- And then I saw your face full of sorrow and pain. Your eyes were filled with tears and were surrounded by blurred makeup. I knew that it was he... I took you in my arms and... Nie... To nie pasuje... - mruknęłam sama do siebie.
Uderzyłam w klawisze keybordu. Na początek koncert w O2 Arena London, teraz już następny przystanek, czyli Dublin. Niall jest podekscytowany, że jesteśmy nieopodal jego rodzinnej miejscowości. Ja jestem zestresowana, bo już wczoraj zaczęłam swoją pracę. Nie mówię, że mi się nie podoba, bo podoba, ale praca z chłopcami jest ciężka. Nie da się z nimi przeprowadzać normalnie prób. Ciągle się śmieją, wydurniają, ale kiedy przychodzi tatuś Paul... Zaraz grzecznie siadają i śpiewają jak im karzę. Kocham tą robotę, ale czasem jestem zmęczona...
- Co ci znów nie pasuje? - spytał Zayn podśmiechując się.
- Chcą anonimową kompozytorkę One Direction, chcą nowej, lepszej piosenki w wykonaniu One Direction, chcą lepsze teledyski... Wszystko musi być lepsze, a ja chcę im dogodzić, zaspokoić ich potrzeby. Niby mnie nie znają ale strasznie wymagają, a długo dla was nie pracuję. - odpowiedziałam.
- Po pierwsze, twoje piosenki są perfekcyjne, jak i teledyski, które reżyserujesz wraz z Benem, a nikt nie musi cię znać, by cię kochać. Kochają anonimową kompozyrkę, więc niedziwne, że chcą cię poznać. A po drugie, może czas zacząć dogadzać i zaspojakać swoje potrzeby?
- Oh proszę! Ta praca idealnie zaspokaja moje potrzeby.
- No tak... Podoba ci się?
- Jest idealnie.
- Ale jeszcze nie widziałaś wszystkiego.
- Ale i tak mi się podoba.
- Ben chce z tobą uzgodnić, jak będzie wyglądał teledysk do Act My Age.
- Ben to wybitny reżyser, więc zdaję się na jego umiejętności.
- Teraz liczysz się tylko ty w naszej ekipie.
- Oh tak...
- Chodźmy...Zaśmialiśmy się. Zayn splutł nasze palce i wyszliśmy z pomieszczenia. Poszliśmy do do głównej sali, gdzie znajdowała się scena. Usiadłam na krańcu, a na przeciwko mnie stanął Ben i Zayn, oraz Jo i chłopaki.
- Więc jak to widzisz Samerah? - spytał Ben.
- Oni już są grubi i starzy, łysieją, mają dzieci, tak? - zaczęłam.
- No nie przesadzajmy Samerah. Aż tak starzy i grubi nie jesteśmy. I nie mamy dzieci, chyba że o czymś nie wiemy, Zayn, Niall? - odezwał się Louis.
- Zamknij się Lou. Jesteśmy w Irlandii, a tu gdzie nie idziesz bije rodzinnym ciepłem i chodzi o to w tej piosence, że mimo iż są starzy i już mają tą rodzinę to oni zawsze będą tacy jacy są i byli w młodości, czyli dziwni, szaleni, zwariowani, durni, idiotyczni i koszmarnie dzieninni, ale to były ich najlepsze lata życia i oni chcą powiedzieć tym wszystkim ludziom, a szczególnie kobietom ich życia, że oni nie będą zachowywali się jak na ich wiek przystało i będą robić co chcą i ta kobieta też będzie się znów czuła jak w młodości. Wszyscy rozumieją? - wyjaśniłam.
- Sama jesteś durna. - zaśmiał się Harry.
- Po tobie to mam. - mrugnełam do niego.
- Już wiem! To jest to Samerah! - krzyczał Ben i gdzieś pobiegł.
- Okay... - zaśmiałam się.
- Ej, ile zostajemy w Irlandii? - spytała Jo.
- Tydzień. - odpowiedział Liam.
- Czemu pytasz? - spytał Niall.
- Bo mógłbyś mnie gdzieś leniu zabrać. - powiedziała.
- Gdziekolwiek zechcesz. - uśmiechnął się Niall.
- Generalnie to Benowi trochę czasu zleci zanim przygotuje dla was projekt teledysku, więc ze spokojem możecie iść. - powiedziałam.
- Świetnie! Chodź Niall! - pociągnęła go za rękę i wyszli.
- Sam, tak w ogóle fajny gips. Super, że Zayn zostawil nam miejsce na podpisy. - Louis usiadł obok mnie.
- Mogę! - krzyknął Zayn.
- No tak... Wczoraj mu się nudziło i stwierdził, że mi się podpisze na gipsie. - zaśmiałam się oglądając gips. Zayn cały zapełnił go swoimi podpisami, a nawet rysunkami.
- Ale zostawiłem wam miejsca. O tu. - pokazał palcem na mały skrawek mojego gipsu.
- Wow. Cholernie dużo. Daj pisak. - Powiedział Lou, a Zayn dał mu jakiś marker. Li i Hazz również się podpisali.
- Zostawiliście trochę miejsca dla Jo i Niallera? - spytałam.
- Coś tam jest... - odparł Harry.Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zastanawiałam się czyj to numer. Odeszłam kawałek od chłopaków i odebrałam.
- Tak słucham? - spytałam.
- La mia bambina! Samerah,skarbie gdzie jesteś? [Moja mała córeczka!] - usłyszałam.
- Mama? - moje oczy się zaszkliły.
- Kochanie moje... Córciu, tak bardzo cię przepraszam... - płakała.
- Mamo, czemu do mnie dzwonisz? - spytałam.
- Bo chcę cię znów widzieć. Chcę, żebyś wróciła do domu, bambina!
- Ale ja nie chcę. Minęły 2 lata odkąd wycjechałam z Bradford. A 13 od śmierci Aarona. Nigdy wam tego nie wybaczę.
- Samerah, błagam. Chociaż przyjedź do nas na kolację. Proszę Sam.
- Pomyślę.Rozłączyłam się. Wytarłam ociekające łzy i wzięłam 3 głębokie oddechy. Wróciłam do chłopaków. Okazało się, że Harry, Louis i Liam poszli zobaczyć co u Bena. W dłoni mocno ściskałam telefon, a same ręce trzęsły się z nerów.
- Samerah, wszystko dobrze? - spytał Zayn.
- Tak. - mruknęłam.
- Kto dzwonił?
- Em... Moja mama. Zaprosiła mnie na kolację w Bradford. - powiedziałam znerwicowana.
- Twoja mama? Przecież nie utrzymujecie kontaktu. Niby skąd miałaby mieć twój numer?
- No właśnie nie wiem. Nie chcę tam jechać.
- Może powinnaś. Tzn, to co ci zrobili jest ciężkie do zapomnienia, ale myślę, że powinnaś spróbować im wybaczyć.
- A ty byś wybaczył swoim rodzicom, gdyby oni ci zrobili to co moi zrobili mi i zapomniałbyś o tym?
- Nie zapomniałbym i pewnie byłoby mi ciężko im wybaczyć, ale...
- No właśnie Zayn. Ciężko by ci było. Mi już jest. To naprawdę boli, kiedy twoi rodzice obwiniają cię o śmierć starszego rodzeństwa, kiedy to nie jest twoja wina.
- Sam, rozumiem. Ale boli cię też brak rodziców.
- To akurat najmniej mnie boli...
- Powinnaś pojechać.
- Więc pojedź tam ze mną.
- Co?
- Ja udawałam twoją dziewczynę przed twoimi rodzicami.
- Ale ty jesteś moją dziewczyną...
- Ale wtedy nie byłam. Skoro chcesz, żebym tam jechała to pojedź tam ze mną. Pojedziemy tam tylko na kolację i wrócimy do Irlandii.
- Samerah...
- Zayn, namawiasz mnie żebym jechała i jadę i chcę, abyś ty jako mój chłopak mnie wspierał.
- Okay skarbie, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Pójdziemy na romantyczną randkę.
- Ale romantyczną?
- Sam...
- Okay...
CZYTASZ
London Dreams_Z.M.✔
Fanfiction- Więc dostałem list polecający z pani uczelni i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. - powiedział facet. - Jak siebie pani określa? - Jestem ambitna, potrafię zawalczyć o swoje, moja kreatywność nie ma granic i umiem pracować w grupie. Żadne zadan...