Wróciliśmy do hotelu. Potrzbowałam rozmowy z Joanne. Chciałam wiedzieć, co ona myśli na ten temat. Siedzieliśmy w moim i Zayna pokoju. Oczywiście Malik poszedł do chłopaków, a ja zostałam z nią.
- Myślę, że... To całkowicie możliwe. Ale rzeczywiście powinnaś przeprowadzić te badania. Pamiętaj. Jeśli on ci zaproponuję jakąś klinikę, odmów. Wybierz zupełnie inną niż on by chciał. Nie będą go znać, ani ciebie, przeprowadzą badania zgodnie z procedurami i nie odstąpuj od niego ani na krok. Mógłby im zapłacić, albo coś... - powiedziała przyjaciółka. - No wiesz... Wszystko tak dla pewności.
- Ta... Grunt to bezpieczeństwo. - mruknęłam.
- Powiedziałam ci co myślę. - odparła.~*~
Zadzwoniłam do Aarona. Nie mogłam już wytrzymać. Niepewność i ciekawość dobijała mnie. Minęło kilka dni. Chłopcy są już po koncercie w Dublinie, nagrali teledysk, szybciej niż ktokolwiek by przypuszczał. Umówiłam się w wybranej przeze mnie kilinice o 12. Pojechałam sama. Nie chciałam, by ktokolwiek przy mnie wtedy był. Oczywiście kłóciłam się z Zaynem na ten temat, bo chciał jechać, a ja nie chciałam tego. Po prostu chcę spędzić z Aaronem trochę czasu. To, że mam wątpliwości co to tego całego gówna nie oznacza, że kawałek mnie nie uważa, że to faktycznie może być prawda. Pierdolone serce.
- Zayn nie bądź na mnie zły. - powiedziałam.
- Nie jestem. - odparł.
- Właśnie widzę. Po prostu... Eh... Powiadomię cię o wszystkim, dobrze? - stanęłam przed nim.
- Jasne. Uważaj na siebie. - cmoknął mnie w nos.
- Teraz ty masz wątpliwości? - zaśmiałam się opierając ręce na jego torsie.
- Weź przestań, co? Brat, czy nie brat, zawsze warto uważać. Dziwnie się czuję, kiedy pomyślę, że wyjdziesz sama, beze mnie w nieznane z chłopakiem, którego nie znasz. - mruknął.
- Skoro mu nie ufasz, to zaufaj mi. - posłałam mu delikatny uśmiech.- Ufam ci. Cały czas, ale chodzi o to, że się martwię o ciebie. Jak wyjdziecie z kliniki od razu do mnie dzwoń. Jasne? - boszz... Ile strachu w tych jego oczętach.
- Oczywiście. Będziesz na bierząco. - pocałowałam go. Mruknął mi prosto w ustach.
- Idź już, bo za bardzo mnie podniecasz, Sam. - jęknął.
- No weź... Nic takiego nie zrobiłam. Jeszcze. - rzuciłam.
- Jeszcze. Pamiętaj. Info na bierząco. - pogroził mi palcem.
- Na bierząco. - cmoknęłam go jeszcze raz w usta i wyszłam z pokoju.Windą zjechałam do lobby i wyszłam z budynku. Taksówka akurat podjechała. Wsiadłam. Aaron już w niej siedział. Przywitałam się z nim i podałam dokładny adres kliniki. Szybko znaleźliśmy się na miejcscu. Podeszliśmy do izby i się przedstawiliśmy. Zabrano nas do laboratorium.
- Kiedy będą wyniki? - spytałam.
- Za 15 minut. Technologia coraz nowsza. - uśmiechnęła się pielęgniarka. - Więc co was tu sprowadza? Szczerze mówiąc pan jest za młody by być jej ojcem, a...
- A ja chcę być pewna, że nie straciłam mojego brata. Może pani się pospieszyć? Czas to pieniądz. - popędziłam ją.Już bez słowa przeprowadziła badania. Odczekaliśmy te cholerne 15 minut i pielęgniarka podała nam wyniki DNA.
- Więc, badania wyszły pozytywnie... - zaczęła.
- Czyli, jesteśmy rodzeństwem. - powiedział Aaron.
- Czyli jesteście rodzeństwem. - uśmiechnęła się.
- Nie straciłam brata... - szepnęłam.
- Nie straciłaś. Mówiłem ci. Mój boże, Sam. Jestem teraz taki szczęśliwy! - krzyknął i mnie przytulił. Mój brat...
- Ja jestem szczęśliwa, bo prócz Zayna mam jeszcze ciebie. - powiedziałam wycierając samotną łzę.
- Pójdziemy na kawę? - spytał odsuwając się ode mnie.
- Jasne. Chciałabym wiedzieć co się z tobą działo przez te wszystkie lata. - uśmiechnęłam się.Starbucks był nieopodal. Zaraz za parkiem, przez który przeszliśmy. Aaron opowiedział mi co działo się przed moim urodzeniem. Wywnioskowałam jedno. Nic nigdy nie było perfekcyjne w mojej rodzinie. To jedna wielka ściema. Usiedliśmy gdzieś wgłąb kafejki i złożyliśmy zamówienia.
CZYTASZ
London Dreams_Z.M.✔
Fanfiction- Więc dostałem list polecający z pani uczelni i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. - powiedział facet. - Jak siebie pani określa? - Jestem ambitna, potrafię zawalczyć o swoje, moja kreatywność nie ma granic i umiem pracować w grupie. Żadne zadan...