Rozdział 30

585 38 23
                                    

Staliśmy na brzegu jeziora. Wkoło nas było dużo osób, wszyscy, którzy chcieli pożegnać królową. Nigdy nie byłam na tak dziwnym pogrzebie. Ciało Friggi było ułożone w łódce, którą zdobiły piękne kwiaty w środku, jak i z wierzchu. Ona sama leżała ubrana w piękną, złocistą, mocno zdobioną suknie. W rękach trzymała jakąś książkę. 

Wyglądała tak... niewinnie, bezbronnie.

- Jestem tu. - szepnęłam na ucho kłamcy, który spiął się i przyglądał się łodzi na jeziorze. Próbował nie pokazywać swojej rozpaczy. Ktoś kto go nie znał, jak ja mógłby pomyśleć, że syn w ogóle nie przejmuje się stratą matki. Prawda była jednak inna. Przeżywał to i to bardzo.

- Pożegnajmy Friggę, królową, żonę i matkę. Niech uda się prosto do Walhlli. - po tych słowach Odyna, jeden z łuczników wystrzelił strzałę, która podpaliła łódź wraz z ciałem. Płynęła płonąc. Zniknęła gdzieś za horyzontem.

Okropnie, żałowałam, że nie miałam okazji jej poznać. Ludzie powoli odchodzili, zapewne do domów. Ale nie rodzina zmarłej. Na brzegu zastaliśmy my, Thor i Odyn.

- Była cudowna, zostanie na zawsze w naszych sercach. - powiedział do nas, kładąc swoje dłonie na ramionach synów. Zauważyłam jak Loki wzdrygnął się na ten gest. Po czym Wszechojciec udał się w stronę pałacu.

Thor po pewnym czasie też ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Natomiast my... staliśmy patrząc w bezkres gwiazd. Potrzebuję ciszy, w końcu już jej nigdy nie zobaczy, przynajmniej w tym życiu.

- Kochanie wracamy? - spytałam, gdy długi czas staliśmy w milczeniu. Słońce zaczęło już wschodzić, a my wciąż tkwiliśmy w tym samym miejscu.

- Wiesz, że byłaś taka sama jak ona. Bardzo ją przypominasz. Mądra, odważna, uczciwa, i mnie kochasz. - wyznał, objęłam go mocno. Nigdy o niej nie mówił. Zdaję sobie sprawę jakie to musiało być trudne dla niego.

- Żałuję tylko, że nie mogłam jej poznać. Kobiety, dzięki której mam cię przy sobie. - wyszeptałam ciąż wtulona w jego tors. Masował moje plecy.

- Na pewno byście się świetnie dogadały... Pora już na nas. - zarządził, przytaknęłam głową. Ruszyliśmy do jego komnaty.

Wchodząc usiadł na kanapie przed kominkiem.

- Czy potrzebuje chwili samotności? - pytałam się w myślach.

- Nie chce być sam, chodź. - powiedział, po czytaniu mi w myślach. Z jednej strony dziękowałam mu, za to, nie wiedziałam jak postąpić, ale skoro chcę mojego wsparcia - jestem.

Podeszłam, a on wystawił rękę. Chwyciłam ją, a po chwili znalazłam się na kolanach Lokiego. Objęłam go za szyję, a on mnie w tali, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Był zmęczony. Było mi troszkę nie wygodnie, ale nie chciałam przerywać, tak spokojnej chwili. On też przecież musi odpoczywać. Ten dzień wyjątkowo był trudny. Zasnął, a ja chwilę po nim.

***

Obudziłam się z bólem kręgosłupa. No cóż, noc przespana siedząco na kolanach kłamcy. Niby marzenie, ale przyzwyczaiłam się jednak do łóżka. Delikatnie wyplątałam się z uścisku Lokiego, który trzymał mnie jak rzecz, która miała zaraz zniknąć na zawsze. Po chwili udało mi się to, nie budząc kłamcy. Skierowałam się do łazienki. Przyglądałam się chwilę w lustrze.

- Nigdy nie będę Friggą, niezastąpie jej. - mówiłam pod nosem do swojego odbicia. Następnie ubrałam się w świeżo przygotowaną suknie i weszłam do pokoju, w którym Loki wciąż spał. Odpocznie trochę, dobrze mu to zrobi.

Wyszłam cicho z komnaty, zgłodniałam, wiec postanowiłam udać się do kuchni, by coś przekąsić i od razu przynieść coś naszej śpiącej księżniczce. Kiedy spacerowałam po wielkich złotych korytarzach, nie mogłam nadziwić się urokowi tego miejsca, co prawda, jak już wcześniej zauważyłam " za dużo złoto" to i tak było cudowne.

- Gdzie się tak pałętasz?- usłyszałam, niezbyt radujący mnie głos Sygin. Odwróciłam się z głośnym westchnięciem. Nie lubię jej.

- Coś chcesz ode mnie bo...

- Tak, zostaw mojego Lokiego i zniknij. - nie zdołałam dokończyć, gdyż przerwała mi. Jej Lokiego? Chyba jej się coś pomyliło. Już z rana chce mnie zdenerwować?

- Przykro mi, ale on mnie kocha z wzajemnością, a i coś tam mi wspomniał, że z tobą to tylko seks. - złośliwie się uśmiechnęłam, na co blondynka spojrzała na mnie próbując mnie zabić wzrokiem. Podeszła do mnie bliżej.

- Czy wyznał ci, jak mi podczas seksu, że to jego najlepszy w życiu? Nie sądzę patrząc po tobie. - cios poniżej pasa. Skąd mogę to wiedzieć, skoro tego nie robiliśmy. Zaczerwieniłam się ze złości. Nie odpowiedziałam, nie będę się pogrążać jak ona. Odwróciłam się rzucając obojętne spojrzenie niczym Loki i ruszyłam przed siebie, a przynajmniej próbowałam.

- O czyżbyś nie doznała tego zaszczytu? - chwyciła mnie za rękę - Wiedz, że prędzej czy później i tak za mnie wyjdzie, dałam mu na chwilę po prostu wolną rękę, ale nie spodziewałam się ciebie. Więc nie zdziw się jak, kiedyś zniknie i mnie poślubi. - w myślach umierałam ze śmiechu. Ona i Loki? Ślub? Czyste żarty.

- A ja chce ci tylko powiedź, że nie dopuszczę do tego. Zapamiętaj to i zajmij się czymś pożytecznym, zostawiając nas w spokoju. - rzuciłam i skierowałam się do kuchni.

Resztę drogi zastanawiałam się nad jej słowami "zniknie i mnie poślubi". Nie zrobił by tego z własnej woli. Nie on.

Kucharki przygotowały mi śniadanie, zjadłam je w ciszy sama. Poprosiłam o wykonanie jeszcze jednej porcji dla księcia. Wzięłam ją i podążałam do jego pokoju. Modląc się by nie spotkać już tej wiedźmy. Strasznie działała mi na nerwy.

Weszłam, kładąc śniadanie na małym stoliczku. Wciąż spał, podeszłam bliżej usiadłam na jego kolanach okrakiem, schyliłam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego zimnych przyjemnych wargach.

- Skarbie, przyniosłam ci śniadanie. - wyszeptałam mu do ucha, otworzył zaspane oczy z uśmiechem, ale tym szczerym.

- Jesteś niesamowita, dziękuje ale nie jestem głodny. - Nie jadł nic od kilku dni, wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Spojrzałam na niego z troską.

- Musisz coś jeść, bo jeśli ty nie będziesz jadł to i ja przestane. - szantaż jest zły, ale w tym wypadku jedyne na tą chwilę dobre rozwiązanie. Zrobił zirytowaną minę.

- Niech ci będzie. - westchnął i wstał usadzając mnie na kanapie. Wiedziałam, że ulegnie, nie pozwoliłby, by stała mi się jakakolwiek krzywda, nawet zagłodzenie. A miał świadomość, że nie rzucam słów na wiatr.

Przyglądałam się jak z miną przybitego psa je kanapki. Cała sytuacja była komiczna, nie mogłam się wręcz powstrzymać od śmiechu.

- Co cię tak śmiesz. - powiedział zdezorientowany Loki, gdy skończył jedzenie. Popadłam w jeszcze większy atak śmiechu, gdy teleportował się i po chwili zaczął mnie łaskotać.  - No i teraz wiem, prosiłam się o to.

- Nie.... proszę......przestań - krzyczałam przez śmiech.

- Masz szczęście, że musimy wracać na Midgard w innym wypadku nie okazałbym ci litości. - przestał tortury, kierując się do łazienki. Próbowałam opanować przyśpieszony oddech i doprowadzić swój wygląd do normy.

- Jak to? Sądziłam, że zostaniemy tu trochę dłużej. - spytałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym zobaczyłam najpiękniejszy widok na świecie no może prawie, jedynie bokserki przeszkadzały. Stał przed lustrem jak ja wcześniej. Chciał wziąć kąpiel, ale może poczekać.

- Nie to miał być jeden dzień. Już mnie nic tu nie trzyma, nie chcę przebywać tu ani chwili dłużej. -podeszłam całując go. Mogłam przewidzieć, że woli wracać już nawet na Ziemie, której i tak nie lubił.

- Jak sobie życzysz książę - podkreśliłam ostatnie słowo, jednocześnie kłaniając mu się.

- Testujesz moją cierpliwość? - przygryzłam seksownie dolną wargę - Podniecasz mnie, rozumiesz? - zaczęłam badać każdy skrawek jego prawie nagiego ciała, musiało mu się podobać, skoro nie bronił się. W jego bokserkach zauważyłam wybrzuszenie, uśmiechnęłam się delikatnie.

- Wspólna kąpiel? - spytałam sama już nad sobą nie panując. Loki tylko rozpiął moją sukienkę, następnie pozbywając się moje bielizny. Wziął mnie na ręce wchodząc pod prysznic.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz