8. I need you

918 26 2
                                    

- Zayum, co robisz? - spytałam zachrypniętym głosem.
- Rysuję. - odparł.
- Tyle to też wiem. Co rysujesz?
- Tworzę bohaterów komiksowych, będą ozdobami na naszym koncercie. Tak jak kiedyś na Take Me Home Tour. Mieliśmy takich superbohaterów i teraz też będziemy mięli, tylko że ciutkę innych i lepszych.
- Tamci też byli twoi?
- Tamci akurat nie. Dlatego mówię, że innych i lepszych.
- Ale skromny jesteś... Która godzina?
- Nie uwierzysz.
- Jeny, powiedz, albo oddaj mój telefon.
- Stolik nocny.

Jęknęłam i ręką wymacałam mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.

- Co? Dopiero 6? Przecież... Zayn o której zasnęłam?
- 3 godziny temu.
- Jesteś pewnien?
- Tak. Nie spałem cały czas, tylko jak odleciałaś to usiadłem się tutaj i rysowałem. Jesteś taka urocza jak nie kontaktujesz ze światem...
- Co robiłam?
- Kazałaś mi śpiewać sobie kołysanki i przytulać i całować. Uczepiłaś się mnie i powiedziałaś, żebym cię nie opuszczał. Tak oto jestem. Pilowałem cię całą noc.
- Z uczepieniem się wierzę, ale kołysanki, przytulanki i całuski to bujda.
- Wcale nie.
- Zayum...
- Sam, nie kłamię.
- Niech ci będzie. Wskaż mi łazienkę, bo chciałabym wziąć prysznic.
- Tu.

Wstał i podszedł do jakiś drzwi, poszłam za nim. Objaśnił mi co gdzie leży i wrócił na swoje miejsce.

- Dziękuję... - szepnęłam. Wzięłam z walizki jakieś ciuchy i swoją kosmetyczkę.

Weszłam do łazienki. Rozebrałam się z ciuchów i stanęłam pod prysznicem. Odkręciłam gorącą wodę. Dokładnie się umyłam, po czym wysuszyłam. Od razu lepiej. Wczorajsze ciuchy, uprałam w umywalce i rozwiesiłam na grzejniku. Ubrałam na siebie czarną bieliznę, na to ciemne jeansy, bluzę z nirvany i wiśniowe niskie converse. Zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam w oczy swojemu odbicu.

- Potrzebuję cię Zayn. I to cholernie cię potrzebuję. - szepnęłam prawie niesłyszalnie.

Spuściłam głowę opierając się o zlew. Zaśmiałam się cicho ze swojej głupoty. On cię nie chce idiotko! Przecież dziewczyn ma na pęczki! Każda ładniejsza od ciebie paszczecie! - krzyczała podświadomość. Ma rację. Westchnęłam i wyszłam.

- Zayn? - spytałam. Nie było już go pod oknem. Nie było go też w pokoju. Pewnie wyszedł.

Przysiadłam na łóżku i chwyciłam do ręki telefon. 72 SMSy od Joanne, 9 od Nialla, 6 od Harryego, 8 od Louisa i 4 od Liama. Oh... Przejrzałam wszystkie wiadomości i zaczęłam się śmiać. 'Gdzie jesteście?!' 'Był już sex???' 'ej! Dajcie jakąś oznakę życia!!!' 'Rozumiem, że zakochani w sobie, ale bez przesady!' Gdy się ogarnęłam zaczęłam odpisywać na wiadomości. Odłożyłam telefon na poduszkę Zayna. Właśnie wszedł do pokoju w samym ręczniku. Włosy miał mokre, w nieładzie. Pojedyńcze kropelki spływały po jego ciele.

- Cudownie wyglądasz w tym ręczniku. - zaśmiałam się.
- Lepiej wyglądam bez. - mrugnął do mnie.
- Marzysz.
- Chyba ty, żeby mnie zobaczyć.
- Umieram z niercierpliwości.
- No wiem. Pójdziemy na spacer?
- Teraz?
- Czemu nie?
- Daj mi chwilę.

Podszedł do mnie i mnie pocałował. Wziął jakieś ciuchy z torby i wszedł do jego łazienki. Ja byłam pochłonięta przeglądaniem Twittera i Facebooka. 15 minut później Zayn wyszedł z łazienki.

- Wow. Właśnie pobiłeś swój rekord szykowania się. - zaśmiałam się.
- Cud. - zawtórował mi. - Możemy iść?
- Jasne. - uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka.

Szliśmy tak jedząc croisanty z czekoladą, które kupił Zayum w piekarni. Ta cisza między nami, nie nie zręczna. Po prostu... cisza. Trzymaliśmy się za ręce. Oboje skończyliśmy jeść. Nagle przystanął.

- Coś się stało? - spytałam.
- Trochę czekolady zostało ci na ustach. Pozwól, że ci zetrę... - zamiast zetrzeć mi czekolady pocałował mnie.
- Malik... - syknęłam.
- Zły tekst? - spytał śmiejąc się.
- Bardzo. - odpowiedziałam.
- Ale z ciebie antyromantyczka.
- No nie?
- Wracamy?
- Z chęcią.

Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyliśmy w kierunku domu Malika. Śmialiśmy się przez całą drogę. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. 9:43. Dość długo byliśmy na tym spacerze. Weszliśmy do domu. Domownicy już nie spali, a raczej paradowali w piżamach, prócz pani Malik.

- Dzień dobry, kochani! - przywitała nas.
- Dzień dobry. - odpowiedzieliśmy równo.
- Jedliście już śniadanie? - spytała.
- Tak, mamo. - odparł Zayn.
- Ale herbaty się napijecie, prawda? - dopytała.
- Z chęcią. - powiedziałam.
- Ja zrobię. - uśmiechnęła się i zniknęła szybko w kuchni.
- Więc, może my pójdziemy do salonu? - spytał Zayn.
- Okay... - odparłam.

Zayn rozsiadł się na kanapie, tak przy siostrach, że zabrakło dla mnie miejsca. Zamierzając usiąść na fotelu, Zayn pociągnął mnie, przez co wylądowałam na jego kolanach.

- Nie uciekaj mi. - szepnął.
- Szlag... Prawie się udało. - udałam zawiedzioną.
- Ha ha ha... - zaśmiał się sztucznie.- Ślubu nie będzie! No mówię! NIE BĘDZIE! Mam to gdzieś co ludzie powiedzą! - usłyszałam krzyk i trzask drzwi.
- Doniya? Co ty tu robisz? - zdziwił się Yasir.
- O cześć! Jestem Doniya, a ty pewnie dziewczyną Zayna. - przywitała się ze mną dziewczyna.
- Samerah. Miło mi. - odpowiedziałam zdziwiona.
- Mi również. - uśmiechnęła się zasiadając na fotelu.
- Doniya, o co chodzi ze ślubem. Jak to się nie odbędzie? - spytał pan domu.
- Oh. Mam gdzieś ten ślub. Nie wyjdę, za Chrisa. - powiedziała znów oburzona.
- Dramaat! - szepnął do mnie Zayn.
- Bo? - spytała Trish. Boże, ale ci ludzie się szybko przemeiszczają...
- Ciągle mnie okłamuje, a nie dawno temu, jeszcze dzisiaj przyznał się do zdrady! - krzyczała wymachując rękoma.
- To dobry powód, żeby nie wychodzić za mąż... - mruknęła Walihya.
- A jego rodzice, co z nimi? Wiedzą? - pytała Trish.
- Tak, bo po drodze do was dzwoniłam do nich i powiedziałam, że ślub odwołany! - odparła.
- Doni... Przykro mi. - powiedział ojciec.
- A mnie nie! Szkoda mi jedynie czasu, który poświęciłam jemu. - odpowiedziała.
- Samerah, twoja herbata. - Trisha podała mi kubek.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- Don, ślub miał być za 3 dni i nagle wszystko odwołujesz? - spytał Zayn.
- Dziwisz mi się? Chyba wiesz jak to jest być zdradzonym, prawda? - zapytała.
- Tak, wiem... - mruknął.
- Gdzie twoje rzeczy? - spytał Yasir.
- W samochodzie. - odparła.
- Doni! Jak mogłaś! Przez ciebie stracę okazję, żeby pooglądać Samerah w sukience! To była jedyna szansa! Historyczna chwila nie nadejdzie! - jęczał Zayn.
- Zayn! - spojrzałam na niego i trzepnęłam w tył głowy. - Zboczeniec. Nigdy mnie nie zobaczysz w sukience.
- Widzę, że ktoś tu sukienek nie lubi nosić... - powiedziała Waliyah.
- Ba! Nienawidzę. Dziwnie się w nich czuję. - odparłam.
- Zobaczysz! Ja cię jeszcze namówię na sukienki! Masz to jak w banku. - obiecał Zayn.
- No powiedzmy. - zaśmiałam się i oparłam głowę o jego klatkę piersiową.  - Jak pokażesz mi swoje rysunki.
- Nie masz na co liczyć, Sam. - odpowiedział.
- Właśnie sobie odpowiedziałeś. - uśmiechnęłam się.
- Jesteście uroczy! - krzyknęła Waliyha z Doni.
- Jak w bajce! - dodała Safaa.
- Jak w bajce... Był sobie pewien Zayn i miał 3 wredne siostry, które ciągle go dręczą, nie wiadomo czemu, oraz rodziców, którzy mu ciągle robią obciachu. Pewnego dnia wyruszył w pogoni za marzeniami i poznał księżniczkę Samerah, która zbawiła go od złego i żyją długo i szczęśliwie... - powiedział Zayn.
- Nie prawda. Kłamiesz. Była sobie pewna Samerah, która wyjechała w pogoni za marzeniami i poznała księcia Zayna, który miał 3 wspaniałe siostry, oraz cudownych rodziców. Zayn zbawił Sam od złego i żyją długo i szczęśliwie. - odparłam.
- Ah te kłótnie kochanków! - pisnęła Doniya. - I zdecydowanie wolę wesję Samerah.
- Jak każdy. Sam, widziałaś już zdjęcia Zayna jak był mały? - odezwał się Yasir.
- Tak, proszę pana. Był słodki! - uśmiechnęłam się.
- Tato, proszę! Chociaż ty mi oszczęć wstydu. - jęczał Zayn
- Jak cię wkurzy w Londynie, masz nasz numer w razie co. Mamy jeszcze inne zdjęcia. - powiedziała Wal cicho.
- I nagrania! - dodała Doni.
- Mam wasze namiary, więc jesteśmy w kontakcie. - zaśmiałam się złowieszczo.
- Sam, pamiętaj, że śpisz w nocy ze mną w jednym pomieszczeniu. - mruknął Zayn.
- No tak... Ale w Londynie już nie. - wytkęłam mu język.
- Kiedyś na prawdę się doigrasz, Samerah Black. - przymróżył oczy.
- Dobrze, Zaynie Maliku. - odparłam.

London Dreams_Z.M.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz