Rozdział 55

332 27 10
                                    

Kiedy Loki zasnął wciąż zastanawiałam się jak to będzie. Razem z Thorem mają udać się do Asgardu, by wszystko załatwić. Prosiłam boga by mnie zabrał, ale za każdym razem odmawiał. Pewnie nie chciał bym spotkała Sygin. Czy byłabym wstanie coś do niej powiedzieć? Oczywiście, że nie. Nie mogłabym nawet na nią spojrzeć. To ona jest teraz moim największym zmartwieniem. Nie chce dla niej i dla dziecka źle, ale czuję, że Loki po urodzeniu dziecka zmieni zdanie i zostanie z nim.

- Długo tak się zadręczasz? - spytał zachrypniętym głosem kłamca i mocniej objął mnie ręka. 

- Wciąż nie chcesz mnie zabrać ze sobą?

- Skarbie wrócę wieczorem. Muszę się upewnić, że Sygin na pewno jest w ciąży i powiadomić Odyn, że rezygnuję z tronu i zostanę z tobą na ziemi. 

Gdyby wszystko było takie proste, jak on to mówi. Czy nie boi się, że wszystko się spierdoli?

- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go.

-Może porozmawiamy na najbardziej interesujący mnie temat.  -  spojrzałam na niego zdziwiona - Na temat ślubu - wyjaśnił.

Szczerze mówiąc zapomniałam o planowaniu ślubu i wszystkiego. Aktualnie nie mam głowy na to. Może się zdarzyć, że w ogólnie się nie odbędzie, a ja zrobię sobie złudną nadzieje. Nawet jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Lokiego, to i tak nasza sytuacja będzie trochę skomplikowana. Przez to wszystko czuję się przytłoczona i potrzebuję chwili odpoczynku.

- Może załatwmy wszystko, a potem będziemy o tym myśleć. Naprawdę nie mam teraz do tego głowy - jego uśmiech blednie - Kochanie coś nie tak? 

- Nie chcesz za mnie wyjść? - zamieram na jego pytanie. Przecież już tyle razy mu tłumaczyłam, że pragnę tego tak mocno jak on. Czasami jego niepewność przenosi się i na mnie, a w tej sytuacji nie chce tego.

- Oczywiście, że chcę. - całuje go namiętnie - Ale chce chwile odizolować się od stresujących sytuacji. Od jakiegoś czasu strasznie boli mnie głowa i źle się czuje. 

Nie chciałam mu o tym mówić, bo i ta ma dużo rzeczy na głowie ale chyba w tej sytuacji prawda jest najlepsza.

- I mówisz mi to dopiero teraz? - powiedział to zdenerwowany, ale wyczułam i troskę w jego głosie. - To my tu się zabawiamy i męczę się takimi pierdołami, a ty dopiero mówisz mi, że już kila dni źle się czujesz?

- Seks mi nawet pomagał. - uśmiecham się, by trochę rozluźnić sytuacje.

- Nawet nie próbuj odciągać od tego mojej uwagi. - wstaję z łóżka - Zawołam Pepper, by się tobą zajęła pod moją nieobecność. - Wzdycham i przykrywam głowę pościelą. Jedyne czego mi teraz brakuję to zmartwienia mamy. Szkoda, że jeszcze nie wynajmie mi nianki.

Słyszę otwieranie szafy więc wychylam się z nad posłania i obserwuje mojego narzeczonego. Chyba to wyczuł bo zmysłowo ściąga koszulkę i zrzuca ją na podłogę. Następnie bokserki. O mój boże! Czy on się teraz odgrywa, za to że mu nie powiedziałam? Nagle pstryka palcami i jest już w pełni ubrany w tradycyjny strój Asgardcki. 

- Nie mogłeś zrobić tego za jednym pstryknięciem. - uśmiecha się tajemniczo, podchodzi całuje mnie na do widzenia. Jednak zanim wyjdzie przez drzwi, odwraca się w moją stronę.

- Mogłem ale wiedziałem, że na pewno chcesz popatrzeć skarbie. - chwytam poduszkę i rzucam prosto w niego. - Wrócę najszybciej jak się da odpoczywaj. 

- Uważaj na siebie. - mówię, ale zapewne tego nie słychy, bo drzwi w tym momencie się zamknęły.

Opadam na łóżko wpatrując się w sufit. Jedyne co mi zostało to odliczanie na przyjście mamy. 

***

Zasnęłam nawet nie wiem kiedy. Musiałam ewidentnie odespać swoje. Przekręcam się na bok ,by sprawdzić która jest godzina. Zaskoczona patrzę, że jest 12. Czyli Lokiego nie ma już 3 godziny. Wstaję i ubieram się w coś wygodnego. Nie żeby moja piżama nie była, ale odkąd wróciłam do kłamcy śpię w samej jego koszulce, więc nie wypada chodzić tak po wierzy. 

Mama miała do mnie zajrzeć, ale może bóg zapomniał jej o tym wspomnieć. Rzeczywiście chce spędzić z nią trochę czasu, bo ostatnio jakoś nie miałyśmy nawet czasu porozmawiać na błahe tematy.

Kiedy stoję pod jej pokojem delikatnie pukam w drzwi - nikt nie odpowiada. Trochę mnie to niepokoi więc otwieram drzwi i wchodzę. Na sam widok po wejściu zaczynam się śmiać. Śpiąca mama rozłożona na fotelu i tata, który również śpi, chyba zakładał jej buty. Brzuch rudowłosej jest już większy, więc domyślam się takie czynności sprawiają jej trudność. 

Kiedy już wycofuje się do wyjścia. Zatrzymuje mnie głos mamy, a raczej jej jęk.

- Tony co ty wyprawiasz, mam iść do Mel bo się źle czuje. - tata nagle się budzi i odruchowa zakłada jej lewy but. - O fałszywy alarm sama przyszła. 

Podchodzę bliżej i już mam ich pytać co się ty stało zanim przyszłam, ale mama mnie wyprzedza. Mówi, że byli wczoraj u jej rodziny. Wrócili z rana a kiedy Loki ich obudził nawet ledwo przytomna wybierała się, no ale cóż zasnęła. Ciąża też pewnie ma coś z tym wspólnego. 

- Przyszłam, bo nie zauważyłam cię u siebie. Zmartwiłam się. - mówi przytulając się do niej.

- Jesteś nie rozważną osobą skarbie - mówi, a ja jedynie widzę spojrzenie taty mówiące "teraz ty się z nią męcz" to rozśmiesza mnie jeszcze bardziej niż widok z przed chwili. - Jak możesz sobie tak chodzić, a jakbyś zasłabła albo nie daj boże coś gorszego?

- Pepper przecież ja nie umieram, po prosty gorzej się czuję.

- Niech ci będzie. Zaraz tata nam przyniesie śniadanie i sobie trochę poplotkujemy. Strasznie się za tobą stęskniłam. 

- Ja z tobą też.

Kiedy Tony przynosi nam posiłek i znika od razu mówiąc, że coś do zrobienia, zasiadamy na kanapie i zaczynamy naszą ucztę.

- Po tym powinnaś się poczuć lepiej - mówi i podaję mi moją ulubioną jagodziankę. Jak ja dawno jej nie jadłam, prawie zapomniałam jak dobrze smakuje. 

- Dziękuje jest przepyszna, aż mam ochotę... - zrywam się na nogi i ile sił w nogach biegnę do łazienki. Kiedy jestem już na sedesem zwracam wszystko chyba z przed kilku dni. Mama odgarnia moje włosy i je podtrzymuje. 

- Spokojnie skarbie - gładzi mnie po plecach. 

Po kilku minutach płuczę usta i wracam na moje poprzednie miejsce gdzie od kilku minut czeka mama. Może ta jagodzianka nie była, aż tak dobra? Siadam ale nie patrzę na moją towarzyszkę, bo wiem co zaraz powie. 

- Robiłaś test? Bo jeśli się nie mylę to jesteś aktywna seksualnie z Lokim prawda? -kiwam głowa - Zabezpieczanie się? - i to właśnie pytanie wbija mnie w ziemie. Zaczynam mieć prześwity w pamięci, gdzie przypominam sobie o naszych kilku razach, ale przecież pilnowaliśmy się.

- Kilka razy o tym zapomnieliśmy, ale nie sądzę, że to ciąża. To pierwszy  raz kiedy wymiotuje, a już od ponad tygodnia mam bóle głowy. 

- Ale i tak powinnaś to sprawdzić. - zza pleców wyciąga pudełko z testem ciążowym. -  w tej chwili nie myślę o niczym, tylko o tym skąd ona go wzięła. Czy kupiła go z myślą, że taka sytuacja będzie miła kiedykolwiek miejsce? 

Mija kilka minut od kiedy wykonałam test. Siedzę oparta o ścianę w łazience i nie mam odwagi spojrzeć na wynik. Cieszyłabym się w dziecka, ale może nie w takich okolicznościach. To i tak skomplikowana sytuacja. Nie boje się też reakcji Lokiego chociaż... nie nie myśl o tym. Będę kochać te dziecko i tak. 

- Ty sprawdź - mówię. Pepper podchodzi i bierze w ręce test.

- Mel...



***

Przepraszam za moją nieobecność, ale dziś zamierzam wam trochę wynagrodzić i wstawie kilka rozdziałów, i może jutro również.😘 

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz