Rozdział 40

479 29 7
                                    

Weszłam do salonu - nikogo niebyło, ale ja postanowiłam usiąść i zawołać potrzebne mi osoby.

- Friday zawołaj Thora i Steva. - powiedziałam w przestrzeń.

- Pana Rogersa nie ma, a pan Thor już tu zmierza.

- Dziękuje.

W wejściu zobaczyłam blondyna z wielkim młotem. Czy ona cały czas z nim chodzi?

- Mel właśnie miałem z tobą porozmawiać. - wyznał bóg, nie tryskał energią jak zwykle. Próbował się uśmiechać, ale to też mu dziś nie szło. Czyli to coś poważnego.

- To dziwne, podsłuchałam trochę waszej wczorajszej rozmowy, ale nie sądziłam, że jestem w to jakoś zamieszana. - usiadł naprzeciwko mnie.

Przyglądał się swoim butom. Miedzy nami panowała cisza, zastanawiał się co ma powiedzieć, a ja byłam ciekawa o co chodzi.

- Odyn cię wzywa. - otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Wiedziałam, ,że to kiedyś nastąpi - ale teraz? Przełknęłam ślinę z trudnością i patrzyłam mu prosto w oczy.

- Możemy polecieć jutro? Nie chce psuć sobie tak pięknego dnia. - powiedziałam błagalnym tonem.

- Powinniśmy dziś ale... niech będzie jutro z samego rana. Bez Lokiego.

- Dlaczego bez niego? - pewnie Odyn wciąż nie zamierza oglądać go w Asgardzie, ale on się zmienił, nie jest tym samym bogiem, który zaatakował New York - Wciąż ma zakaz przebywania tam?

- Nie już go nie ma, ale prosił byś przybyła sama. - kiwnęłam głową, dając znak, że rozumiem.

- Wiesz coś jeszcze?

- Wiem, ale dowiesz się tego jutro, a teraz przepraszam lecę odwiedzić jeszcze Jane przed wylotem.

- Nie zabierasz jej ze sobą? - krzyknęłam, gdy ten wychodził na balkon.

- Jeszcze nie czas na to. - skoczył. Tak po prostu skoczył z wieżowca. Jest Bogiem, będzie żył spokojniej.

***

Pov. Loki

- A ten? - spytał Stark, gdy oglądaliśmy już któryś pierścionek. Nie sądziłem, że to takie trudne. Wszystkie były ładne, ale nie idealne jak moja Melania.

- Nie, to nie to.

- Mam jeszcze to. - ekspedientka wyjęła zza lady małe pudełeczko, gdy je otworzyła moim oczom ukazała się najpiękniejsza rzecz, podkreślam rzecz. Nikt w wszechświecie nie może się równać z moją miłością.

Złoty pierścionek z zielonym brylantem w kształcie serca. To był ten.

- Bierzemy. - stwierdził Tony, gdy zobaczył jak patrzę na zawartość pudełeczka.

- Tak ten jest idealny.

***

Droga powrotna minęła nam w milczeniu. W rękach obracałem pudełeczko. Na pewno jej się spodoba.

- Jak ją poprosiłeś? Nie czekaj, poprawie się - jak ją ubłagałeś ,by się zgodziła? - z zamyślenia wyrwał mnie mój przyszły teść. Może zgodziła się przez naszą wspólną noc, albo po prostu mnie kocha. Obie opcje nie wykluczają siebie.

- Em, po prostu spytałem. - powiedziałem. Nie myśli chyba, że zacznę mu się zwierzać. Jedyna osobą, której mógłbym to robić jest jego córką.

- Tak bo ci uwierzę. Słuchaj nie interesuje mnie, co wy tam w łóżku wyrabiacie. - rzuciłem mu mordercze spojrzenie - Ale tylko spróbuj ją skrzywdzić...

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz