- Dzień dobry, skarbie - to były pierwsze słowa, jakie dzisiaj usłyszałam.
Loki musiał nie spać już od dłuższego czasu, ale nie obudził mnie, żebym się wyspała. W końcu, dziś dzień zamachu na klucz do bransolet.
Czy się stresuje? Cholernie.
Czym? Że zostanę przyłapana? Nie, bardziej że Loki odzyska wolność i mnie zostawi.
Ufam mu i wierzę, że coś do mnie czuję, ale moje wątpliwości krążą mi wciąż po głowie.
- Dzień dobry - odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Była dziewiąta rano. Tony schodzi do warsztatu o jedenastej, miałam jeszcze trochę czasu przed akcją.
- Loki - podniosłam głowę, by spojrzeć mu w te hipnotyzujące zielone oczy - Czy jak... cię uwolnię... no, wiesz... nie zostawisz mnie? - wyjąkałam, te pytanie ewidentnie zaskoczyło go. Spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił "nie ufasz mi?".
- Dlaczego miałbym uciec od najpiękniejszej i najmądrzejszej kobiety na świecie - pocałował mnie w czoło, na co się uśmiechnęłam.
Może za bardzo to przeżywam. Czekam na chwile, w której będę przechadzać się z Lokim ulicami New Yorku i każdy zobaczy, że jest mój, a ja jestem jego.
- Muszę się zbierać, ty zostań tu, jak załatwię klucz, od razu tu przyjdę - wstając z łóżka, złożyłam mu namiętny pocałunek na ustach, chciał mnie przyciągnąć do siebie, bym została jeszcze na chwilę, ale nie miałam czasu, Wymknęłam się z jego uścisku i w piżamie wyszłam z pokoju.
Rozejrzałam się po korytarzu. Nikogo nie było. Skierowałam się cicho w stronę warsztatu. Musiałam zjechać windą na odpowiednie piętro.
Drzwi windy otworzyły się zaraz z charakterystycznym dźwiękiem. Znów rozejrzałam się, czy nie ma nikogo.
Stałam pod wejściem do pracowni. Wystarczyło podać kod dostępu, zwinąć klucz i wyjść. Prościzna. Jednak dopadły mnie kolejne wątpliwości...
Co jeśli zaatakuje Ziemię po raz drugi? Czy Tony mi wybaczy?
Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie te myśli.
Podeszłam do panelu bezpieczeństwa. Wstukałam odpowiednie cyfry. Po chwili drzwi się otworzyły i weszłam do środka.
Warsztat był jak duża hala. Kolejka samochodów, dużo ekranów i wszystkie zbroje, jakie do tej pory stworzył tata.
Wiedziałam, gdzie trzyma ważne rzeczy. Ufał mi i pokazał swój schowek. Nie sądziłam, że kiedyś przyda mi się ta wiedza. By okraść swoją najbliższą osobę.
Znalazłam się przy ciemnym biurku na środku pomieszczenia. Leżały na nim jakieś plany budowy jego skafandrów. Pracował nad czymś nowym.
Chwyciłam za uchwyt od małej półki biurka. Jak to powtarzał, najlepiej kryć rzeczy w miejscach, które wyglądają niepozornie. W tym przypadku, szafka była idealnym rozwiązaniem, ktoś zapewne szukałby tajnego przejścia, sejfu, niczym z filmu science-fiction.
Klucz był na samym wierzchu.
-Och, Tony - westchnęłam - Dlaczego zostawiasz tak ważne rzeczy w takich miejscach? - niby niepozorne, ale byłam jego córką, dobrze go znałam.
Schowałam klucz do kieszeni. Odwróciłam się w kierunku drzwi wyjściowych. Nagle... same się otworzyły.
Na serio? Kogo tam znowu niesie?

CZYTASZ
Love is fake // Loki Laufeyson
Fanfiction~Kocham cię! ~ krzyknęłam zdzierając sobie gardło ~Kłamiesz ! Nikt nie kocha potwora! Rozumiesz! ..