Rozdzial 36

202 7 5
                                    

Scott chodził od ściany do ściany szemral coś.

- Scott?- Patrzył się na niego Steve- Wszystko dobrze?

- Tak tak... Któreś z was studiowało może fizykę kwantową?- zapytał się.

- Wieczorami hobbystycznie- odpowiedziała Nat.

- Ja studiowałam wszystko miałam dużo czasu.- usiadłam na rogu stołu.

- Wiec 5 lat temu przed no Thanos'em znalazlem się w tak zwanym wymiarze kwantowym takim trochę no mikroskopijnym wszechświecie żeby się tam dostać trzeba być bardzo tycim- zaczą.- Hope jest moją znaczy ona była miała mnie z tamtąd wyciągnąć, ale no Thanos się zjawił a ja utknąłem w środku.

- Współczuje to musiało być długie 5 lat- dodała Tasha.

- No nie właśnie ze nie było u mnie minęło 5 godzin..

- Wymiar kwantowy rządzi się swoimi prawami nic nie możesz tam przewidzieć.- odpowiedziałam.

- Mogę wam podebrać kanapkę umieram z głodu.- podszedł do stolika.

- Scot co ci chodzi po głowie?- odwrócił się Kapitan.

- Nie no mówię o tym ze czas działa inaczej w świecie kwantowym jedyny problem jest taki ze nie mamy nad nim kontroli.- zaczął krążyć- A gdybyśmy mieli? To nie daje mi spokoju a gdyby jakoś się udało kontrolować ten chaos jakąś nawigację co jeśli dało by się wskoczyć do wymiaru kwantowego w konkretnym punkcie w czasie a następnie wyskoczyć w jakimś zupełnie innym punkcie naprzykład przed Thanosem.

- Taki wehikuł czasu?- zapytał się Steve.

-Nie jasne ze nie jaki tam wehikuł to będzie jak...tak to będzie wehikuł tak wiem szaleństwo to musi być jakiś sposób.- skończył- to brzmi głupio ale...

- Scot dostajemy E-mail'e od krolika- odparlam

- To jest szop nie królik.- sprzeciwił się Steve- Wiem ze assgardczycy nie rozumieją ze szop to nie królik ale..

- Dobra a kto się tu na tym zna?

- No to Pietro wybierzemy się chyba do Morgan i reszty Starkow.

Następnego dnia.

Stałam w kuchni i słuchałam muzyki na głośniku byłam szczęśliwa bo może cofniemy to wszystko wiec tańczyłam sobie i przygotowywałam jedzenie zrobiłam kilka kołek (jak baletnica) i wylądowałam przy Kargo wyjęłam chleb i wróciłam na miejsce podglosnilam muzykę i zaczęłam śpiewać:

- Don't start the fire if you're not ready to get burned. You gotta make me want it, yeah And show me (Show me), show me that you're worth it.

Dodałam szynkę i wzięłam kanapki mocą i zaczęłam się kręcić (jak baletnica) tańcząc do stołu postawiłam kanapki i wróciłam (również się kręcąc do kuchni) nagle poczułam ręce na mojej talii zobaczyłam białowłosego który złapał mnie za rękę pokierował ją do góry i odkręcił mnie zatrzymał i pocałował. Usiechnelam się i objęłam w okol karku.

- Dzień dobry jak się spało?- zapytałam ale znałam odpowiedz (mieszkamy razem) a spał jak zabity.

- Dobrze, co robisz?

- Kanapki, ale myśle ze ty mógł byś zrobić gofry dla Morgan uwielbia je a ja nie wiem jak je robisz.- poczochralam jego włosy które i tak były w stanie: właśnie wstałem.

ᴍᴀᴠᴇʏ- ᴏᴅɪɴs' ᴅᴀᴜɢʜᴛᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz