32. When one problem disappear, new problem begins.

433 19 0
                                    

Gdy Bart pojechał już do Los Angeles, ja poszłam do tour busa i położyłam się na moim i Zayna łóżku. W tour busie było tylko 6 łóżek, więc ja akurat dzieliłam miejsce z Zaynem, a właściwie to on dzielił je ze mną. To 6 należało do Paula.. Zostało 20 minut do końca... Szczerze mówiąc nie wiem co myśleć o przyjściu Perrie. Kiedy niby mogła się pieprzyć z Malikiem? Ukryła się w jego walizce? A może kiedy ja byłam na scenie podczas gali MTV poszli do kibla? Na 100% to był kibel. Czy na serio Zayn byłby w stanie mnie zdradzić?

Wrócili 3 minuty po zejściu ze sceny. Nie ma czasu na przebieranie, prysznice, czy inne takie... Musimy być już w drodze do następnego miasta.

- Skarbie śpisz już? - usłyszałam cichy szept Zayna.

- Nie... - mruknęłam.

- Ej Sam, co się stało? - obrócił mnie przodem do siebie. - Samerah...

- Nie chce mi się z tobą gadać. - syknęłam. - Już wystarczająco dokopała mi twoja była. Wystarczy jak położysz się tyłem do mnie i nie będziesz się odzywał.

- Będę się odzywał, jeśli będę tego chciał, Sam. Co robiła tu Perrie? Powiedz mi. - rozkazał.

- Ty mi powiedz. Masz, najpierw sobie poczytaj. Dobra lektura. - dałam mu jej wyniki badań, a sama zeszłam z łóżka i przeszłam na część kuchenną.

Usiadłam na kanapie i skuliłam się.

- Samerah, co się stało? - spytał Niall siadając obok.

- Błagam, Niall nie zaczynaj. Potrzebuję chwili dla siebie. - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.

- Samerah do cholery przecież to są kłamstwa! - wrzasnął Zayn przychodząc tutaj.

- No cóż, Perrie była bardzo przekonująca...  - mruknęłam.

- Cholera Samerah! - fuknął. - Znasz mnie, tak? Mówiłaś, że doskonale wiesz kiedy kłamię, poprzez uderzenia mojego serca i pierdolony tik w prawym oku! Więc chodź i się przekonać...

Wstałam i podeszłam do niego. Serce waliło mu zdecydowanie za szybko.

- Zayn... Serce ci wali jak młot pneumatyczny... - Powiedziałam.

- Adrenalina... Spórz mi w oczy. - Ujął moją twarz w dłonie i zmusił do podniesienia jej. - Jest tik kiedy powiem, że TO PERRIE SKŁAMAŁA i kiedy powiem, że TO NIE MOJE DZIECKO, BO CIĘ NIE ZDRADZIŁEM?

- Nie ma... - Odsunęłam się od niego.

- Czyli to znaczy, że jestem niewinny, tak? - Rzucił.

- Przepraszam... - Spuściłam głowę.

- Ej dobra nie chcę się wtrącać, ale idzdzie na przeprosinowy seks. My zrobimy postój, czy coś. Perrie skłamała, Paul i Ernesto już się nią zajęli... - Wtrącił się Hazz.

- Harry możesz zostawić nas samych? - mruknęłam. - Zła chwila i moment.

- Rozumiem, ale mówię to, bo nie wiemy, kiedy wybuchnie III Wojna Światowa, bo podejrzewaliśmy, że zaraz któreś z was zacznie rzucać wszystkim co ma pod ręką... - Styles odszedł.

- Samerah, kocham cię, dlaczego posłuchałaś tej idiotki? - spytał zmęczony.

- Nie chciałam jej słuchać... Nie chciałam. Mówiłam jej, żeby nie kłamała, ale coś we mnie pękło jak rzuciła we mnie tymi jej wynikami... Przestałam myśleć, tak?! Zdurniałam całkowicie! W mojej głowie pojawiło się wiele scenariuszy i każdy kończył się tak, że ty pieprzysz się z pierdoloną panną Edwards, a ja jem cholerne lody ciasteczkowe i odwadniam się ciągle rycząc, a później Joanne znów mnie próbuje postawić na nogi, ale jej to nie wychodzi!

~*~...~*~

Wyglądała jak niewinne dziecko, któremu zarzucono całą winę... Siedziała skulona na kanapie płacząc. Nie byłem na nią zły o to, że zarzuciła mi i kłamstwo i zdradę. W ogóle nie umiałem się na nią złościć. Byłem wkurwiony jedynie na Edwards, że doprowadziła ją do takiego stanu. Chlipiała cicho, szepcząc, że przeprasza i że nie chciała jej słuchać. Kolejny raz Perrie próbowała rozbić mój związek. Przed Samerah też, ale tamte się nie liczyły jak ten. Z Sam jestem na poważnie, bo przy żadnej dziewczynie nie czułem się tak wspaniale i żadna dziewczyna nie doprowadzała mnie do ograzmu nawet pierdolonym złośliwym komentarzem, albo śmiechem, niespodowanym mną, ani moją głupotą, albo dotknięciem.

- Sam... Nie przepraszaj... - w końcu się ocknąłem i usiadłem obok niej. - To nie twoja wina.

- Moja... Nie potrzebnie cię oskarżałam o coś, co jest niedorzeczne... Nie zdradziłbyś mnie, prawda? Proszę powiedz, że to prawda. Zayn błagam... - spojrzała na mnie z przerażeniem.

- Jak możesz być tak głupia, Samer. Oczywiście, że nie zdradziłbym cię. Po pierwsze, kocham cię nad życie. Po drugie, mamy w naszym związku reguły, prawda? Jesteśmy zawsze ze sobą szczerzy. A po trzecie nawet jeśli był bym takim idiotą, to piewnie 3/4 świata chciałoby mi urwać jaja za to, a wolałbym tego uniknąć. Samerah, nie obwiniaj się. To wina Perrie. - przytuliłem ją - Cholera trzęsiesz się... Samer... Wszystko jest okay... Nic się nie stało...

- Nic nie jest okay, Zayn... Teraz jesteś na mnie zły... Prawda? Jesteś zły o to, że posądziłam cię o zdradę i niewierność... - łkała.

- Nie jestem zły na ciebie Sam. Spójrz na mnie. - chwyciłem ją za podbródek i zmusiłem do spojrzenia mi w oczy. - Nie jestem na ciebie zły. Jestem zły na Perrie, że poraz kolejny próbowała rozbić mój związek. To ja powinienem przeprosić, za to, że doprowadziła cię do takiego stanu i próbowała cię zniszczyć psychicznie. Samerah, ty drżysz z denerwowania, rozumiesz? Boisz się. Mnie? Że cię skrzyczę? Że cię zostawię? W życiu... Jeszcze będziesz próbowała się mnie pozbyć, ale ja zawsze będę. - ponownie ją przyciągnąłem do siebie. - Chodź, pójdziemy już spać... Co? Jesteś pewnie zmęczona...

- Jasne... - mruknęła ocierając łzy. Wstała, ale natychmiast chwyciłem ją na panienkę. - Co ty robisz?

- Niosę swoją królewnę do jej, poprawka naszego królewskiego łoża. - powiedziałem szczerze z lekkim uśmiechem, wywołując u niej szczery śmiech.

Położyłem ją delikatnie przy ścianie i sam ułożyłem się obok niej, poczym zasłoniłem zasłonkę.

- Niezłe to królewskie łoże... - zachichotała.

- No wiesz, nastał kryzys... I w ogóle... - podrapałem się po karku. - Jak chcesz mieć więcej miejsca to połóż się na mnie.

Zaśmiała się złowieszczo i rozłożyła się na moim ciele, kładąc głowę po lewej stronie klatki piersiowej.

- Czemu to serce ci tak wali? Uderza jakbyś miał zaraz paść na zawał... - spytała cicho.

- Bo jesteś blisko. Nie zauważyłaś, że zawsze jak jesteś przy mnie to serce mi wali, jakby miało zaraz wypompować? - wyjaśniłem.

- Nie... - mruknęła.

London Dreams_Z.M.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz