Rozdział 8

806 43 39
                                    

Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie, była siedemnasta. Miałam godzinę na przygotowanie się do spotkania. Gdyby zależało to ode mnie, wolałabym zostać z Lokim, ale nie mogłam wystawić przyjaciół.

Szybkim krokiem udałam się do łazienki. Wyszłam po 20 minutach ze świeżo wysuszonymi włosami. Owinięta w ręcznik, podeszłam do szafy. Musiałam wybrać jakąś sukienkę, Natasha wspominała, że idziemy do jakiegoś klubu trochę potańczyć. Przeglądałam garderobę pełną wielu sukienek, po chwili zobaczyłam idealną. Była zielona, jak oczy mojego chłopaka, od razu pomyślałam o nim, delikatnie się przy tym uśmiechając. Dopasowana do mojej figury, na ramiączka. Sięgała mi do połowy uda. Do tego jeszcze te czarne, wysokie szpilki. Gdyby Loki mnie teraz zobaczył, na pewno spodobałaby mu się moja kreacja. Podchodząc do toaletki, podkreśliłam usta różową pomadką i wytuszowałam rzęsy.

Byłam gotowa dziesięć minut przed czasem.

Wyszłam z pokoju, skierowałam się w stronę salonu, gdzie zawsze się spotykamy przed wyjściem. Steve już czekał, siedząc na kanapie.

- Wyglądasz... przepięknie. - ewidentnie odebrało mu dech w piersiach, ciężko było mu wydusić nawet te dwa słowa.

Przyglądał mi się, jakbym była jakimś dziełem sztuki. A ja jedynie zastanawiałam się, jak zareagowałby na to Loki.

- Dzięki - powiedziałam z uśmiechem, siadając na fotelu na przeciwko.

Siedzieliśmy w ciszy. Przyglądałam się swoim buton, natomiast Steve nie spuszczał ze mnie wzroku. Nagle usłyszałam stukot szpilek, był coraz głośniejszy. Natasha weszła do salonu. Wstałam z fotela, co uczynił również blondyn. Wyglądała zjawiskowo. Czarna, krótka sukienka bez ramiączek, z głębokim dekoltem.

Ciekawe, dla kogo się tak wystroiła, jestem przekonana, że nie dla nas.

- Seksownie wyglądasz, będzie zadowolony. - poruszyłam znacząco brwiami. Mężczyźnie opadnie szczęka, jak ją zobaczy. Ciekawi mnie jedynie, kto to?

- Też tak myślę, a teraz już chodźmy - impreza czeka.

Zjechaliśmy winda na parking, oczywiście Steve prowadził, Natasha zajęła miejsce pasażera, a ja usiadłam z tyłu. Jechaliśmy, śpiewając i wygłupiając się.

Po zaledwie 10 minutach wysiedliśmy z samochodu. Widziałam dużą kolejkę do wejścia, klub musiał być bardzo popularny, skoro jest tu tyle osób. Czerwonowłosa chwyciła mnie i blondyna za ręce, prowadząc w stronę wejścia, omijając kolejkę. Czułam na sobie wzrok tych wszystkich ludzi stojących w kolejce. Przed drzwiami stało dwóch dużych i groźnie wyglądających ochroniarzy. Zestresowałam się trochę; jak mamy wejść bez kolejki? Nie jesteśmy jakimiś celebrytami, by ot tak sobie wszędzie wchodzić. Natasha puściła nas i podeszła do jednego z tych goryli. Powaliłaby ich, gdyby tylko chciała, ale tylko szepnęła mu coś do ucha i wskazała na nas ręką. Mężczyzna kiwnął głową, dając tym nam znak, że możemy wejść.

- Co my tu robimy? A raczej, jak weszliśmy tu bez czekania? - krzyknęłam głośno w stronę Natashy.

Od razu na wejściu było strasznie głośno. Mrok rozświetlały niebiesko-fioletowe lampy, które szybko migały. Ludzi było jeszcze więcej niż na zewnątrz, pijane, zapewne, osoby śpiewały i tańczyły do piosenek puszczanych przez DJ-a. Najmniej było ich przy barze, co bardzo mnie zaskoczyło. Pewnie już się upili i teraz wariują.

- Zaraz się przekonasz, chcę wam przedstawić właściciela - odpowiedziała równie głośno, co ja, rozglądając się po klubie. Steve'a przerosła atmosfera panująca tutaj. Rozglądał się zdezorientowany. Imprezy w jego czasach wyglądały na pewno inaczej niż teraz.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz