią. Heimdall to musiał być on. Kłamca opisywał go trochę inaczej.

- Przybyliśmy...

- Wiem. - przerwał Thorowi. Zapomniałam, że wiedział i widział wszystko. Niepewnie podeszłam wystawiając dłoń by się przedstawić.

- Melania Stark. - chwycił moją dłoń i pocałował jej wierzch. No tak, tak wygląda powitanie kobiet w Asgardzie.

- Heimdall.

Przez chwilę panowała cisza. Podczas jej rozejrzałam się po złotym pomieszczeniu. Na bogato, wiedząc, że to kraina bogów.

- Konie już są. - powiedział czarno skóry. Blondyn złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić mnie na... o jezu jak mu tam było..Bifröst.

Był przepiękny, czułam jakby chodziła po tęczy. A widok w koło cudowny zapierał dech w piersiach. Z daleka dostrzegłam złote miasto. Przydały by się okulary, bo tak Loki powiedział, za dużo złota, gdziekolwiek się spojrzysz złoto. Thor pomógł wsiąść mi na konia. Dobrze, że umiałam na nich jeździć. Po chwili, bez mojej zgody ruszył przed siebie szybkim cwałem. Nim się obejrzałam byliśmy pod wejściem do pałacu.

- Kto to? - spytała jakaś wysoka brunetka, wyglądała na bardzo wysportowaną. Chyba była.. rycerzem? Tak to u nich się mówi? Świadczyła o tym złota zbroja i przymocowany do jej boku miecz.

- Melania, jest z Midgardu. - opowiedział blondyn.

- Witaj miło mi cię...

- Sif. - przerwała mi kobieta. Traktowała mnie z wyższością. Może każdy bóg jest taki sam. Nie była zadowolona na mój widok, co okazywała bardzo wyraźnie.

Nie przykuwając uwagi do niej, weszliśmy do środka, jak można było się spodziewać "złoto". Czułam, że zbliżamy się w stronę Odyna, zaczęłam się denerwować, może dlatego, że jest tutaj kimś ważnym, chociaż na ziemi byłby zwykłym staruszkiem.

- Chcemy widzieć się z Wszechojcem. - staliśmy przed wielkimi dla odmiany drewnianymi ciemnymi drzwiami, których pilnowało dwóch strażników.

- Poczekajcie chwile. - jeden z nich wszedł do środka, powiadamiając starca o naszym przybyciu. Po kilku minutach wyszedł - Tylko ona. - wskazał na mnie palcem.

Kurde, tego się nie spodziewałam, chce się spotkać tylko ze mną. Może mnie zabije? Ale jeszcze nic nie zrobiłam. Przełknęłam ślinę, wymieniłam się spojrzeniami z Thorem i weszłam do środka. Była to duża salą, na suficie i ścianach były jakieś malunki przedstawiające jakąś historię. W końcu zauważyłam na podwyższeniu złoty ogromny tron, na którym siedział on - Wszechojciec, czyli Odyn. Podeszłam kawałek bliżej, uznałam, że wypada się ukłonić, co także uczyniłam.

- Co cię sprowadza na Asgard, midgrardko? - spytał z pogarda, wstałam i przyjrzałam mu się.

Zamiast prawego oka miał złota przepaskę. Długie białe włosy świadczyły o tym, że musi być na prawdę stary, choć na takiego nie wygląda. Ubrany był bardzo... specyficznie, ale tutaj pewnie bardzo elegancko i wytwornie. W ręku trzymał wielkie berło. Robił wrażenie strasznie nie miłego, ale tego się jeszcze dowiemy.

- Mam prośbę do ciebie, panie. - odpowiedziałam niepewna jak powinnam się do niego zwracać. Nie byłam, przygotowywana do rozmowy z nim.

- A więc słucham.

- Przykro mi z powodu żony. - zaczęłam, Odyn lekko kiwnął głową, to było nieme dziękuje w jego wydaniu - Czy była by możliwość, by Loki był na ceremonii pożegnalnej? - wziął głęboki wdech, próbując zapanować nad gniewem. Nie spodobała mu się moja prośba.

- Nie. - powiedział krótko. Czym bardzo mnie zdenerwował, wiedziałam, że nie będzie łatwo.

- A to dlaczego? W końcu i on jest synem Friggi, zasługuję na pożegnanie. - próbowałam brzmieć opanowanie, a w środku cała się gotowałam.

- Takim jak on nic się nie należy! - wysychał.

- Takim jak on czyli komu? Osobom które się pogubiły? Naprawiające swoje błędy? Żałujące wszystkiego? Kochające swoją matkę? - nie wytrzymał, starzec ewidentnie nie spodziewał się mojej pewności siebie. Uniósł brwi do góry z zaskoczenia, lecz chwilę później znowu przybrał obojętny wyraz twarzy. Już wiem po kim ma to kłamca.

- Skąd takie przekonanie, co do mojego syna? - spytał zaciekawiony, jakim cudem wiem tyle o jego synu.

- Jesteśmy razem, kochamy się, a teraz rozpacza śmierć jego bliskiej, przez co i ja cierpię. - pewność siebie wciąż mnie nie opuszczała.

- Ciekawe...

Moje wyznania, aż tak bardzo go zdziwiły? Nie sądził, że ktoś go pokocha, czy on pokocha kogoś?

- Wiem, że nie jest niewiniątkiem, ale naprawdę, a to naprawdę zależy mi na nim i nie mogę znieść jego bólu. - w oczach zbierały mi się łzy na samą myśl, co teraz przeżywa Loki.

- Zgodzę się pod jednym warunkiem. - spojrzałam na niego z nadzieją. Zrobię wszystko.- Na razie nie potrzebuje nic w zamian, ale za kilka, dni, miesięcy, lat to się zmieni.

- Wszystko, by Loki był szczęśliwy. - wyznałam z ulgą opanowującą moje ciało. Udało się. Zastanawia mnie czego wielki Odyn, może kiedyś ode mnie chcieć.

- Ceremonia odbywa się juto wieczorem.- rzekł i wyszedł z sali. Uczyniłam to samo ale innym wyjściem.

Ucieszona rzuciłam się w ramiona blondyna, czekającego na mnie za drzwiami. Thor od razu zrozumiał, że się udało. Loki będzie zachwycony jak tylko się dowie. Już wyobrażam sobie uśmiech na jego twarzy.

- Czy było warto? - spytał Heimdall, kiedy dotarliśmy do niego. Nie zrozumiałam pytania początkowo, lecz później zdałam sobie sprawę, że zapewne ma na myśli umowę z Odynem.

- Oczywiście, kocham Lokiego i zrobię wszystko dla niego. - powiedziałam, na co czarnoskóry, westchnął, jakby znał przyszłość. Zaniepokoiło mnie to, ale w tej chwili liczył się on.

- Do zobaczenia. - wyznał nim wysłał nas na Ziemie, nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy z powrotem staliśmy w Stark Tower.

Ucieszona od razu pobiegłam w stronę pokoju w którym spał kłamca. Weszłam po cichu, jeszcze spał. Nie mogąc czekać tak długo, nachyliłam się nad śpiącym mężczyzną i pocałowałam go w usta, co oddał po chwili i pociągnął na łóżko. Pisnęłam z zaskoczenia, co rozśmieszyło szatyna. Jeszcze nie wie o niespodziance, a już raduję się moją obecnością. Odpoczynek dobrze mu zrobił. Teraz tylko czekać na jeszcze większe szczęście z jego strony.

- Loki mam dla ciebie niespodziankę. - przerwałam nasze pieszczoty.

- Jaką? - spoważniał przez chwile. Nie lubił niespodzianek.

- Udamy się jutro na ceremonię pożegnalną, dostałeś zezwolenie Odyna. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Loki nie uśmiechnął, a wydawał się być zdenerwowany.

- Co ty zrobiłaś? - spytał zdenerwowany. Myślałam, że będzie szczęśliwy, nie spodziewałam się takiej reakcji. O co mu chodzi? Przecież chciał ją pożegnać, czyżby zmienił zdanie?

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz