Rozdział 33

500 27 5
                                    

- Chcesz mnie skrzywdzić? - spytałam.

- Jeżeli będziesz niegrzeczna, oczywiście. - jego chytry uśmiech wzbudzał u mnie odruchy wymiotne.

- Jak się wydostałeś z więzienia? - muszę wiedzieć.

- Nie tylko twój tatuś ma znajomości. - wyznał tajemniczo, a ja sama domyśliłam się, że ktoś mu w tym pomógł.

- To co teraz zamierzasz skoro już mnie zamknąłeś tutaj? - nadal nie znałam jego zamiarów. Zabić mnie chyba nie zabiję. Po co miałby to robić.

- O wszystko zadbam już sam. Na razie nie zajmuj tym sobie tej pięknej główki. - powiedział sarkastycznie. Coraz bardziej ciekawiło mnie jego zachowanie. Od dwóch dni siedzę w tej celi. Karmi mnie, rozmawiamy, lecz wciąż do mnie nie podchodzi, utrzymuje bezpieczną odległość, co w tym wypadku mi nie przeszkadzało. Najlepiej mógłby nie zbliżać się do mnie wcale.

Loki mnie szuka. Na pewno. Tylko jak mnie znajdzie?

- Zamierzasz to przede mną ukrywać? Myślałam, że ufamy sobie. - próbowałam go zachęcić do wyjawienia mi czegoś istotnego. Jak na razie słabo mi szło, skoro wciąż niczego się nie dowiedziałam.

- Ufam, ale to będzie niespodzianka. - powiedział, otwierając cele. Zaczęłam panikować, zbliżał się do mnie, a ja nie mogłam się ruszyć. Jego twarz była jedynie kilka centymetrów od mojej. Błądziłam przerażonymi oczami po jego buzi. Stało się coś czego nie mogłam uniknąć, przywarł swoimi obleśnymi ciepłymi wargami do moich. Odruchowo zacisnęłam swoje w cieką linie. Czułam się taka... brudna, taka nic nie warta...

- Przestań! - krzyknęłam mu w usta, gdy ten zaczął błądzić ręką po moim udzie.

- Jeszcze będziemy mieli na to czas. -rzucił i wyszedł. Zaczęłam płakać, w mojej głowie miałam mętlik. Jak to czas? Tak bardzo potrzebuje mojego Lokiego, który by mnie teraz przytulił i powiedział, że wszystko jest dobrze, ale wciąż go nie było. Nie jestem zła, w końcu sama nie wiem gdzie się znajduje. W końcu mnie znajdzie. Mam taką nadzieję...

***

Pov. Loki

Czytałem księgi z zaklęciami, w którejś na pewno jest sposób, by ją odnaleźć. Nie spałem odkąd zaginęła. Stark szuka używając przyziemnych sposobów, ale to nic nie da, a przynajmniej będzie trwać dłużej.

- Zamiast czytać pomóż mi. Trzeba ją odszukać. - Stark chodził w kółko po salonie. On jak ja był zestresowany, w końcu to jego córka, a moja miłość. W głowie miałem jedynie wizje, gdy mam ją już w swoich objęciach, a następnie zabijam tego gnoja. Ta opcja może jej się nie spodobać, ale ja tym razem nie odpuszczę. Musi zapłacić za wszystkie krzywdy jakie zapewnił mojej kruszynie.

- Próbuje znaleźć jakiś sposób, jakbyś nie zauważył. Martwię się tak samo jak ty! - warknąłem przekładając kolejną kartkę.

- Gdzie ona jest!? Macie coś!? - krzyczała rudowłosa, wyszła z windy i od razu do nas podeszła.

Wróciła i na powitanie dostała taką niespodziankę? Podobno w jej stanie nie wolno się denerwować. Tony nie potrafi upilnować swojej wybranki. Gdyby to Melania... O czym ja myślę! Dzieci to nie moja bajka.

- Spokojnie znajdziemy ją. - próbował ją uspokoić, ale ta wciąż tylko krzyczała i nas obrażała tłumacząc, że nic nie robimy. Zdenerwowany wstałem i podszedłem do kobiety. Przyłożyłem dłoń do jej ręki i cicho wypowiedziałem zaklęcie. Nim kobieta upadła na podłogę, złapałem ją i położyłem na kanapie.

- Co ty zrobiłeś? Pepper? Kochanie? - kucnął przed nią gładząc jej policzek.

- Zaklęcie. Pośpi trochę. Jej i dziecku nic nie będzie, a to da nam w spokoju pracować. - kiwnął niepewnie głową. Nie zrobiłbym jej krzywdy, w końcu to matka Melanii. Osoba, o którą też musze dbać.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz