38. Good to see you again, old man

432 14 0
                                    

Zeszłam z moim narzeczonym na dół. Vince właśnie witał się ze swoją matką, a z moją babcią.

- Samerah! Zayn! Jesteście! - krzyknął radośnie. - Jak się cieszę, że dotarliście bezpiecznie.

- Ta... Dobrze cię znów widzieć, staruszku. - przytuliłam Vincenta.

- Ja staruszkiem? Pff! Jeszcze się świetnie trzymam. I taki stary nie jestem, dzieciaczku. - ścisnął mnie mocno.

- Phi! Chciałoby się c'nie? - zaśmiałam się.

- Zayn ja ci mówię, jak ty wytrzymasz z tą kobietą więcej niż rok to będzie kolejny wielki cud świata. - zażartował Vince.

- Tak właściwie, to wytrzymałem z nią więcej niż rok. - zaśmiał się Zayn.

- Tak i jakbyś nie żył wiecznie pod kamieniem, byś wiedział, że nawet mi się oświadczył w czerwcu. - wytknęłam wujaszkowi język.

- Oh, stary... Wiedz, że zdecydowałeś się na pewną śmierć. I tak, Samerah, nie żyłem pod kamieniem i wiem, że oświadczył ci się w czerwcu i nawet wiem, że w twoje urodziny. - powiedział Vince.

- Nie może być... - zaśmiałam się.

- A jednak, nawet założyłem facebooka i twittera. Tumblra jeszcze nie ogarniam. To jest wyższa szkoła jazdy. - powiedział wuj.

- Ale tak na poważnie, tęskniłam. - przytuliłam ponownie wuja.

- Ja też, Sam. Lepiej mi opowiadaj jak w trasie i pokaż co mi przywiozłaś. - zaśmiał się.

- Dla Niny kwiat, prosto z Indii, jakaś święta lilia, czy coś... Dla Vince'a nowy zestaw ćwiczeń dla profesjonalistów z USA, gdzie oprócz tam nie dostaniesz tego nigdzie. Dbam o twoją kondycję, Vince. - powiedziałam. - I w dodatku w... Czekaj gdzie to było... Zayn, gdzie uczyli nas pleść te takie fajne bransoletki z rzemyków z koralikami? - spojrzałam na mojego narzeczonego.

- W Saint Lucia. - odparł.

- W Saint Lucia uczyli nas pleść takie śliczne bransoletki z różnymi ozdobami, my z Zaynem robiliśmy takie najprostsze wzory, a tamci ludzie to oni robili takie, które niektóre krawcowe, czy szwaczki musiałyby robić przez rok na maszynie, a one ręcznie w 20 minut! Było super. Później byliśmy na Haiti, o mój boże... Tam uczyli nas grać w koszykówkę barana. - opowiadałam.

- Koszykówka baran? - zdziwiła się Nina.

- To typ koszykówki, gdzie przy czymś ktoś krzyczy na ciebie baran. To zbyt skomplikowane zasady. - wyjaśnił Zayn.

- Taa, Zayn dostał po dupie od 5-latków. - zaśmiałam się.

- Tak jak ty. - wytknął mi język.

- A jak byliśmy w Ghanie to pletli nam warkoczyki i pokazywali jak zrobić takie typowe afrykańskie warkocze. Mega... Ale później Zayn się obciął, a ja rozpuściłam, bo za bardzo bolała mnie głowa. Afrykanie mają inne włosy, jak biali. Oni mają bardziej sztywne. - mówiłam dalej.

- Trasa? - spytała Nina.

- Mhym. - pokiwałam twierdząco głową.

- Udało ci się. Jestem z ciebie dumny, mała. Prawda o tobie jest taka, że jak sobie coś postanowisz, to idziesz i to spełniasz. Cieszy mnie to, że nie wyrosłaś na osobę na jaką starali się wychować ciebie twoi rodzice. - prychnął Vince.

- Za wzorzec obrałam sobie ciebie. - powiedziałam.

- Oj Sam... Wasze dzieci będą udane. - zaśmiał się obejmując mnie. - Już moja w tym głowa.

London Dreams_Z.M.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz