- Zayn zabrałeś wszystko? - spytałam.
- Tak, zabrałem. - mruknął.
- Na pewno? - upewniłam się.
- Na pewno, Sam! - powiedział zdenerwowany. - A jak nie to dokupimy na miejscu.
- Ale prezent spakowałeś?
- Niech cię cholera, Samerah weźmie! Tak, spakowałem. Przestaniesz w końcu? Rozumiem, to ślub twojego wuja, ale błagam opanuj się. Chyba z milion razy spytałaś mi się, czy wszystko mamy. Odpowiem ci po raz ostatni. TAK WSZYSTKO JEST NA PACE. Jeśli tak ma wyglądać nasz wyjazd na miesiąc miodowy, to ja podziękuję.
- Oj kocie, nie denerwuj się tak. Bo ci zmarszczki wyjdą.
Zaśmiałam się i podeszłam do mojego narzeczonego. Objęłam go w pasie i uśmiechnęłam uroczo i spojrzałam w jego cudne czekoladowe oczy. Pieprzony dupek, jest ode mnie wyższy o dobre 15 centymetrów. Tak o głowę, bo ja mu ledwie do brody dosięgam. Głupi 1,53m wzrostu. No czyli nie 15 cm, a 20!
- Schyl się wielkoludzie. - zawiesiłam ręce na jego karku.
- To ty jesteś niska. Śmiesznie byś wyglądała jakbyś stanęła obok Shaquille'a O'Nill'a. On ma ponad 2 metry wzrostu. 2,15 chyba. - zaśmiał się.
- Pieprz się dupku. - chciałam się od niego odsunąć, ale chwycił mnie i przyciągnął blisko siebie.
- Będę z tobą. - pocałował mnie. - Wisisz mi wizytę u masażysty, bo strasznie mnie przez ciebie cały kark boli od tego ciągłego schylania.
- Idiota. - pacnęłam go w ramię.
- I tak mnie kochasz, dlatego zgodziłaś się wyjść za mnie. - ponownie złączył nasze usta ponownie.
- Ta, zgodziłam się wyjść za wariata. - zaśmiałam się.
- Swój swojego znajdzie, słońce. - ułożył usta w dzióbek.
- Bardzo zabawne. Pospiesz się, bo spóźnimy się na samolot. - pogoniłam go.
Chwyciłam swoją dużą torebkę, zwaną także torbą podręczną i razem z Zaynem opuściliśmy dom. Yup, wprowadziłam się do niego. Niedawno, bo wczoraj. Nie rozpakowałam wszystkiego, ale zrobię to kiedy będę miała czas. Taa... Taksówka zawiozła nas na lotnisko London Biggin Hill. Od razu poszliśmy na odprawę. Wsiedliśmy do klasy A, czyli tej najbardziej luksusowej. To nie tak, że jesteśmy gwiazdami i wgl i musimy mieć jak najwygodniej, ale jedynie w tej klasie, będziemy mogli uniknąć ataku fanek na pokładzie. Stewardesy miały by przerąbane. Zajęłam miejsce przy oknie po prawej stronie kabiny. Zayn jak na razie schował nasze bagaże podręczne, a właściwie jeden, mój w którym chował też swoje rzeczy, po czym usiadł obok mnie. Pół godziny później wystartowaliśmy. Kierunek Genua. Mojemu szanownemu wujaszkowi zachciało się urządzić ślub nad włoskim morzem. Właściwie to zachciało mu się mieszkać. Vince jest architektem budynków i zaprojektował sobie dom. Bardzo zajebisty dom. Jego narzeczona, Nina zajmuje się dekoracją wnętrz, więc przy jednym zleceniu tak się poznali.
- Kocham cię wiesz? - spojrzałam na swojego chłopaka.
- Wiem, Sam... - cmoknął mnie w czoło.
- Bez względu na to jak bardzo dziecinny jesteś. - uśmiechnęłam się.
- Ah ta twoja romantyczna strona. - zaśmiał się.
- Ej, staram się. - powiedziałam.
- Wiem, kochanie. Ja ciebie też kocham. - splutł nasze palce.
5 i pół godzin lotu było nawet przyjemne. Szczególnie, że dolecieliśmy o godzinie 17 ich czasu, czyli w UK jest 16. Generalnie z Zaynem nie zajmowaliśmy dużo miejsca. Cały czas siedział na moim miejscu, a ja na jego kolanach. Oczywiście pod koniec musiał się przesiąść, bo jak to ujęła stewardesa "dla bezpieczeństwa naszego i innych pasażerów". Grunt, że w ogóle udało nam się dolecieć. Niestety Vince nie mógł nas odebrać więc pojechaliśmy taksówką. Śmiać mi się chciało, jak Zayn starał się być dzielny i podać adres Vincenta, ale doceniam to. W końcu wyręczyłam go i podałam kierowcy poprawny adres. Włoski jest moim pierwszym językiem, drugim jest angielski, mimo iż urodziłam się w Anglii. Najgorzej wyglądam z arabskim, więc to Zayn wyśmiewa mnie, jak rozmawiamy po arabsku. Nasz związek jest skomplikowany. Mówimy w innym języku będąc w Anglii, czy z resztą gdziekolwiek jesteśmy. Arabski to jego pierwszy język. Ciągle mnie poprawia i to wkurza mnie najbardziej.
CZYTASZ
London Dreams_Z.M.✔
Fanfiction- Więc dostałem list polecający z pani uczelni i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. - powiedział facet. - Jak siebie pani określa? - Jestem ambitna, potrafię zawalczyć o swoje, moja kreatywność nie ma granic i umiem pracować w grupie. Żadne zadan...