Rozdział 19

644 33 25
                                    

Nagle czytanie książki przeszkodziło mi, pukanie do drzwi. Podniosłam głowę od lektury i zaprosiłam kogokolwiek, kto za nimi stał. Nikt nie wchodził. Odłożyłam książkę na bok i wstałam, podchodząc do wejścia. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz nikogo nie było. Dziwne, czyżbym już zwariowała? Nie spodziewanie moją uwagę przykuło małe zielone pudełko na podłodze, rozejrzałam się jeszcze raz i chwyciłam pakunek. Wróciłam do środka na swoje wcześniejsze miejsce.

Od kogo to może być?

Przez kolor opakowania po głowie chodziła mi myśl, że może to Loki, ale zdałam sobie sprawę, że mnie nienawidzi za to co mu zrobiłam, wiec po co miałby mi dawać prezent. I te jeszcze nasze dzisiejsze spotkanie... świadczyło o tym, że nie był wstanie podarować mi tego.

Otworzyłam niepewnie pudełeczko a moim oczom ukazał się piękny złoty naszyjnik. Przywieszka miała kształt serca, przyjrzałam się i dostrzegłam mały zielony diamencik na środku przywieszki.

Był idealny, bez zastanowienia od razu go założyłam. Ktoś strzelił w dziesiątkę z tym prezentem.

Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie.

- O jezu, mam tylko godzinę na przygotowanie się. - powiedziałam do siebie pod nosem. Lektura musiała mnie wciągnąć, skoro straciłam rachubę czasu.

Wzięłam szybką kąpiel. Wyszłam z łazienki z lokami, które zrobiłam lokówką. Nie często je robiłam, tylko na jakieś specjalne okazję. Dziś postawiłam na mocniejszy makijaż. Brązowe cienie i kreski. Usta podkreśliłam wiśniową pomadką.

Podeszłam do wcześniej, przygotowanej sukienki od taty i założyłam ją na siebie. Podeszłam do lustra, by przyjrzeć się, jak w niej wyglądam. Pasowała jak ulał. Czarna przylegająca do mojego ciał sukienka, sięgała do połowy łydki. Miała wycięcie na jedną nogę i głęboki dekolt podkreślający mój biust. Założyłam jeszcze tylko szpilki i... rzeczywiście błyszczę.

Kierując się do salonu, gdzie już zaczęła się impreza, miałam wątpliwości czy dobrze robię idąc tam. Nagle zaczęłam, wyszukiwać tysiące powodów, by wrócić do pokoju. Jednak przekonałam sama siebie, że to wyjdzie mi na dobre.

Nie lubię wielkich wejść. Spróbuje wejść niezauważona i wmieszać się w tłum. Kiedy ustałam w wejściu, głos mojego taty przeszedł po całym pomieszczeniu.

- Moją piękna córka Melania Stark, której dziś obchodzimy dwudzieste urodziny. Wszystkiego najlepszego kotku! - wykrzyczał w mikrofon a goście zaczęli klaskać i wiwatować na moją cześć.

Nici z mojego planu. Skierowałam się w stronę baru gdzie zobaczyłam przyjaciółkę z Vik. Mijając pierwszy raz widzianych ludzi, którzy składali mi życzenia. Doszłam do swojego celu.

- Witajcie. - przywitałam się z dziewczynami. Natasha pełniła funkcje barmanki, a jej dziewczyna dotrzymywała jej towarzystwa zza lady.

- Wyglądasz seksownie, dziś każdy może być twój. - powiedziała rudowłosa z uśmiechem, na co Vik spojrzała na nią z zazdrością. Zaśmiałam się sztucznie. Mogłam mieć każdego, ale nie jego.

- Wy również cudownie wyglądacie. - usiadłam koło brunetki. Ta podsunęła do mnie kieliszek wódki, który za jednym zamachem wypiłam, lekko się krzywiąc.

Rozmawiałam przez chwilę z parą, gdy podszedł do mnie Thor. Pewnie przed chwilą wrócił z Asgardu. Ku mojemu zaskoczeni nie był sam, a z Jane. Nie miałam zielonego pojęcia, że wciąż są razem.

- Wszystkiego najlepszego! - odezwali się jednocześnie, jakby to zaplanowali, wręczając mi butelkę... wina.

- Dziekuję. - podziękowałam z grzeczności.

- To Asgardzki alkohol, jest bardzo mocny. - wyznał blondyn, obejmując swoją partnerkę ramieniem. Uśmiechnęłam się, podając butelkę Natashy, która schowała go po ladę.

W takim razie to nie głupi prezent, można się napić i nic nie pamiętać po jednym łyku.

Jane szepnęła Thorowi coś na ucho i po chwili podążali na parkiet. Przeszłam się po całym pomieszczeniu spotykając przyjaciół, którzy składali mi życzenia i wręczali prezenty. Wciąż czekałam na Tylera, nie widziałam go pośród tłumu. Nagle, ktoś chwycił mnie za rękę, nikt inny jak wyczekiwany przeze mnie chłopak. Uśmiechnęłam się na jego widok.

- Jeszcze raz sto lat! - mówił głośno, bo na sali panował straszny hałas od muzyki i rozmów innych. Słyszę już to chyba po raz setny dzisiaj, ale zapewne usłyszę jeszcze więcej. Noc jeszcze młoda.

- Cieszę się, że przyszedłeś. - przytuliłam go, zaskoczony na początku, nie wiedział jak zareagować, ale po chwili oddał uścisk.

- Proszę, otwórz. - powiedział wręczając mi kopertę. Wykonałam jego polecenie, w środku znajdowały się dwa bilety na jakiś koncert. Szczerze mówiąc, nie znam tego zespołu. - Za tydzień, ty, ja muzyka, co ty na to?

- Na pewno skorzystam. - jeszcze raz przytuliłam bruneta, złapałam go za rękę prowadząc do baru.

Wypiliśmy kilka drinków, panowałam nad tym ile pije, by znów nie narobić sobie nie potrzebnego wstydu i problemów. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. No może troszkę wypiłam, ale nie za dużo. Byłam świadoma swoich postępowań.

Do naszych uszu dobiegł dźwięk naszej ulubionej piosenki. W pośpiechu ruszyliśmy na parkiet. Wygłupialiśmy się i tańczyliśmy. Po tym utworzę, DJ puścił wolny kawałek. Tyler od razu wystawił w moją stronę rękę, którą chwyciłam. Przyciągną mnie blisko do siebie i ułożył dłonie na mojej tali, a ja swoje zarzuciłam mu na kark. Poruszaliśmy się w rytm piosenki.

To mógł być Loki. Tańczę z innym, a myślę o nim. Przez cały wieczór zapomniałam na chwilę o kłamcy, i no cóż... czar prysł.

Poczułam się nie zręcznie w objęciach Tylera, błądziłam wzrokiem po otaczających nas gościach. Dostrzegłam pijanego tatę, którego pilnowała mama, przez ciąże nie mogła się napić. Widziałam, że i tak świetnie się bawi. Tony potrafi rozśmieszać nawet po alkoholu, śmie twierdzić, że jest nawet zabawniejszy niż zazwyczaj.

Vik i Natasha również tańczyły do wolnego kawałka, wtulone w siebie. Zrobiło mi się ciepło w środku widząc ich miłość. Były takie beztroskie, nie przejmowali się karcącym wzrokiem niektórych goście. Thor siedział przy barze z chłopakami, a Jane próbowała zaciągnąć na parkiet, coś słabo jej szło. Ale sama sytuacja wywołała uśmiech na moich ustach.

- O czym tak myślisz? - z obserwacji wyrwał mnie głos przyjaciela.

- O wszystkim, a co?

- Przez ostanie dwa tygodnie nie odbierałaś, ani nie odpisywałaś. Myślałem, że może przez ten pocałunek...

- Nie, miałam inny powód. - przerwałam Tylerowi. Na moją wypowiedź zrobił zdezorientowaną minę, czekająca na kontynuacje. - Loki... rozstaliśmy się. - posmutniałam.

- Przepraszam nie wiedziałem. A o co poszło jeśli mogę wiedzieć. - O ciebie, a raczej przez ciebie. Jest moim przyjacielem i jednocześnie byłym chłopakiem. Był dla mnie ważny wiązałam z nim dużo wspomnień z przeszłości. Chce go mieć przy sobie, kogoś komu będę mogłam się wygadać, wypłakać w ramie i śmiać.

- Nieporozumienie. - westchnęłam. Nie miałam zamiaru drążyć tematu co zauważył. Dalej tańczyliśmy w ciszy, zbierając myśli.

Kiedy piosenka się skończyła, podziękowałam za taniec i skierowałam się w miejsce, w którym mogłam odetchnąć od przytłaczającej obecności tylu osób. Tyler chciał iść ze mną, lecz wytłumaczyłam brunetowi, że chwila samotności dobrze mi zrobi.

Potrzebuje przerwy, alkohol zaczął dawać o sobie znaki. Spotkałam każdego, ale nie jego. Czy z mojego powodu omija imprezę? Czy aż tak przeszkadza mu moja obecność?

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz