Rozdział 42

407 33 18
                                    

- Wszech ojcze. - powiedziałam jednocześnie z Thorem, gdy znaleźliśmy się przed wielkim tronem, na którym zasiadał władca. Uklęknęłam na znak szacunku, którym tak naprawdę go nie darzyłam. Nie po tym jak wygnał Lokiego i traktował go jak nic niewartego śmiecia.

- Witajcie! - jego władczy głos, aż wywołał u mnie ciarki. - Thorze zostaw nas samych. - bóg skinął głowa i udał się w tylko sobie znanym kierunku. Jeszcze przed wyjściem obdarzył mnie spojrzeniem pełnym żalu? Współczucia?

- Czego sobie zażyczyłeś Panie? Bo zapewne w tej sprawie mnie wzywasz. - walnęłam prosto z mostu, chcą mieć tą całą "przygodę" za sobą.

- Przechodzisz od razu do konkretów, to się bardzo szanuję. - Czy to był komplement? No zdziwił mnie. Tego się nie spodziewałam.

- Wole mieć już to za sobą i wrócić do mojego narzeczonego. - wystawiłam swoją dłoń pokazując pierścionek zaręczynowy. Zmrużył brwi i przez chwilę widziałam, jak kącik ust delikatnie mu drgnął, lecz po chwili przyjął minę obojętności. Już wiem po kim ma to Loki.

- Mój najstarszy syn - jedyny syn, chciałam go poprawić, ale sobie darowałam - wyznał, że nie zasiądzie na tronie. W takim przypadku jestem zmuszony przekazać to Lokiemu. - otworzyłam usta z zaskoczenia i szczęścia jednocześnie. Ucieszy się na pewno, przecież tak tego pragnął. Ale to oznacza...

- Czyli tu zostanie tak?

- Mój młodszy syn na stałe zamieszka w Asgardzie pod moją opieką, by nie zrobił znów czegoś głupiego. - On ma tu zostać? Poczułam lekkie ukucie w sercu. - Król musi mieć odpowiednią królową, na którą po prostu... się nie nadajesz. - że co proszę? Nie na daję się? On nie ma prawa o tym decydować!

- Ale ja i Loki...

- Nigdy już nie będziecie razem. Zakończysz waszą relacje, a on wróci tu do domu. - łzy zaczęły napływać mi do oczy, a pięści same zacisnęły się w pięść.

- Nie możesz. Kocham go, a on mnie. Tak po prostu nie można. - krzyczałam załamana. Jak mam niby to zrobić? Nie mogę przestać go kochać.

- Mieliśmy umowę. Czas ją wypełnić masz dwa księżyce, by Loki wrócił tutaj i o niczym się nie dowie. Będzie wciąż myślał, że jesteś mi coś winna. Jeżeli nie wykonasz tego, zostanie zamknięty w naszych lochach i już nigdy, nie zobaczy świata poza swoją celą. - bez żadnej skruchy to zarządził.

Padłam na kolana i zaczęłam płakać i krzyczeć, nawet nie kontrolowałam swoich poczynań. Poczułam jak od tyłu łapią mnie czyjeś ramiona.

- Mel...

- Wiedziałeś i nic nie powiedziałeś. Nienawidzę cię. - odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam uderzać pięścią w jego tors. Przytulił mnie mocno, a ja wtuliłam się w niego. Cała drżałam.

Mieliśmy wziąć ślub mieć dzieci... Teraz dowiaduje się, że mam złamać mu serce?!

- Ciiiii - próbował mnie uspokoić, ale to nic nie dawało.

- Proszę... wszystko ale nie to. Nie przeżyje bez niego.- wyjęczałam, tak głośno jak tylko byłam w stanie. Wstałam z zimnej złotek podłogi i podeszłam do starca. - Kocham go, nie wiesz co to znaczy? Czy nie kochałeś Friggi?

- Kochałem i wciąż to robię, nawet jak nie jest przy mnie.

- A czy zostawił byś ją i skrzywdził, tak jak mi to każesz zrobić? - nie odpowiedział.

Wyszedł, a ja wybiegłam z pałacu, tak szybko jak tylko potrafiłam. Przebiegłam cały Bifrost płacząc nie wiedziałam do końca drogi przez łzy które leciały strumieniem po moich policzkach.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz