Rozdział 6

901 56 22
                                    

Otworzyłam oczy, nadal leżałam z nim w łóżku. Było nam tak dobrze, nawet już zapomniałam o naszym pocałunku. Chociaż... kogo ja próbuję oszukać? Tego nie da się zapomnieć, wciąż czuję jego wargi na swoich, gdy dotykam ich palcami.

Muszę porozmawiać z tatą, było mi głupio, że zamknęłam się wtedy w łazience, zamiast na spokojnie wszystko wyjaśnić.

Loki nadal miał zamknięte oczy. Powoli uwolniłam się z uścisku kłamcy, delikatnie wychodząc z pod kołdry. Nie chciałam go budzić.

Nagle otworzył oczy i przyciągnął mnie znowu do siebie. Otulił mnie swoim ramieniem, przyciągając bliżej. Dlaczego mi się to podobało? Loki nieczęsto okazuje swoje uczucia, ale przy mnie otwiera się i nie krępuje się niczego.

- Gdzie chciałaś uciec? - spytał zachrypniętym, seksownym głosem, patrząc mi prosto w oczy.

- Chcę porozmawiać z Tonym - odpowiedziałam, próbując uwolnić się z uścisku, co nie było proste, bo szatyn na te zachowanie jeszcze mocniej mnie objął. - Puść mnie, muszę iść. - wyszeptałam, gdy brakowało mi powietrza.

- Ale jest tak miło. Musisz wszystko psuć? - wypuścił mnie, siadając na łóżku.

- Tak, jak skończę opowiem ci wszystko, czego się dowiedziałam. - szłam w stronę łazienki, chciałam wziąć poranny prysznic. Czułam jego zdziwione spojrzenie, jak zamiast udać się do swojej łazienki w pokoju, weszłam do jego. Nie chciałam nikogo spotkać na korytarzu, ale przecież mój pokój jest dwa metry dalej. Czy to była tylko głupia wymówka, którą sama sobie wmawiałam?

Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Spojrzałam w lustro, pochylając się nad umywalką. Miałam podkrążone oczy, ale nie od braku snu, bardziej jako efekt uboczny wczorajszych łez. Włosy miałam potargane i jeszcze bardziej wygniecione ubrania, w których zasnęłam. Zdjęłam je, wchodząc do wanny i odkręciłam gorącą wodę. Kiedy moczyła moje ciało i włosy, zastanawiałam się, dlaczego kobieta podająca się za moja matkę wróciła, nie dałam jej wczoraj dokończyć. Może miała jakiś poważny powód? To nic nie zmieni, nie było jej tyle czasu, nie pisała, dzwoniła czy dawała znaki życia.

Wyszłam, mokra, owijając się w ręcznik. Nie założę brudnych wygniecionymi ubrań! Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej, wchodząc do jego łazienki? Może jak wyjdę cicho, to mnie nie zauważy?

Powoli i cicho otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po pokoju i nikogo nie zastałam. Szybkim pewnym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia. Kiedy już miałam je otwierać, same to zrobiły i po chwili wylądowałam na podłodze.

Poczułam czyjaś dłoń na moim policzku. Była zimna, przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, gdyż doskonale wiedziałam, do kogo należy. Otworzyłam oczy i szybko przybrałem pozycje siedząca. Loki, pochylony w moja stronę, spojrzał na mnie z uśmieszkiem.

Z czego on się tak cieszy? Walnąłmnie drzwiami! To mu sprawia przyjemność?

- Wow, nie sądziłem, że będzie czekać na mnie taka niespodzianka. - powiedział, lustrując mnie wzrokiem, przez co odruchowo chciałam zasłonić się rękoma.

O MÓJ BOŻE!

Kiedy założyłam ręce na swoje piersi, nie czułam ręcznika. Leżał na podłodze przy Lokim. Zdałam sobie sprawę, że jestem naga! Naga w jego pokoju! Jak poparzona chwyciłam szybko ręcznik, owijając się szczelnie. Ominęłam go bez słowa i wbiegłam już do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Walnęła się na łóżko, a w mojej głowie zaoponował chaos.

Cholera, dlaczego takie rzeczy przytrafiają się tylko mi? Widział mnie bez nagą! Byłam zawstydzona, nie wiem czy będę miała odwagę spojrzeć mu znowu w oczy. Wczoraj pocałunek, a dziś już widzi mnie rozebraną. Co tu się odpieprza?

Wstając z łóżka, ubrałam się w czarne dżinsy i długa, szarą bluzę. Założyłam białe trampki i skierowałam się w stronę wyjścia. Nie chciałam spotkać Lokiego, dlatego wychyliłam się delikatnie zza drzwi. Kiedy nikogo nie zobaczyłam, szybkim krokiem udałam się do salonu.

Wchodząc, zauważyłam jedynie Starka, który siedział na fotelu, popijając szkarłatną ciecz. Kiedy podeszłam bliżej, brunet odwrócił się w moja stronę, odstawiając szklakę na mały stolik. Gwałtownie wstał, nie zauważyłam nawet kiedy zamknął mnie w szczelnym uścisku, całując czubek mojej głowy.

- Przepraszam za wczoraj. Zachowałam się jak małe dziecko - odsunęliśmy się od siebie, spuściłam głowę, zrobiło mi się strasznie głupio i miałam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałam.

- Nie, to ja przepraszam, mogłem ci powiedzieć, kto chce się z tobą spotkać i spytać, czy tego chcesz. - uniósł moją głowę, bym spojrzała w jego oczy, mówił z większymi wyrzutami sumienia niż ja. Czułam, że nie są one spowodowane tylko tą sytuacja z wczoraj.

- Wytłumacz, skąd się tu wzięła ta kobieta. - powiedziałam, siadając na fotelu i zakładając nogę na nogę. Tony usiadł na przeciwko i przeczesał palcami potargane, brązowe włosy.

- Kiedy cię zostawiła, a raczej nas , szukałam jej za wszelką cenę, chciałem ją znaleźć. Dzieci powinny wychowywać się z dwojgiem rodziców. Sądziłem, że sam nie dam rady i tak cholernie ją kochałem... - mówił to z gniewem, a jednoczenie ze smutkiem. Widziałam, że jest to dla niego trudny temat, dlatego nigdy o to nie pytałam. - Po dwóch latach ją znalazłem. - wyznał, na co zdziwiona otworzyłam usta. Czyli wiedział, gdzie jest? Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co, nie wiedziałam czy być zła, smutna czy szczęśliwa, mieszanka uczuć, które przeze mnie przechodziła była nieznośna.

- Wiedziałeś, gdzie była przez cały czas? - po chwili zdołałam wyszeptać tylko to, nie byłam w stanie powiedzieć tego głośniej, czy w ogóle dodać czegoś jeszcze. Miałam tyle pytań, ale wszystko po kolei...

- Tak, mieszka w New York od siedemnastu lat, dlatego udało mi się ją znaleźć, wcześniej była za granicą. Udałem się do niej od razu. - zdenerwowany przetarł spocone czoło i popatrzył na mnie. - Prosiłem, by wróciła, błagałem, ale to na nic, nawet kiedy pokazałem twoje słodkie zdjęcia, nie zareagowała. - dodał zachrypniętym głosem - Od tamtej pory systematycznie wysyłałem jej twoje zdjęcia, pisałem, co się dzieje u ciebie, z myślą, że wróci i będzie znała cię lepiej. Jak widać, wróciła, ale potrzebowała na to dziewiętnastu lat. Jest już za późno, dla mnie jest już nikim, mam Pepper, ale ty... - zająknął się, na co, wstając z łóżka, rzuciłam się mu w ramiona.

Był taki roztrzęsiony, znowu musiał to przeżywać. Może wyglądać na osobę twardą i nieinteresującą się żadną opinią, ale ja znałam też tą drugą stronę, która teraz ewidentnie prosiła o bliskość i wsparcie. Nie mogę być na niego zła, próbował oszczędzić mi bólu. Robiłabym sobie złudną nadzieję, że wróci do nas. Tak jest lepiej.

- Ty możesz jeszcze spróbować się z nią pojednać. W końcu to twoja matka. - usiadłam mu na kolana, spoglądając na niego z niedowierzaniem. Czy on chce, bym udawała, że nic się nie stało i byśmy były najlepszymi przyjaciółkami?

- Nie potrzebuję jej, mam ciebie, Pepper i Avengers, wy jesteście moją rodziną. Ta kobieta nie jest moją mamą i nigdy nie będzie, więc nawet tak nie mów. - przytuliłam go jeszcze mocniej, na co schował swoją głowę w moją szyję.

Byliśmy wtuleni w siebie jeszcze przez kilka chwil. Tata powiedział, ze Alexis będzie jeszcze w wieży przez dwa dni, na wszelki wypadek, jakbym zmieniła zdanie i chciała z nią jeszcze raz porozmawiać na spokojnie. Wiedziałam, że nie zmienię zdania, ale nic już nie chciałam mówić.

Moją i Tony'ego uwagę zwrócił dźwięk otwieranej windy, z której wyszła wysoka, ruda kobieta. Pepper podeszła do nas i przyłączyła się do uścisku. Pewnie tata jej powiedział o mojej, rzekomo troskliwej, mamie.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz