Hell yeah! Dzisiaj jest dzień koncertu! Tak! Ale dam im wycisk. Specjalnie wcześniej wstałam. Wzięłam zimny prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy, po czym ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy i zrobiłam makijaż. Oczywiście delikatny. Wyszłam cała happy z łazienki.
- Zayn gamoniu wstawaj! Nastał dzień waszej zagłady! - krzyczałam skacząc po łóżku.
- Czasem zachowujesz się jak bachor. Mówił ci to ktoś? - spytał patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- Tak. Wiele osób. A między innymi ty. Wstawaj! - śmiałam się.
- Która godzina? - starał się znaleźć swój telefon.
- 8. Za pół godziny musimy być na arenie. - powiedziałam.
- Wstanę, jak dasz mi buziaka. - przewrócił się na plecy i ułożył ręce pod głową.
- Nie, to będzie tak. Jak wstaniesz dam ci buziaka. - przestałam skakać.
- O nie kochanie, ja się tak nie bawię. - odparł.
- No to zobaczymy. Masz 5 minut. Idę budzić resztę. - zaśmiałam się wytykając mu język. Chciałam zeskoczyć z łóżka, ale chwycił mnie za biodra i pociagnął do siebie. - Idiota!
- Ale ci serce wali. - zaśmiał się opierając głowę o moje ramię.
- Bo się przestraszyłam debilu! Chcesz mnie zabić?! - spytałam.
- Na to wychodzi. - cmoknął mnie, ale pogłębiłam pocałunek.
- Nienawidzę cię. - szepnęłam. - Twoje urodziny już nie długo, wtedy zobaczymy co zrobisz, jak ja sprawię, że zejdziesz na zawał w tak młodym wieku.
- Oh no weź, bo się zarumienię. - chwycił się za policzek.
- Zobaczymy... Masz 5 minut na uszykowanie się. Za chwilę jedziemy. - powiedziałam wstając z niego.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoi naszych przyjaciół. Każdego obudziłam w ten sam sposób, czyli krzycząc i skacząc po łóżku i po prostu im oznajmiałam, że zaraz jedziemy na arenę i tam zjemy śniadanie. Nie minęło 10 minut, a wszyscy byli gotowi i zeszli do holu, w którym czekałam. Brakowało tylko Zayna.
- Zniszczę go. Mówiłam, żeby się pospieszył. - syknęłam i skierowałam się do windy, z której wysiadł Zayn skacząc na jednej noce, próbując zawiązać but.
- Hej skarbie? - uśmiechnął się.
- Masz 3 sekundy, żeby przede mną uciec. Zniszczę cię. Mówiłam 5 minut, a my czekaliśmy na ciebie jakieś 20! - skrzyczałam go.
- Wariatka uciekła z psychiatryka! - wrzasnął Zayn i zaczął uciekać.
- Zginiesz marnie, Zayn! - krzyknęłam za nim. - Jedziemy.
Pierwszy raz poczułam jak czuje się Paul cały czas. To by wyjaśniło dlaczego się ze mnie śmiał.
- Nie jest z nimi tak łatwo, co? - spytał Higgins
- Oj cicho bądź. - powiedziałam naburmuszona.
- Kotku, nie bądź zła. - Zayn objął mnie od tyłu i cmoknął w policzek. - Wiesz, że cię kocham słońce.
- Pff. Udowodnij. - prychnęłam.
- Pokażę ci najpiękniejsze miejsca w Rio, później zabieram cię na kolacji do Amsterdamu. Co jeszcze mam zrobić? - spytał.
- Możesz się zamknąć. - pocałowałam go.
- Dobra, zamykam się. Już nic nie mówię. Jestem jak cicha myszka. Nie słychać mnie. - mówił.

CZYTASZ
London Dreams_Z.M.✔
Fanfiction- Więc dostałem list polecający z pani uczelni i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. - powiedział facet. - Jak siebie pani określa? - Jestem ambitna, potrafię zawalczyć o swoje, moja kreatywność nie ma granic i umiem pracować w grupie. Żadne zadan...