Rozdział 4

963 53 39
                                    

Leżałam wtulona w Lokiego, nie spaliśmy od kilku minut, ale żadne z nas nie chciało zagłuszyć przyjemnej ciszy, w której trwaliśmy. Po kryjomu zerkałam na profil kłamcy. Jego czarne, długie włosy były potargane, co dodawało mu uroku.

~ Z rana wygląda jeszcze bardziej seksownie niż zwykle ~ pomyślałam, delikatnie się uśmiechając.

- Ty też nie wyglądasz źle - powiedział swoim zachrypniętym głosem. Kompletnie zapomniałam, że potrafi czytać w myślach, od razu się za to skarciłam.

- Nie możesz czytać mi w myślach! - zdenerwowana, podniosłam głowę, by dokładnie zlustrować jego twarz, na której malował się cwaniacki uśmieszek.

- Ja mogę wszystko - objął mnie ramieniem i znowu przyciągnął do siebie. Nie opierałam się, czułam, że delikatnie się rumienię - Skarbie.. -dodał po chwili, totalnie mnie zamurowało. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. Kiedy miałam już coś powiedzieć, nagle z impetem drzwi do pokoju otworzyły się, a przez nie wszedł zdenerwowany Tony. Odruchowo, jak poparzeni wstaliśmy z łóżka, kończąc przyjemności.

- Co się tu dzieje?! - krzyknął, spoglądając to na mnie, to na Lokiego. Nic pomiędzy nami nie zaszło, ale dla taty może to dziwnie wyglądać, kiedy jego córka leży wtulona w jego wroga.

- Uspokój się - powiedziałam spokojnym, zachrypniętym głosem - Wszystko ci wytłumaczę. -podeszłam do niego, chwytając jego dłoń i prowadząc nas do mojego pokoju.

Usiadłam na łóżku, przecierając zaspane oczy. Tony uczynił to samo, próbował udawać opanowanego, jednak wiedziałam, że jest bardzo zły. Przez chwile siedzieliśmy w ciszy. Oboje pogrążeni w swoich myślach.

- Nie mogę spać - przerwałam panującą ciszę - Teraz moje koszmary trwają dłużej, Loki usłyszał mój krzyk i przyszedł do mnie - kontynuowałam, po czym tata tylko spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem - Obudził mnie z niego, a ja poprosiłam, żeby ze mną został. Bałam się zostać sama w pokoju. - dodałam, spuszczając głowę.

- Wiesz, że jestem przy tobie. Rozumiem twoje koszmary, wiem, ile przeszłaś, ale nie proś go o pomoc; jeszcze cię skrzywdzi! Zawsze możesz zawołać mnie i z tobą zostanę -powiedział, podnosząc mój podbródek do góry, tak, żebym mogła spojrzeć mu w oczy.

- Rozumiem, ale przy nim naprawdę dobrze spałam, nie pamiętam, kiedy miałam tak spokojny sen - powiedziałam niepewnie. Nie wiedziałam, jak zareaguje na to Tony. Nie lubią się bardzo i to widać na pierwszy rzut oka. Nie bałam się wytłumaczyć tego tacie, ponieważ traktowałam go jak najlepszego przyjaciela.

- Nie lubię go - powiedział krótko - ale jak ci to pomaga, to nic nie mogę zrobić. Tylko obiecaj, że nic się miedzy wami nie wydarzy. Nie ufam mu i nie chcę, żeby cię skrzywdził. - dodał po chwili, obejmując mnie ramieniem, wtuliłam się w jego tors.

Nie wiedziałam, jak może w ogóle pomyśleć, że coś mnie może łączyć z kłamca, nie znałam go za dobrze, ale jednak czułam się przy nim bezpiecznie. To tyle, nic więcej.

- Obiecuję, on tylko mi pomaga. Nie jest w moim stylu, przecież wiesz. - uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.

- Wiem i ufam ci - powiedział, wstając i całując mnie w czoło.

*dwa tygodnie później

Atmosfera w wieży nieco się rozluźniła. Wszyscy, no, może oprócz Steve'a przyzwyczaili się do obecności Lokiego, a nawet go tolerowali, bo akceptacją bym tego nie nazwała. Żartowali z niego, na co on nie pozostawał im dłużny. Czułam się względnie szczęśliwa, w głównej mierze dzięki kłamcy. Jego obecność w moim łóżku neutralizowała moje koszmary. Niestety, kiedy masz wrażenie, że lepiej być nie może, wszystko zaczyna się walić.

- Cześć wszystkim. - powiedziałam, wchodząc do salonu. Dopiero teraz zauważyłam ich zdenerwowane miny. W moją stronę zbliżył się tata, w mgnieniu oka zamknął mnie w szczelnym uścisku. To oznaczało, że wydarzyła się jakaś poważna sprawa.

- Muszę ci coś powiedzieć. - szepnął mi do ucha. Spojrzałam na pozostałych, którzy nagle jednocześnie spuścili wzrok. Jedynie Natasha wciąż przyglądała mi się, jakby... ze współczuciem?

Tony, chwytając mnie za rękę, poprowadził w stronę windy. Rzuciłam ostanie spojrzenie na Steve'a, Natashę, Clinta i dziwnie cichego Thora, któremu przecież nigdy nie zamykała się buzia.

Tata ostatni raz był tak zestresowany, gdy leżałam w szpitalu, więc sytuacja jest poważna. Zastanawiało mnie, czy jest ona związana z Lokim, czy może z kimś innym. Windą wjechaliśmy na czterdzieste trzecie piętro, na którym było laboratorium. Czy chce zrobić mi jakieś badania? A może to on jest chory? Nagle i ja zaczęłam się niepokoić. Zatrzymał się dwa metry przed wejściem i odwrócił się w moją stronę.

- Nie... nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć... - jąkał się miliarder - Ktoś czeka tam na ciebie. - dodał po chwili namysłu. Przytulił mnie jeszcze mocniej, niż za pierwszym razem. Odsunął się kawałek, gestem ręki wskazując drzwi.

Wzięłam głęboki wdech, gdyż nie wiedziałam, czego mogę się tam spodziewać. Nie miałam za dużo przyjaciół, oprócz Avengersów, a tak naprawdę to nie miałam żadnych przyjaciół nie licząc ich i Lokiego. Wpisałam kod bezpieczeństwa. Nagle drzwi się otworzyły, wchodząc do pomieszczenia od razu zauważyłam jakąś postać stojącą tyłem do mnie i wyglądającą przez duże okno z widokiem na miasto. Z daleka, jej postura wskazywała wysoką, szczupłą kobietę. Z każdym krokiem w jej stronę moje serce biło coraz szybciej. Kiedy byłam zaledwie trzy metry za nią, kobieta odwróciła się w moją stronę, obejmując mnie swoimi chłodnymi dłońmi.

- Przepraszam, czy my się znamy? - spytałam, zdezorientowana cała sytuacją. Obca osoba nagle rzuca ci się w objęcia, można się wtedy bardzo zmieszać emocjonalnie.

- No, tak, nie pamiętasz mnie... Cholerny Stark - wypuściła mnie z uścisku, po czym odsunęła się na bezpieczną odległość.

- Jestem Melania Stark - uśmiechnęłam się sztucznie. Zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jak się nazywa, ale wyglądała znajomo, chyba już ją kiedyś gdzieś widziałam. Miałą krótkie blond włosy, niebieskie oczy. Nosiła bardzo mocny makijaż, jakby próbowała ukryć swoją naturalną urodę. Kobieta spojrzała na mnie z zażenowaniem wynikającym z obecnej sytuacji.

- Alexis Woods - powiedziała uważnie, przyglądając się mojej twarzy - Jestem twoją matką. - dodała po chwili, czekając na moją reakcję. Otworzyłam usta ze zdziwnia. Tego się nie spodziewałam. Nie mogłam wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Poczułam nagły przypływ gniewu, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

- Ja... ja wiem... Po co wróciłaś? - próbowałam brzmieć opanowanie, ale jak, gdy twoja niby matka wraca po 19 latach? Co ona sobie wyobraża, że rzucę się jej w objęcia i będziemy najlepszymi przyjaciółkami? To chyba są jakieś kpiny. Chciałam ją uderzyć, wykrzyczeć, co o niej sądzę, żeby poczuła się okropnie. Czy to jest normalne? W końcu to moja matka, a raczej obca kobieta, która zostawiła swoje dziecko.

- Chciałam cię poznać i...- nie dane było jej dokończyć zdanie, gdyż, ze łzami spływającymi mi po polikach, wybiegłam z pomieszczenia.

Gdy znalazłam się poza drzwiami, wpadłam na Tony'ego, który próbował mnie zatrzymać, ale szybko go ominęłam i pobiegłam w jedno z najbezpieczniejszych, na tą chwilę, miejsc w wieży.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz