32. Sara

5.4K 345 28
                                    

Obudził mnie dochodzący zapach z kuchni. Miałam wrażenie, że pociekła mi ślinka, na myśl o tym, co właśnie przygotowuje Anton. Moje nozdrza otulił nieznany zapach. Otworzyłam oczy przekonana, że będę sama w sypialnii, ale tak nie było. Na mojej klatce piersiowej spoczywała głowa Antona, który odsypiał noc. Co chwilę krzywił się jakby śniły mu się koszmary. Jednak nie to teraz zaprzątało moją głowę. Kto był w kuchni?

Postanowiłam ostrożnie wstać, by nie budzić mężczyzny. Założyłam cieniutki szlafrok, kapcie i powoli posuwałam się do przodu. Zamknęłam drzwi od sypialnii. Do ostatniej chwili zastanawiałam się czy nie obudzić Antona, w końcu ja sama nic nie zdziałam. Jednak byłam pewna, że nikt nie włamałby się do tej fortecy. Tu wszystko było tak zabezpieczone, że to wydawałoby się wręcz niemożliwe. Wychyliłam głowę zza korytarza. Gdy zobaczyłam młodą kobietę w kuchni moja mina zrzedła. Co ona tu robiła?
Nuciła pod nosem cicho jakąś piosenkę, której kompletnie nie kojarzyłam. Poruszała się tanecznymi ruchami i była uśmiechnięta od ucha do ucha.

Co tu się wyprawia?

Postanowiłam wyjść i skonfrontować się z kobietą, gdy ta mnie zobaczyła uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Na pierwszy rzut oka wydawała się młodsza ode mnie. Miała brązowe włosy z jaśniejszymi przebłyskami. I kogoś mi przypominała.

– Kim jesteś? – zapytałam cicho i ostrożnie gotowa na jej każdy ruch, nawet ten atakujący.

– Pewnie Anton ci o mnie nie opowiadał. Jestem Olena, jego siostra – wyciągnęła w moją stronę rękę. Stałam jak zaczarowana, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Siostra? Anton miał siostrę? Czemu nigdy mi nic nie powiedział?

– Sara – starałam się uśmiechnąć, ale raczej wyszedł mi z tego grymas niezadowolenia. Kobieta zmieszała się spojrzawszy na swoją rękę. Wytarła ją o czarny fartuszek i podała ją jeszcze raz. Przyjęłam ją nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Już wiedziałam kogo mi przypominała. Antona. Mieli te same niebieskie oczy, długie rzęsy i ciemne włosy, chociaż Olena miała sporo jaśniejsze.

– Przepraszam, że tak paradują po twojej kuchni, ale chciałam przygotować śniadanie –  już chciałam powiedzieć, że to nie jest wcale moja kuchnia, gdy po salonie rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na dziewczynę, gdy ta próbowała wyjąć z kieszeni fartucha swój telefon.

– To wiadomość o wydarzeniu, które zapisałam kilka dni temu w kalendarzu. Nic takiego – machnęła ręką.

– Dobrze – usiadłam lrzy wyspie obserwując jej poczynania. To co robiła przypominało racuchy mojej babci, ale wątpiłam, by tak było.

– Robię syrniki. To takie placuszki robione na bazie sera. Często podawane z konfiturą, jak kto lubi. Anton bardzo je lubi, więc stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie byś i ty ich spróbowała. Mam nadzieję, że ci posmakują – kiwnęłam głową. Rzeczywiście pachniało pięknie i od razu chciało się jeść.

– Na pewno będą dobre.

– Nie przeczę – zaśmiała się. – opowiesz mi coś o siebie i o waszej córeczce?

Najwyraźniej Anton streścił jej wszystko. Nie byłam za to zła, jedyne na co byłam zła, że nie powiedział mi, że ma siostrę. Myślę, że jej też było przykro, że nic o niej nie wiedziałam. A może się myliłam.

– Ogólnie mieszkam w Monachium wraz z naszą córeczką. Przyjechałyśmy na wakacje do rodziny. Liwia zachorowała i wtedy właśnie okazało się, że ma raka. Na szczęście jest już po operacji i wszystko idzie ku dobremu – uśmiechnęła się.

– To świwtnie, a jak ty i Anton?

– Odnalazł mnie w Warszawie i tak jakoś to się toczy. Na ten moment jest dobrym tatą dla Liwki. Szkoda, że nie było go od początku, ale nie my pierwsi i nie ostatni – kiwnęła głową w zamyśleniu.

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz