15. It's not true!

785 24 2
                                    

Siedziałam na łóżku skulona, oparta głową o ramę łóżka wgapiając się tępo w ścianę. Przeczesałam ręką swoje loki. To nie prawda. Jakiś idiota robi sobie ze mnie żarty. Słyszałam szczerbot zamka w drzwiach. Zayn wyszedł tylko w dresowych spodniach.

- Oddzwoniłaś do swojego kochanka? - spytał uśmiechając się.
- Nie będę tego komentować. - mruknęłam zmęczona.
- Oho. Co się stało Sam? - spytał siadając obok mnie.
- Aaron. On... Nie wiem. Mam już mętlik w głowie. - spuściłam głowę.
- Sam. Co ten koleś ci powiedział?
- Że jest moim bratem. Ale to przecież niemożliwe! Zamordowali go na moich oczach. Przytulałam się do niego płacząc jak już nie żył a oni uciekli. Miałam ręce i sukienkę całą we krwi, Zayn...
- Nie tłumacz mi się. Nie jesteś przecież winna. Co jeszcze ci mówił?
- Że jak się z nim spotkam, to wszystko mi wyjaśni i udowodni, że jest moim bratem.
- Ile miał lat jak twój brat zginął?
- 12. Sugerujesz coś?
- Co się stało po tym jak go wiesz...?
- Ci goście uciekli, przyszli moi rodzice, kilka dni później odbył się pogrzeb i go zakopali. Więc to definitywnie niemożliwe, żeby żył.
- A jaki był z charakteru?
- Cwaniaczek, zabawny, porywczy, ale czasem też spokojny i wyciszony. Po co ci to wiedzieć?
- Pójdę z tobą na to spotkanie. Kiedy jest?

Gdy Zayn się spytał od razu dostałam SMS. Od Aarona. O 12 w Ogrodach, czyli jedna z wielu kawiarni w centrum Dublinu. Pokazałam to Zaynowi.

- Okay... Chodźmy spać, bo jutro będzie ciężki dzień... I będzie ciężko się wyślizgnąć do centrum. Jutro koncert. Będą próby i tak dalej... - podrapał się po głowie.
- Coś się wymyśli. - odparłam.
- Dobranoc, kotku. - pocałował mnie.
- Dobranoc, Zayum... - wplotłam rękę w jego włosy. - Dziękuję ci, że przy mnie jesteś.
- Wiedz, że bardzo mi na tobie zależy. Kocham cię. - schował głowę w moje zagłębienie szyi.
- A ja kocham ciebie. - szepnęłam.

Zsunęliśmy się, układając tak aby obojgu było wygodnie. Zayn wciąż leżał z głową na moim ramieniu, a jego lewa ręka spoczywała na moim brzuchu. Przykrył nas szczelnie kołdrą po czym odetchnął. Był zmęczony. Wykończyła go podróż w tą i wew tą, plus kolacja u moich rodziców. Wplotam palce w jego włosy. Były takie miłe w dotyku i wgl.. Po chwili przypomniałam sobie, że Zayn jest ciężko chory, jak ktoś prócz Lou Teasdale, która jest stylistką fryzur  dotyka jego włosy, więc wzięłam swoją rękę.

- Nie przestawaj, proszę... - wymruczał cicho, więc znów zaczęłam "macać" jego włosy.

Nie walczyłam długo ze snem. W ogóle nie walczyłam. Od razu, gdy przyszedł do mnie Morfeusz oddałam się w jego ręce i zmorzył mnie sen...

Rano poczułam lekkie szturchanie. Leniwie otworzyłam oczy. Ujrzałam nade mną Zayn'a. Uśmiechniętego. Lubię ten widok. Z tacą pełną jedzenia. Jeszcze bardziej lubię ten widok.

- Śniadanko czeka panno Black. - zaśmiał się.
- Czuję się jak księżniczka. Królewskie śniadanie w łóżku. Mmm. Ktoś tu pokazuje swoją romantyczną stronę. - poprawiłam się do pozycji siedzącej. Związałam włosy jedną ze swoich bransoletek w niesfornego koka.
- Jaką tam romantyczną stronę. Pff. Błagam cię. Bad Boy ze mnie jakich mało. Jeszcze trochę, a wyląduję w izolatce, a ty razem ze mną, jak jeszcze będziesz się ze mną zadawać. - mrugnął do mnie.
- Razem z tobą. - parsknęłam śmiechem.
- Wątpisz w to kim jesteś? - spytał odkładając tacę na stolik. Przysunął się do mnie jeszcze bardziej.
- Jesteś moim Zaynem. Tyle. - uśmiechnęłam się założyłam ręce na jego szyję.
- A ty moja, Sam. - pocałował mnie.
- Możesz dać mi to śniadanie? Głodna jestem. - mruknęłam
- No tak. Dla ciebie jedzenie jest ważniejsze niż ja? - spytał wyprostowując się.
- Daj mi się zastanowić nad tą kwestią... - odparłam.
- Teraz to się na ciebie obraziłem. Wolisz jedzenie ode mnie. - rzucił.
- Żartuję. A teraz daj mi tą tacę. Jestem cholernie głodna i zaraz umrę z głodu. Chyba, że chcesz się mnie pozbyć. - powiedziałam.
- Muszę się zastanowić nad tą kwestią. - odparł.
- Zaynie Javaddzie Maliku, do cholery zaraz sama wstanę i wezmę tą pieprzoną tackę! - syknęłam.
- No dobra już dobra...! Masz bo mi tu zjedziesz. - zaśmiał się podając mi jedzenie. - Gotowa na spotkanie?
- Nie dołuj mnie jeszcze bardziej. Idę tylko do tej kawiarni, bo... Łudzę się, że to na prawdę możliwe, choć część mnie uważa zupełnie inaczej. Uważa, że to kompletnie niemożliwe.
- Ja też byłem cwaniaczkiem w wieku 12 lat...
- Ale nie wymyśliłbyś, żebyś wynajął jakiś gości co rzekomo cię zamordowali, a ty byś coś łyknął, żeby udawać martwego przez kilka dni.
- Wywaliłem telewizor przez okno. A to jest całkowicie możliwe.
- Wierz sobie w co chcesz. Ja swoje wiem.

London Dreams_Z.M.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz