8. Sara

7.9K 455 51
                                    

Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałabym martwa. Zdecydowanie nie byłaby to łagodna śmierć. Przyjaciel Antona szeroko się uśmiechnął w moją stronę. Wyglądał na rozluźnionego, a nie spiętego. Za to ja wiedziałam jak mocno go tym wkurwiłam i taki był mój zamiar.

Poczułam jak ręka, którą położył na moim udzie od razu się zacisnęła. Strząchnęłam ją. Uśmiechnęłam się głupio.

– Twoja kobieta ma gadane – roześmiał się. Obawiałam się o niezręczną ciszę, ale takowej nie było.

– Cóż żart wychodzi jej bardzo dobrze – kłamał w żywe oczy.

– Cześć kochani! – odwróciłam się, gdy do sali weszła elegancko ubrana kobieta. Może była przed lub po czterdziestce. Wyglądała na bardzo miłą. Miała na sobie
spódnicę tiulową z obszyciami khaki i elegancką kremową bluzeczkę. Blond włosy sięgające do ramion zaczesała za ucho.

Anton wstał i pocałunkami w policzek przywitał się z kobietą.

– Promieniejesz z każdym dniem – skomplementował kobietę, która ułóżyła ręce na swoim ledwo zaokrąglonym brzuchu.

– A twoja partnerka to? – przeniosła wzrok na mnie. Puściła mi oczko, czym lekko zbiła mnie z tropu. Nie spodziewałam się uprzejmości po kobiecie, której mąż paprał się w brudnych interesach z Iwanowem. Może po prostu za szybko oceniałam ludzi. Wyglądała na serdeczną, przyjacielską i dobrze wychowaną, a ja oceniłam ją przez pryzmat znajomości jej męża.

– Sara, poznaj Małgorzatę to żona Rafał. To jej restauracja – kobieta nie patrzyła już na żadnego z mężczyzn tylko usiadła na obitym kremową skórą krześle.

– Miło mi – przywitałam się. Od razu chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w inne miejsce. Poczułam palący wzrok Antona na swoich plecach.

– Zabieram Sarę do mojego biura – krzyknęła. Byłam trochę przerażona. Choć małżeństwo było w przyjacielskich stosunkach z Iwanowem nie wiedziałam ile rzeczy mogę jej powiedzieć, a o których mam milczeć.

Usiadłyśmy w przytulnym konciku. Kelner przyniósł moją kawę, a jej herbatę.

– Dziękuję, Marto – pracowałam w restauracji już trochę czasu i miałam nadzieję, że w tą stronę potoczy się nasza rozmowa. Żywiłam wielką nadzieję, że nie ciekawiła jej moja relacja z Antonem. W końcu to była tylko i wyłącznie nasza sprawa i nikogo więcej.

– Masz cudowną restaurację – zaczęłam, rozwijając temat. Miałam nadzieję, że będzie on numerem jeden. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jej biuro było trochę większe od mojego. Za to ja miałam więcej światła. Wystrój był kobiecy i miły dla oka. Różowe dodatki, dzięki którym automatycznie robiło się tu przyjemniej i nie chciało się wychodzić.

– A dziękuje. To zasługa mojej babci. Ona to wszystko zaczęła – uśmiechnęła się i spojrzała na czarno białe zdjęcie wiszące na ścianie. Zdjęła je ze ściany i wręczyła mi. Były na nim trzy kobiety, trzy pokolenia.

– Na środku jest moja babcia. Zmarła pięć lat temu. Na lewo moja mama, a po prawej ja – pokiwałam głową. Restauracja z duszą. Takie restauracje były najlepsze. Miały historię, którą chciało się ciągnąć dalej i ją pielęgnować.

– Z pokolenia na pokolenie. Cudownie – pokiwałam głową i oddałam zdjęcie z złotej ramce. Małgorzata odwiesiła je na swoje miejsce.

– Słyszałam, że pracujesz w restauracji na stanowisku menadżera. Szukam właśnie takiej osoby. Jakbyś chciała...

Wiedziałam do czego zmierza. Na razie nie zamierzałam znowu przeprowadzać się do Warszawy. Tęskniłam za miastem, rodziną, ale tam już miała za dużo, by od tak się przeprowadzić.

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz