Rozdział 31

616 28 38
                                    

- Gotowa? Ile można się malować i tak bez tego wyglądasz cudownie. - po raz kolejny się pytał, gdy od 30 minut siedziałam przed lustrem.

- Wiem, dla ciebie zawsze jestem piękna, ale innym też chce się podobać. - uśmiechnęłam się, kończąc swoje dzieło.

- Jak to innym? Chcesz bym zabił każdego, kto spojrzy na ciebie z pożądaniem lub co gorsza kogoś, jak pomyśli sobie coś nieprzyzwoitego?- zażartował, choć wiedziałam, że byłby w stanie to zrobić.

Przed pałacem czekały na nas przygotowane konie. Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na pałac. W oddali zobaczyłam Odyna, który zmierzał w naszym kierunku.

- Tak wcześniej nas opuszczacie? - spytał z udawanym żalem, a przynajmniej tak sobie wmawiałam, a to wszystko przez opowieści kłamcy.

- Nasze miejsce jest na ziemi. - odrzekł Loki, patrząc na niego obojętnie. Zrobił tym na mnie wrażenie. Bez słowa pożegnania, poszedł po nasz bagaż z pokoju. Zostałam sam na sam ze starcem.

- Pamiętasz o naszej umowie? - przyglądał mi się swoim jednym okiem.

- Jak mogłabym zapomnieć. Nie wiem tylko co taka ja, będę mogła dla ciebie zrobić Wszech ojcze. - wyznałam, karcąc się w myślach za obowiązek zwracania się do niego takim wyrażeniem.

- W gruncie rzeczy, jesteś bardzo cenna. Dowiesz się jeszcze tego. - powiedział tajemniczo, zmarszczyłam brwi - Do zobaczenia Melanio. - lekko się ukłoniłam, bo tak było trzeba, a on spacerkiem udał się do sobie jedynie znanego miejsca.

- Czego chciał? - nim zdążyłam się obejrzeć książę stał koło mnie.

- Niczego, pożegnał się. - uśmiechnęłam się sztucznie, nie chcę przypominać mu o przysłudze dla Odyna.

Wsiedliśmy na konie, galopowaliśmy na Bifröstcie. Kiedy znaleźliśmy się w złotej kopule, znowu spotkaliśmy Haimdalla. Ciekawi mnie gdzie on śpi, o ile w ogóle to robi?

- Na ziemie prosimy. - uśmiechnęłam się w stronę czarnoskórego. - i dowodzenia. - dodałam.

- Niedługo się znowu spotkamy. - popatrzył na mnie, Loki widząc to chwycił moją dłoń, przyciągając do siebie.

- W najbliższym czasie nie zamierzamy wracać. Może na śmierć Odyna, nie wcześniej. - uśmiechnął się złośliwie do strażnika, ale on tak, jak i ja wiedział, że nastąpi to niedługo. Tego najbardziej się boje. W końcu mężczyzna wie wszystko, racja? Wie kiedy wrócimy, a szczególnie kiedy ja.

Ten piękny widok tęczowej poświaty jest nieziemski. Gdybym mogła oglądałabym go ciągle, ale nie wiążę się z tym nic ciekawego. Otworzyłam po chwili oczy, wtulona w mojego partnera. Ach, Stark Tower... nie ma to jak w domu. Moją uwagę przykuło miejsce, w którym się znajdowaliśmy bo na pewno to nie nasz pokój. W pomieszczeniu było czuć mocne męskie perfumy, od razu je rozpoznałam, w końcu sama je wybierałam na urodziny Steva.

- Co wy tu robicie? - spytał tak samo zaskoczony blondyn co my.

- Przepraszam, nie chcieliśmy ci przeszkodzić, nie wiedziałam gdzie wylądujemy. - kłamca przyglądał się zabójczym spojrzeniem Steve, jednak postanowił nie odzywać się.

- No co ty Mel, cieszę się że wróciłaś, nie było cię tyle czasu, sądziliśmy, że cię zabił. - podszedł przytulając mnie mocno, nie zważając na Lokiego.

- To tylko jeden dzień. Tak? - skierowałam pytanie do psotnika, blondyn odsunął się i spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Nie do końca w Asgardzie czas płynie wolniej, tu to może był tydzień twojej nie obecności. - powiedział, niepewny mojej reakcji. Zamurowało mnie. Słucham? Zostawiła rodziców na tydzień nie mówiąc im o tym? Oj będą kłopoty.

- O nie. Musze znaleźć Tonego. Chodź. - rzuciłam do szatyna, chwytając jego rękę, kierując się do drzwi - Pa Steve! - dodałam, kiedy wychodziłam z pokoju.

Szybko ruszyłam w stronę salonu. Wchodząc, wzrokiem odnalazłam tatę siedzącego na swoim ulubionym fotelu z whisky.

- Przepraszam. - wypaliłam, puszczając dłoń kłamcy, od razu podbiegając do niego, rzuciłam się na jego szyje, gdy zaskoczony gwałtownie wstał. Jakby zobaczył ducha.

- Zwariowałaś! - krzyknął mi do ucha podczas przytulasa, był zły, to mogłam już na początku stwierdzić - Nie było cię tydzień. Jesteś dorosła ale... ale jesteś moją córeczką i chciałbym wiedzieć, gdy wylatujesz na inna planetę. - odsunęliśmy się od siebie. Zrobiło mi się strasznie głupio. Zachowałam się jak jakaś nastolatka, co ucieka z domu. Odwróciłam się do Lokiego..., który zniknął, a jakby inaczej. Może przygnębił go widok jak witam się z Tonym?

- Udaliśmy się na pogrzeb jego matki. Byliśmy tam jeden dzień, ale tu czas płynie inaczej. Chciałam dobrze. - spuściłam głowę, gdy wciąż patrzył na mnie tym swoim spojrzeniem, którego nie lubiłam, oznaczało, że jest zawiedziony. Lecz po chwili zamienił się na lekki uśmiech.

- Tęskniłem. Postąpiłaś tak jak należy. Napawasz mnie dumą coraz bardziej. - uśmiechnęłam się na te miłe słowa.

- Pepper nadal u rodziców?

- Tak, ale wraca za kilka dni, a wtedy nie obranie cię przed reprymendą, bo i ona się zamartwiała. Nawet chciała wracać, ale jej nie pozwoliłem. Czułem, że za chwile wrócisz. Taki instynkt ojcowski. - uniósł głowę dumnie. Schlebiać sobie, to tylko on tak potrafi.

- Idę do Lokiego, nie powinien być sam. - rzuciłam i ruszyłam do pokoju w, którym zapewne przebywał bóg.

- Czekaj! - krzyknął, odwróciłam się - List do ciebie, nie chciałem czytać, jesteś duża, prywatność przede wszystkim. - podał mi kopertę i z powrotem skierowałam się do swojego celu.

Kto pisze listy w tych czasach? Nigdy żadnego nie dostałam, a tu proszę, na kopercie nie ma nadawcy.

- Wróciłam, dlaczego zniknąłeś. - mówiłam głośno w pokoju, drzwi do łazienki były zamknięte pewnie był w środku. Nie otrzymywałam odpowiedzi. - Kochanie? - zaniepokoiłam się, zapukałam, mogłam wejść, ale w sumie nie wiem czemu, nie weszłam od razu. Pociągnęłam za klamkę, zamknięte. Co on tam robi? - Otwórz! - krzyknęłam już trochę zmartwiona. Coś było nie tak. Przyłożyłam głowę do drzwi nasłuchując się jakichkolwiek dźwięków. Zdziwiłam się gdy usłyszałam... przyśpieszony oddech. - Jeżeli nie otworzysz, sama to zrobię, a wtedy będę zła. - nie ma odpowiedzi? Okej nie ma problemu.

Znalazłam szybko zapasowy klucz. Otworzyłam szybko i wręcz wparadowałam do łazienki. Zamrugałam szybko, jak znalazłam w środku niebieskiego mężczyznę. Przyjrzałam się mu, to.. był Loki?

- Wyjdź! - rozkazał oschłym tonem. Czy on naprawdę sądził, że się jego posłucham? Postawiłam krok w jego stronę.

- Nic się nie dzieje. - próbowałam go uspokoić.

- Nie podchodź! - panikował, a mnie zabolało jego nastawienie. Kiedy byłam bliżej chciałam położyć rękę na jego policzku, lecz gwałtownie się odsunął.

- Nie boję się. Kocham cię. Twój wygląd, nie ma najmniejszego znaczenia. - wyznałam, znalazł się pod ścianą, w końcu moje wcześniejsze zamierzenie się udało.

- Jestem odrażającym potworem. Przeklętym Lodowym Olbrzymem. - wyszeptał, pocałowałam jego jeszcze bardzie zimniejsze, niż zwykle usta.

- To nie prawda, znam cię i nim nie jesteś. Jesteś piękny. - patrzyłam mu w jego teraz intensywnie czerwone oczy.

Nie wiem dlaczego się przemienił, ale do wyjaśnień musi trochę ochłonąć.



***

Jak wasze wrażenia po trailerze Spider-man: No Way Home? Ja już nie mogę się doczekać grudnia!

Na chwilę obecną czekam na każdą środę na nowe odcinki What If...?

Przepraszam, że wstawiam rzadziej rozdziały, ale wiecie wakacje... W rok szkolny pewnie będą częściej.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz