Rozdział 52

525 34 13
                                    

- Chcesz pogadać skarbie? - spytał mnie Loki. Nie chciałam ale muszę. Mam wyrzuty sumienia i cała ta sytuacja mnie przerasta.

- Chyba tak. - mówię cicho, kłamca uśmiecha się delikatnie i siada koło mnie, chwytając mnie za rękę. Biorę głęboki wdech i zamieram wyznać mu całą prawdę. - Kiedy poleciałam z Thorem prosić o to byś mógł pożegnać się z Friggą. Zgodził się pod warunkiem, że będę mu wina przysługę. Wiem, że od początku to ci się nie podobało, ale przecież to bóg i myślałam, że nie będę wstanie mu w niczym pomóc. Wszystko dobrze się układało do czasu. W najpiękniejszy dzień mojego życia dowiedziałam się, że Odyn chce mnie widzieć. - ścisnął moją dłoń mocniej, a ja na samą myśl, o tym dniu powstrzymywałam łzy. - Okłamałam cię, że z Thorem jadę na zakupy, bo wiedziałam, że jakbyś się dowiedział, gdzie tak na prawdę zmierzam, nie puścił byś mnie.

- I tu masz racje, chronił bym cię. Wciąż chce cię chronić. - uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go szybko w policzek.

Teraz najtrudniejsza część. Ale nie mogę się teraz wycofać.

- Kiedy tam byliśmy, zostałam sama z nim. Powiedziałam, że jesteśmy zaręczeni i się kochamy, a on... eee... zaczął mówić, że jestem nie warta ciebie, broniłam się, ale na na marne. Kazał mi cię zostawić, złamać serce, zniszczyć, bo jeśli bym tego nie zrobiła... zamknął by cię i nigdy nie wypuścił. - mówiłam to cała zapłakana.

- Ciii, Odyn jest okrutny, i byłem zły ale teraz rozumiem, że ty też chciałaś mnie chronić. - przeciągnął mnie na swoje kolana i zaczął kołysać mną, jak małym dzieckiem. Do tego masować swoją zimną ręką moje plecy, by mnie uspokoić.

- Ale ja ci powiedziałam takie okrutne rzeczy i wiedz, że nigdy tak nie myślałam, ale musiałam coś zrobić byś mnie znienawidził. Tak było prościej. Przepraszam cię...

- Mela, spójrz na mnie. - uniosłam oczy i nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. - Nie mam ci tego za złe nie tobie. Byłaś pionkiem w jego grze. Żałuje tylko tego, że w takich okolicznościach się spotkaliśmy, bo gdyby nie to nigdy bum się o tym nie dowiedział.

Nachylił się i wbił w moje usta. Kocham ich smak, mogłabym go ciągle próbować. Zmienił pozycje i zawisnął nade mną kiedy leżałam na łóżku. Rękoma zaczął wodzić po moim ciele, rozpalając mnie od granic możliwości. Poczułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze, gdy jedną ręką zdejmuje mi bluzkę.

- Loki... - szatyn, przestaje swoich czynności i patrzy na mnie ze zdezorientowaniem.

- Przepraszam ja... nie powinienem, w końcu nie jesteśmy razem i w ogóle...

- Nie, nie o to chodzi, bo chce tego, ale nie mogę do puki nie powiem ci czegoś jeszcze. Nie chce mieć wyrzutów sumienia. - Kiwa głowa i pomaga mi usiąść.

- A wiec i ja coś powiem, ale proszę zacznij.

- Kiedy cię nie było... ja... polubiłam się bardziej ze Stevem. - na te słowa jego twarz objęła obojętny ton i zacisnął szczękę - Ca...całowaliśmy się. - widzę ból, ale i poczucie winy pomieszane ze złością - kilka razy - dodaje szybko, nie będę go więcej okłamywać.

- Kurwa. - mówi wstając i nerwowo chodząc po pokoju.

- Przepraszam, ale byłam zagubiona do niczego więcej nie doszło, była i jestem tylko twoja. - walną pięścią w ścianę, powodując lekkie wgniecenie.

- Nie chodzi mi o ciebie. - teraz już niczego nie rozumiem. Nie jest zły na mnie to na kogo? - Ja zrobiłem, a raczej robiłem coś gorszego. Nie mogę ci teraz spojrzeć w oczy, chciałem to przemilczeć i ukryć...wstyd mi.

Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego policzku. Miał załzawione oczy i wyglądał jakby zrobił coś bardzo złego. Domyślam się o co chodzi, ale jednak nawet przed sobą, nie chce tego przyjąć do wiadomości.

- Pieprzyłem Sygin, odkąd wróciłem na Asgard. - wstrzymuje oddech, a łzy same napływają mi do oczu. Nie wiem co powiedzieć, wiec po prostu patrzę na mężczyznę moich marzeń. - Proszę powiedz coś, krzycz lub mnie bij, rzucaj wszystkim co będziesz miała pod ręką, ale nie siedź cicho. - wzdycham uśmiechając się.

- Kocham cię Loki Laufeyson.

-Przestań wiem, że cię zraniłem. Nie udawaj, że wszystko jest w porządku.

- Nic , nawet największe zło jakie mi uczynisz, nie jest w stanie sprawić, że przestane cię kochać.

- Nie było w tym uczuć, kocham tylko cię, ale cierpiałem.

Całuje go nie zważając na nic, nie obchodzi mnie co robił, kiedy mnie nie było, a raczej nie było nas. Początkowo jest zaskoczony ale odwzajemnia. Nie myśląc o niczym prócz chęci jego bliskości pociągam go w stronę łóżka, na które go popycham. Zdejmuje swoją bluzkę i siadam na nim okrakiem. Kłamca jest jak sparaliżowany boi się mnie dotykać. Ale ja wciąż nie przestaje. Zdejmuje stanik, chwytam jego dłoń i nakierowuje na moje gołe piersi. Nagle wracam do normalności i zaczyna je pieści. Ściska, ciąga i masuje. A ja wije się na nim z podniecenia jakie jest pomiędzy nami. Nagle przewraca mnie pod siebie i siada okrakiem na moim udach. Oboje oddychamy ciężko, ale to jeszcze bardziej zachęca nas do działania. Ściąga swoje ubrania zostając w bokserkach i zabiera się za mnie rozbierając do naga. Uwielbiam widzieć go takiego... szczęśliwego.

- Zróbmy to - ledwo udaje mi się wyjęczeć. Uśmiecha się seksownie i zdejmuje bokserki, ukazując swojego penisa. Stęskniłam się szczerze za nim.

Pochyla się jeszcze, by złączyć nasze usta, odwracając moją uwagę pocałunkiem, wchodzi we mnie całą długością. Jęknęłam z zaskoczenie, jednak Loki zaczyna poruszać się we mnie płynnymi ruchami, jedną ręką bawi się moimi piersiami na zmianę, a drugą ściska boje udo. Ja błądzę po jego rozpalonym ciele. Jęczę głośniej, gdy przyśpiesza swoje ruchy.

- Loki!

- Mel! - krzyczymy jednocześnie, gdy spełnienie zawłada naszymi ciałami. Wychodzi ze mnie, opadając na materac obok mnie. Nasze nierówne oddechy mieszają się ze sobą. Mężczyzna przyciąga mnie do swojego boku i przykrywa nas kołdrą. Czuje, że to jest miejsce, w którym właśnie powinnam być.

- Przepraszam. - mówi, a ja patrzę na niego zdezorientowana. - Wybaczysz mi to co było z Sygin?

- A ty wybaczysz mi Steva?- kiwa twierdząco głowa. - W takim razie zapomnijmy o tych rzeczach i cieszmy się sobą.

- Mam jeszcze jedno pytanie. - wstaje z łóżka, a ja mogę oglądać jego piękne nagie ciała, nawet po takim czasie nie wstydzimy się swojej bliskości i nagości. Widzę, że ręką wskazuje mi bym podeszła do niego, co od razu robię. Musimy wyglądać bardzo śmiesznie stojąc na środku pokoju goli. - Wiem, że przed nami jeszcze trochę czasu, aż wszystko wróci do normy. Wiedz, że jesteś jedyna kobietą w moim życiu - klęka, a ja zamieram. W jego ręce pojawia się mój, a raczej były pierścionek zaręczynowy. Czyli przez cały czas go miał. - Wyjdziesz za mnie Melanio Stark? Znowu?

Nie wiem co odpowiedzieć, jestem tak zaskoczona, że stoję jak głupia i uśmiecham się przez łzy.

- Oczywiście - mówię po chwili, na co bóg wstaje, zakłada pierścionek na mój palec i całuje mnie. Podnosi mnie delikatnie, co wykorzystuje i obejmuje go nogami w pasie. Czuje jak prowadzi nas w stronę łóżka.

Czyli będziemy świętować.


***

Przepraszam, że rozdział wstawiam trochę późno, ale nie miałam czasu go sprawdzić.

Mam nadzieję, że podoba wam się taka pikanteria, a jeśli nie to przepraszam.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz