22. First tattoos

766 18 0
                                    

Wstałam rano lekko obolała. No cóż... Bywa. Przekręciłam się w kierunku Zayna. Jeszcze spał. Aww! Jak słodko! Mam plan.

Jak gdyby nigdy nic wstałam z łóżka. Zayn leżał na środku łoża na plecach. Hm... To ile ja tam ważę? 39 tak? Chyba go nie połamię, co? No dobra, jak coś to złamię, trudno.

- Kanapka! - wydarłam się i rzuciłam się na niego.

- Mmm... Sam, co ty robisz? - spytał.

- Kanapkę? - zaśmiałam mu się do ucha.

- To miało mnie zaboleć?

- Tak.

- Mhym...

- Bolało?

- Mam udawać jakąś kontuzję, żebyś nie marudziła?

- Wypadałoby.

- O kurwa! Ale ból! Ja pierdole ale boli!

- Dziękuję.

- To teraz 2 buziaki.

- Bo?

- Jeden na dzień dobry, a drugi za moje wspaniałe aktorstwo.

- Okay...

Przewrócił się tak, że leżałam pod nim. Uniosłam 2 razy głowę całując go w usta.

- No to wiesz... Teraz mam pewną przewagę nad tobą, bo jestem nad tobą, a ty leżysz pode mną i ten teges i masz do wyboru 2 opcje.

- Co dzisiaj tak podwójnie, co? No ale dobra gadaj.

- Pierwsza opcja to... za tą kanapkę małą zemstę, czyli łaskotki, bądź opcja druga to no wiesz... Seksik z rana jak śmietana.

- Żadna z tych opcji mi nie odpowiada, więc musisz wymyślić coś innego.

- Coś innego mówisz? Hmm... To nie wchodzi w rachubę.

- Więc poproszę jakieś koło ratunkowe.

- Pół na pół, czy podpowiedź?

- Telefon do przyjaciela.

- Nie ma mowy.

- Więc podpowiedź.

- Opcja numer 2 jest bardzo optymistyczna...

- Mówisz?

- Mhym... Dzisiaj idę z chłopakami na siłownię, bo wiesz masa wyrobiona czas na rzeźbę. Chyba że wolisz to przesunąć to na później zamiast siłowni...

- Mam dziś mnóstwo pracy. Rozleniwiłam się przez was i muszę teraz to nadrabiać... I jak wy wyjdziecie, będę miała świetną okazję. Cóż. Wypadało by napisać nową piosenkę. Paul i inni ludzie z ekipy mnie gonią. A w dodatku Josh i reszta bandy prosili mnie o pomoc przy instrumentach. Odpowiedni ton, głośność, nuty, dodatki, wszystko ogółem mówiąc. Uniemożliwacie mi pracę, ale wszystko zwalę na ciebie.

- Bywa, kotku.

- No bywa, więc za karę seksu nie będzie. Mogłeś się nacieszyć mną wczoraj.

- No to mamy problem, bo co jak co, ale ja nigdy się tobą nienacieszę.

Zaczął mnie całować. W usta, tuż za uchem zjeżdżając na szyję i ramię, później obojczyk, piersi, brzuch. Cholera! Mruczałam, ale nie mogłam poddać się przyjemności. Jęknęłam z grymasem na twarzy.

- No weź przestań! - jęknęłam.

- Jesteś pewna, że wytrzymasz beze mnie?

- Spierdalaj Malik. Próbujesz mnie sprowokować, ale ja się tak łatwo nie dam.

London Dreams_Z.M.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz