Rozdział 1

1.2K 66 47
                                    




- Panienko Melanio Stark, jest godzina dziewiąta rano - usłyszałam głos sztucznej inteligencji i w tym samym czasie zasłony automatycznie odsłoniły duże okna, wpuszczając do mojego pokoju jasne promienie słońca.

- Dzięki Friday - podziękowałam i usiadłam na łóżku, rozglądając się po wielkim pokoju.

Ściany były jasno szare, po obu stronach wielkiego łoża stały dwie białe szafki nocne. Naprzeciwko wielka jasna szafa z lustrem, obok biurko, na którym były porozrzucane książki. Nad biurkiem wisiała szafka na książki, która uginała się wręcz po ciężarem wielu lektur. Na przeciwko były dwie pary drzwi, jedne prowadzące do jasnej nowoczesnej łazienki z wanną i prysznicem, natomiast drugie do wyjścia.

Wstałam z łóżka kierując się do łazienki na poranną toaletę. Po 20 minutach świeża i pachnąca otworzyłam szafę, wyjęłam z niej czarne dżinsy i błękitną, luźną bluzkę na krótki rękaw. Ubrałam jeszcze do tego białe trampki na podwyższeniu, bo, jak można się domyślić, nie należę do wysokich osób. Ustałam przed lustrem przyglądając się swojej smukłej i wysportowanej  sylwetce. Długie blond włosy związałam w luźnego koka i zrobiłam delikatny makijaż, podkreślając nim moje piękne niebieskie oczy.

Gotowa wyszłam z pokoju, skierowałam się do kuchni. Już na wejściu zdołałam usłyszeć dziwną rozmowę Fury'go z tatą.

- Co z tego, że ma jakieś tam głupie bransolety. Jest zagrożeniem.- Tony próbował być spokojny, ale ciężko mu szło.

- "Te jakieś tam głupie bransolety", jak to powiedziałeś, blokują jego magiczne zdolności, czyli, jak możesz się domyślić, zagrożenie jest niewielkie - powiedział, jak zwykle ze spokojem, czarnoskóry mężczyzna. - To nie jest prośba, lecz rozkaz, zostanie tutaj, a wy będziecie go pilnować - dodał, delikatnie unosząc głos.

Widziałam zza ściany, jak Tony kipi ze złości. Postanowiłam wyjść z ukrycia i go uspokoić, żeby przypadkiem nie rzucił się na szefa.

- Witaj, Fury - uśmiechnęłam się do niego, na co jak zwykle nie odpowiedział, jedynie na mnie spojrzał - Tato, zrobię nam śniadanie - wymyśliłam na szybko, by rozluźnić napiętą atmosferę i chwyciłam go za rękę, prowadząc w stronę wielkiego stołu, gdzie siedziała reszta i zajadała już śniadanie.

- Hej, już po zebraniu? - spytałam Steva, Natashę i Thora, którzy siedzieli przy stole.

- Cześć. - powiedzieli jednocześnie, podnosząc wzrok na mnie.

- A więc, gdzie on jest?- posłałam pytanie w stronę Thora, spojrzał na mnie z zapytaniem.

- Loki? - zapytał, jakby nie był pewny, czy pytam akurat o niego, skinęłam głową nadal czekając na odpowiedź.

- U siebie w pokoju, wie, że nie jest tu mile widziany. - wtrąciła się czarna wdowa.

~Odwiedzę go, ale nie teraz, bo Tony na pewno mnie tam nie puści, wymknę się jak będę pewna, że nikt mnie wtedy nie zobaczy.~ powiedziałam w myślach.

Zrobiłam cztery kanapki i dwie kawy, dla mnie i taty. Nadal przeżywa, że nawet w jego własnym domu nie ma nic do powiedzenia. Jedliśmy rozmawiając i żartując. Tak to już u nas było, jak rodzinka zasiada na wspólne posiłki.

Po skończonym jedzeniu zostałam sama, wstawiłam brudne naczynia do zlewu i sprzątnęłam ze stołu. Niby to nie był mój obowiązek, ale wiem, że Avengers mają ważniejsze rzeczy do roboty niż dbanie o porządek.

- Friday, zaprowadź mnie do pokoju naszego gościa - powiedziałam w przestrzeń, po chwili na podłodze pojawiła się czerwona linia.

Podążałam za nią, aż zatrzymałam się przed ciemno brązowymi drzwiami. Wzięłam dwa głębokie wdechy.

~W końcu to przestępca, no nie?

Zapukałam. Ale nikt mi nie opowiedział.

~Może go nie ma. Ale Thor mówił, że jest u siebie~ zamyśliłam się

Zapukałam kolejny raz, głośniej i pewniej. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich wysokiego mężczyznę z ciemnymi kruczymi włosami. Jego oczy aż świeciły zielenią. Mogłabym się założyć, że świecą w ciemności. Twarz była blada, ale nie tak, jakby był chory, taki był zapewne jego urok. Ostre rysy twarzy sprawiały, że wyglądał przystojnie.

~Jest przystojny jak na złoczyńcę ~ pomyślałam.

- Wiem - nagle usłyszałam jego głos.

~Czy on mi czyta w myślach?~ zestresowałam się czując jednocześnie zażenowanie, od razu zrobiłam z siebie durnia.

- Tak, czego chcesz?- zapytał z obojętnym wyrazem twarzy.

- Ja... ja.. - zająkałam się, łapiąc z nim kontakt wzrokowy - Chciałam się przywitać -  powiedziałam trochę pewniej.

- Zrobiłaś już to, więc żegnam- zamknął mi drzwi przed nosem.

~Co za dupek! ~ pomyślałam wchodząc do swojego pokoju, okazało się, że jest na przeciwko jego.

Usiadłam na łóżku, zdenerwowana jego zachowaniem. Po chwili zadzwoniła do mnie Natasha. Odebrałam, próbując opanować się po aroganckim zachowaniu tego jelenia, spytała, czy mam ochotę pójść z nią i Stevem do kina. Oczywiście się zgodziłam. Uwielbiam oglądać, a w towarzystwie przyjaciół sprawia to jeszcze większą radość.

Założyłam na siebie jeszcze tylko czarną, skórzaną kurtkę i zjechałam windą na parking, na którym już na mnie czekali. Jechaliśmy śpiewając głośno piosenki z Nat. Steve na pewno by się przyłączył, ale prowadził samochód, więc chcąc nie spowodować wypadku tylko się uśmiechał, co raz spoglądając na nas. A raczej na mnie, od dawna zauważyłam, że patrzy na mnie trochę inaczej, niż wcześniej, ale udawałam, że nic nie widzę. Nie chciałam zepsuć naszej relacji albo go skrzywdzić, bo jakby nie patrzyć, był naprawdę przystojny i miły. Idealny kandydat na chłopaka. Jednak nie szukam miłości.

*kilka godzin później

Zmęczona dzisiejszym dniem rzuciłam się na łóżko. Po seansie kinowym Natasha zaproponowała zakupy, musiała coś kupić, więc wraz ze Stevem postanowiliśmy jej towarzyszyć. Kiedy Nat wchodziła do sklepów, czekaliśmy na nią przed nimi. Sam na sam z Kapitanem Ameryką. Bałam się, że może skorzystać z okazji i... nawet nie chcę myśleć o tym, że musiałabym znaleźć jakąś pierwszą lepszą wymówkę na jakieś zaproszenie z jego strony.

Nie mając na nic siły, zasnęłam na łóżku, nawet nie zdejmując ubrań, a tym bardziej butów.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz