Rozdział 40

169 6 5
                                    

- Mave jesteś najcudowniejszą osobą jaką znam i nie zasługujesz na tyle cierpienia...ale to jest kolej życia ludzie odchodzą i przychodzą a ty musisz sobie z tym poradzić ze mną bo będę przy tobie nie ważne co..., ale teraz jesteś zimna jak góra lodowa wiec musisz się położyć- wziął mnie na ręce polozyl na łóżku i okrył kołdrą wziął husteczke i wytarł mój tusz do rzęs który był w totalnym nie ladzie.

- Muszę iść na świeże powietrze- Sprzeciwiłam się odkryłam kocem i wyszłam z pokoju a za mną pobiegł Pietro.

Usiadłam na ławce przy jeziorku obok Tonego, Steve'a i Bruce'a.

- Wiemy czy miała rodzine?- zapytał się Stark.

- Miała nas...- odpowiedział Kapitan

- Co jest?- podszedł Thor - Co co ty robisz? Zachowujesz się tak jakby nie żyła wszyscy się tak zachowują ale mamy kamienie tak? Skoro je mamy możemy ją ożywić wiec nie chrzan mi tu głupot jesteśmy Avengers weź się w garść!

- Nie można jej ożywić- odparł Clint- Nie da się tego cofnąć nie da..

- Dobra bez urazy ale to takie typowo ziemskie pierdoly my tu mówimy o kosmicznej magii nie wiele jest rzeczy których się nie da okej?!- Mój brat się zdenerwował

- Słuchaj nie przeczę ja się na tym nie znam ale nie ma jej tutaj prawda?- łucznik sposcilam wzrok- Tego się nie da cofnąć a przynajmniej tak sadził ten czerwony lewitujący kościotrup, a może sam z nim pogadasz weź ten swój młotek i leć tam! Nie mogłem jej powstrzymać. Oddała własne życie za ten pieprzony kamień a ja nic nie zrobiłem...

- Ja zobaczyłem Peggy i tutaj tez nie zyje..- dodał Steve.

- Zamknij się! Poprostu zamknij! Nie mogę tego słuchać! Ty! Poleciałeś sobie i zobaczyłeś jakaś kobietę która kochałeś 100 lat temu! A w tym czasie Tasha umarła! Mam w dupie to ze znów ją spodkales! Bo teraz za nią płaczesz a nic nie wiedziałeś o niej! Wiec jak śmiesz jeszcze stać przed moimi oczami!? Jak?!- Wywrzeszczałam.- Przez 5 lat rozmawiałam z nią dzień w dzień a ty tylko zapytałeś jak się czuje! Ona cie kochała Steve! Ale nie tak jak mnie albo kogo kolwiek po przyjacielsku! A ty...ty przy najbliższej okazji pobiegles do tej swojej landryny z 1940! To była przeszłość w której chciałeś pozostać bo dla ciebie kobieta która później miała dzieci męża i poszła na przod była ważnejsza od Romanoff!

Hulk rzucił ławka i wszyscy ucichli.

- Poświęciła się dla nas..jej smierć nie pójdzie na marne!

- Nie może- powiedział cicho Clint

- Nie pójdzie...- Kapitan wstał.

Wrocilismy do bazy i Tony zaczął układać wszystkie kamienie w rękawicy Iron Man'a

- Bum!- królik zaczął się śmiać to zdzielilam go mocami i wylądował na drugim końcu pokoju.

Wyjęliśmy ją i przyglądałam się kamieniu umysłu.

- Dobra rękawica gotowa tylko teraz kto pstryknie paluchami.- odparł Rocket

- Ja to zrobię!- podszedł mój brat

Każdy zaczął go zatrzymywać

- Jeszcze nie zdecydowaliśmy kto ją ma założyć- Sprzeciwił się Steve.

- O przepraszam to będziemy tu tak sobie siedziec i się wpatrywać?- zapytał się.

- Ale wypadałoby się naradzić- dodał Scott

- Słuchaj od naradzania się nikt nigdy nie wrócił do życia z tego co wiem jestem najsilniejszym Avengersem- powiedział na co parskałam śmiechem spojzal się na mnie a ja tylko podniosłam ręce w oznace poddania się.

- Ja tam inaczej myśle przez te 5 lat tez byłeś Avengersem? .- wyszeptalam i chyba mój brat to usłyszał.

- To jest mój obowiązek- dokończył a Tony zaczął mówić ze nie może i tak dalej- Nie nie nie nie nie pozwól mi poprostu mi pozwól chce wreszcie zrobić coś dobrze coś pomoc

- Słuchaj pomijając fakt ze ta energia może zasilić cały kontynent wiesz mi na słowo nie dasz rady w tym stanie.- dodał Tony

- Ale w jakim stanie? Czy ty wiesz co płynie w tych żyłach?....błyskawice!

- Tak błyskawice

- Dobra super em to 2 się bije 3 korzysta ja pstryknę.- podeszłam do rękawicy.

- Mave nie!- podbiegł do mnie Pietro blokując mi zrobienie czego kolwiek.

- Nic mi się nie stanie on ma błyskawice a ja mam umysł + wysoki próg bólu mnie można uszkodzić tylko psychicznie. Gdybym ze zmęczyła mogę oszukać mózg tak żeby nie docierało do niego ze cokolwiek czuje wiec jestem idealnym kandydatem.- podałam argumenty.

- Kochanie potrzebujemy cie. Gdyby coś się stało musimy być na siłach walczyć a ty bardzo się przydasz.- powstrzymał mnie

- To muszę być ja- podszedł do nas Bruce- widzieliście co się stało z Thanosem prawie go zabiło... żadne z was tego nie wytrzyma.

- A skąd wiemy ze ty wytrzymasz?- Zapytał się Kapitan.

- Nie wiemy ale to głównie promieniowanie Gamma zupełnie jednym stworzono ją dla mnie.

- Jesteś pewien tak?- dalej drążył Stark na co ten przytaknął- no to tak tylko pamiętaj wszystkie ofiary Thanosa z przed 5 lat sprowadzisz tu i teraz do teraźniejszości ostatnich lat nie dotykasz jasne?

- Jasne- odpowiedział

Wszyscy założyli stroje a ja rozłożyłam ręce i już miałam go (strój). Friday odcięła wszystkie wejścia i przygotowaliśmy się.

- Wszyscy wracają do domu- powiedział zielony i założył rękawice która momentalnie zaczęła go parzyć.

- Bruce ogłuszyć ból?- zapytałam się.

- Halo Banner- każdy do niego mówił po czym szybko odpowiedział ze da radę i zrobił to pstryknął.

Spadł na ziemie po czym kopnelam rękawice, Tony ochłodził mu rękę.

- Udało się?- wydyszal.

- Nie wiemy jeszcze.- odparł mój brat.

Wszystkie okna się otworzyły zobaczyłam jak Pietro podchodzi do Clint'a który trzymał komórkę. Podeszłam do pokoju z kanapą popatrzyłam na naturę i przyczłapał do mnie już nie taki młody Lucky.

- Słuchajcie chyba się udało.- Powiedziałam i zobaczyłam ciemne coś w powietrzu, nagle z tego wyleciała kula- Pietro

Wszystko było jakbym zatrzymała się w czasie spojzalam na mojego chłopaka następnie na psa nie zdążę do niego dobiec następnie na psa do którego byłam przywiązana (psychicznie). Kucnęłam wzięłam go na ręce i miałam biec gdy bomba wybuchła i usłyszałam pisk w uszach.

*Pisk psa*
Ocknelam się na głazach i spojrzałam tam z kąd dochodzić dźwięk. Lucky był przebity drutem. Przyczołgałam się do niego bo nie czułam nóg i podniosłam go.

- Wszyscy żyją?- uslyszlam przez słuchawkę.

Wszyscy potwierdzili.

- Mave jesteś?!- krzykną Pietro.

- Tak... ale Lucky.- wychlipalam.- Drut przebił mu brzuch.

Wzięłam puchacza mocą i wzbilam sie w powietrze niszcząc sufit poleciałam do najbliższej kliniki nie miałam czasu wiec tylko powiedziałam żeby go ratowali i 1 minutę później byłam przy zniszczonej bazie.

- Co to było?!- wywrzeszczalam podchodząc do Tonego i Steve'a.

- Tak to się dzieje jak kombinujesz z czasem.- odpowiedział Stark i pomogliśmy Kapitanowi wstać.
________________________________

ᴍᴀᴠᴇʏ- ᴏᴅɪɴs' ᴅᴀᴜɢʜᴛᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz