Wysiadłam z auta stawiając swoje zmęczone nie wiadomo po czym stopy. Spojrzałam w kierunku drzwi wejściowych, w których stała już Trisha z Yasirem i Doniya'ą. Najstarsza z dzieci Malików, była zbyt ciekawa, żeby poznać naszego syna. Wyszczerzyłam się w ich kierunku i pomachałam. Doni wyleciała zza rodziców jak torpeda rzucając się na obolałą od ciągłych podróży szyję.
- Nie przytyłaś! - pisnęła.
- To chyba dobrze nie? - zaśmiałam się obejmując ją.
- I macie dziecko! Mama była tak podekscytowana, że nie mogła nic mi powiedzieć przez telefon. Ciągle płakała, rozumiesz to? - powiedziała cicho. - Powiedziała tylko "Sam i Zayn... Synek..." A ja do niej: "No tak, mamo Zayn to twój syn i planuje ślub ze swoją narzeczoną Sam..." A ona, że: "Nie o to chodzi! Mają synka!" A ja tylko takie "Co!? Przecież ty w ciąży nie byłaś! A jeśli nawet to byś mi powiedziała, no nie?!"
- Adoptowaliśmy Kanye'a. Nie mogę mieć dzieci. Szczerze mówiąc długa historia, którą jestem zmęczona i mam jej dość i po prostu chcę o tym zapomnieć. Mam syna i jestem cholernie szczęśliwa. Ty lepiej czaj fakt, że Zayn chce zorganizować całą uroczystość. Sam się zgłosił. - powiedziałam.
- CO!? Ten osioł? On ledwie do trzech umie zliczyć. - spojrzała na mnie zszokowana.
- Ufam mu. - odparłam.
- Oszukuj się dalej, że niczego nie zapomni. - uśmiechnęła się. - Jesteś pewna, że chcesz ślub w ogniu?
- Co?! - zdziwiłam się.
- A nic! Tylko mówię... - rzuciła. - Chodźmy do środka.
***
- Doniya, zostaw moje dziecko! - warknął Zayn siedząc na kanapie jak na gwoździach.
- Przecież ci go nie zjem... - zakpiła jego starsza siostra.
- Z tobą to nigdy nic nie wiadomo. - prychnął mój narzeczony.
- Jest taki słodki! - pisnęła Don.
- Oddaj mi go. - syczał Zayn.
- Daj spokój Zayn... Nic mu się nie stanie. - usiadłam mu na kolanach.
- A ja ci mówię, że stanie, dopóki nie dostanę go w swoje ręce! Zaraz się przewróci i będzie płacz! - jęczał.
- Skończ. - położyłam mu dłoń na ustach, a ten tylko warczał. - Nie warcz na mnie.
- Nie warczę na ciebie, tylko na Doniya'ę. - wymamrotał w moją rękę.
- Zachowujesz się jak samo jak twój ojciec, Zayn. Każdego z was tak traktował. "No uważaj, bo zaraz się coś stanie!"... Skąd ja to znam? - zaśmiała się moja przyszła teściowa. Wow. Dziwnie to brzmi.
- Jakbyś miała mi za złe, że martwiłem i nadal martwię się o swoje dzieci. - mruknął Yasir.
- No właśnie! Odzywamy się, źle. Nie odzywamy się, jeszcze gorzej. Co mamy robić!? - oburzył się Zayn zdejmując moją dłoń z jego ust.
- To co chcemy usłyszeć. - mruknęła Waliyha.
- Zamknij się młoda. To właśnie chciałaś usłyszeć. - prychnął Zayn.
- Bardziej liczyłam na "Siostrzyczko, wyglądasz bosko! I muszę ci przyznać, że to ty jesteś moją ulubienicą z rodzeństwa!". - Wal przewróciła teatralnie oczami.
- Wszyscy wiedzą, że Zayna ulubienicą jest Safaa. Jest najmłodsza. - powiedziała Doniya.
- Bo z tobą i Wal najczęściej się kłóciłem. Kiedyś nalałem kleju do szamponu Don. - zarechotał mój narzeczony.
CZYTASZ
London Dreams_Z.M.✔
Fanfiction- Więc dostałem list polecający z pani uczelni i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. - powiedział facet. - Jak siebie pani określa? - Jestem ambitna, potrafię zawalczyć o swoje, moja kreatywność nie ma granic i umiem pracować w grupie. Żadne zadan...