13. Sara

7K 419 41
                                    

Miałam ochotę uderzyć Ingę, w jej durny łeb. Grymas na jej twarzy pojawiał się i znikał.

– O co ci znowu chodzi? – zapytałam się robiąc kreskę na górnej powiece. Błagałam w myślach, by mi wyszła.

– Tak sobie myślę, że już aż tak mocno nie chce, byś była z Gabrielem. Oczywiście cieszę się waszym szczęściem, ale on jest zbyt trudny. Może i jest stały w uczuciach, ale to pracoholik. On dom traktuje jak hotel, a ja wiem, że ty nie chcesz takiego życia. Znam go zbyt dobrze – wiedziałam, że Inga nie chciała dla mnie źle, ale ja sama musiałam sprawdzić czy to co mówiła będzie dla mnie dobre czy też nie.

– Wszystko wyjdzie z kolejnymi miesiącami – powiedziałam cicho, gdy Liwka przekręciła się na drugi bok. Zazwyczaj o tej godzinie robiła sobie drzemkę.

– Masz racje. Dobra, ja też zacznę się szykować. Idę do siebie – wstała z fotela, poprawiła dres i wyszła z mojego pokoju. Obiecałam Liwce dzień tylko dla nas. Wiedziałam, że moja córka uwielbia zwierzęta, więc postanowiłam zabrać ją do zoo.

Odpisałam Gabrielowi na wiadomość. Miał przerwę między spotkaniami biznesowymi. Wczoraj pocztą kwiatową dostałam od niego bukiet, pachnących, białych róż. Spojrzałam na nie z automatu.
Skorzystałam na tym i Liwka, która dostała mały bukiet tulipanów. Bardzo podobało mi się to, że pamiątał o niej. Było to dla mnie najważniejsze. Ona była dla mnie całym światem. On dobrze to wiedział. Był przy jej narodzinach. Był jednym z niewielu mężczyzn w jej życiu.
Uwielbiała go.

Dokończyłam się malować i zaczęłam budzić Liwię. Jednak niepokoiły mnie jej świecące się oczy i purpura na policzkach. Od kilku dni miała katar, a dziś rano zaczęła kaszleć. Przyłożyłam rękę do jej czoła. Zdecydowanie miała gorączkę.

– Mamo brzuszek mnie boli – przykryłam ją kołdrą.

– Już słoneczko. Zmierzymy temperature, leż sobie spokojnie – nienawidziłam momentu, w którym moje dziecko chorowało.

Wyszłam z pokoju, zeszłam schodami na dół.

– Nie strój się, Liwka ma gorączkę – krzyknęłam z dołu do Ingi. Mój brat oglądał na dole jakiś film. Spojrzał się na mnie i z powrotem zawiesił swój wzrok na filmie. Miałam nadzieję, że to był taki wiek, okres buntu albo na prawdę miał mnie w czterech literach.

Machnęłam ręką i podeszłam do szafki. Wyjęłam dwa syropy i termometr. Z kuchni wzięłam wodę i szklankę i wróciłam na górę. Liwia świdrowała wzrokiem całe pomieszczenie. Była rozpalona. Wypuściłam głośno powietrze. Inga już przy niej siedziała i czule ją głaskała.
Nie podobało mi się to, że coraz więcej kaszlała.

– Chodź iskierko. Usiądź sobie – włączyłam termometr i włożyłam jej pod pachę. Ostatni raz sprawdziłam ją ręką.

Nie zastanawiałam się nad podaniem leków, gdy termometr wskazał trzydzieści dziewięć stopni gorączki. Od razu podałam jej lek na jej zbicie i na kaszel. Wszystko grzecznie popiła wodą.

– Pójdziemy do zoo jak będziesz w pełni zdrowa, dobrze? – pogłaskałam ją po główce. Pokiwała powoli głową i głośno zakaszlała.

Nakryłam ją bardziej kołdrą i położyłam się obok. Inga wyszła z pokoju. Znając ją poszła dokuczać mojemu bratu. Cóż, zdecydowanie było to jej jedno z ulubionych zajęć. Po jakimś czasie Liwka zasnęła. Wstałam, uważając, by jej nie obudzić. Mogłam śmiało stwierdzić, że skradanie się opanowałam go perfekcji. Zamknęłam powoli drzwi, niemal przeklnęłam pod nosem, gdy drzwi zaskrzypiały.
Zeszłam ze schodów kręcąc głową na odzywki Ingi i Franka.

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz