Rozdział 23

711 30 28
                                    

Wchodząc do kuchni dostrzegłam Lokiego rozmawiającego z Vik, nie wiem dlaczego, ale poczułam się w jakimś stopniu zagrożona, nawet jeżeli dziewczyna chodziła z Nat, to jednak, no cóż. Zazdrość.

- Już jestem kochanie. - powiedziałam słodkim głosem, przerywając im rozmowę. Kłamca popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami. Zaskoczyły go moje słowa, bo nie okazywaliśmy swoim uczuć często publicznie.

- Widzę. - uśmiechnął się, wyciągając dłoń w moją stronę.

Odsuwał już krzesło obok, gdy nagle postanowiłam usiąść na jego kolanach. Objęłam go rękoma za kark. Byłam zazdrosna, chciałam pokazać, że jest mój. Tylko dlaczego skoro była już zajęta? Po prostu widok go rozmawiającego z inną, zdenerwował mnie. Lubiłam Vik, ale wolałam jej dać do zrozumienia, że jest zajęty.

- Vik, czy mogłabyś nie mówić nikomu o wczoraj. Nie chcę, by ktoś jeszcze się dowiedział. - odwróciłam się w stronę dziewczyny, pokiwała głowa na znak, że rozumie.

Loki przyglądał mi się, jakby próbował wyczytać mi z myśli, dlaczego tak się zachowuje. Chyba po czasie, przestało mu to przeszkadzać i położył swoje ręce no moje uda, masując je delikatnie. Uwielbiałam jak to robił.

- Powiem o tym Natashy. - kierowała się w stronę wyjścia, z dwiema kawami, jedna zapewne dla czerwono włosej.

- Poczekaj! - krzyknęłam, na co dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, odwracając się w moją stronę. - Gdzie on jest? - doskonale wiedziała o kogo pytam. Jednak wyszła nie odpowiadając mi na moje pytanie.

- W celi, na najniższym piętrze. - usłyszałam głos boga. Czyli o tym rozmawiał z Vik.

- Musze z nim pogadać. - wyznałam, na co Loki zaprzestał wcześniejsze czynności i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Chyba żartujesz, nie po tym co zrobił. Zajmę się nim, przyda się mu ...

- Dam sobie radę, pod warunkiem, ze będziesz koło mnie. - przerwałam mu, całując go namiętnie.

Oddał od razu podnosząc mnie i po chwili znaleźliśmy się w innym pomieszczeniu. Zdezorientowana, odsunęłam się kawałek i rozejrzałam się w koło. Byliśmy na piętrze z celami. Jasne białe światła oświetlały biały korytarz . Po jego bokach były małe celę z szklanymi ścianami. Wszystkie były zgaszone, oprócz jednej, w której zapewne siedzi Tyler. Loki chwycił mnie za podbródek, podnosząc moją głowę, bym złapała z nim kontakt wzrokowy.

- Jesteś pewna? - spytała z troską.

W jego oczach dostrzegłam, że się czegoś boi. Tylko czego? Przecież już nic mi nie zrobi.

- Tak, trzymaj mnie mocno, dobrze? - wysunęłam dłoń w jego stronę, która od razu złapał i powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku mężczyzny.

Im bliżej byliśmy, tym mocniej zaczęłam się stresować. Jak mam na niego spojrzeć?

Przed oczami zaczął przewijać mi się wczorajszy wieczór. To jak mnie dotykał, jego wzrok, wszystko... Loki widząc moja reakcje, ścisnął mocniej moja rękę. Uśmiechnęłam się udając, że wszystko jest dobrze, choć tak naprawdę rozpadałam się w środku.

Kiedy ustaliśmy na przeciwko mniejszego pomieszczenie. Dostrzegłam, bruneta leżącego na pryczy, z  rękoma podłożonymi pod głowę. Czy on się nie przejmuję, tym co zrobił? Wyglądał na bardzo spokojnego, jakby nic się nie stało. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam odrobinę bliżej, wciąż trzymana przez boga.

- Tyler...

- Kogo my tu mamy, Melania Stark, rozpieszczoną córeczkę tatusia. - wysyczał otwierając oczy, tylko zerknął na mnie i na moją zdziwioną minę.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz