37. Anton

5K 317 12
                                    

Miałem wielką ochotę, by coś rozpierdolić, ale powstrzymywałem się, by nie wybuchnąć przy Sarze. Nie musiała wcale tego widzieć, tak było lepiej dla wszystkich. Sara nie rozumiała albo nie chciała zrozumieć, że ja z mafii nigdy nie odejdę, bo z mafii się nie odchodzi. Ona zawsze cię znajdzie, nawet jeśli zdawało ci się, że odpuściła.

- Olena, może wiesz. Ojciec zrobił jakiegoś dzieciaka na boku? - zapytałem siostry. Nie łudziłem się, że to nie było możliwe. Ojciec zdradzał matke z kurwami, kiedy tylko miał ochotę. Czy dorwał się do jakiejś dziwki bez gumki? To było bardziej niż możliwe.

- Z tego co mi wiadomo to nie - powiedziała pijąc lemoniadę z cytryną i limonką, którą zrobiła Sara. Była właśnie u naszej córki, dla tego to był idealny moment, by przegadać sprawy. Moja siostra żyła w takim świecie, została wychowana przez burdel mamę to mogła coś wiedzieć.

- Sasza, dowiedz się tego jak najprędzej... albo sam to zrobię.

Sasza uniósł na mnie wzrok. Zazwyczaj to on zajmował się takimi sprawami, ale to nie było byle co.

- Wiem, wrócę do Moskwy i zakręce się przy Jani. Gdy jest nachlana mówi wszystko co jej ślina na język przyniesie. Wypapla mi wszystko. Zostaw to mi, bracie - wiedziałem, że Olena da sobie radę, ale nie chciałem do chuja ryzykować kolejną osobą z mojej rodziny.

- Nie, Olena. Wykluczone, nie zgadzam się - przewróciła oczami.

- Nie wrócisz do Moskwy beze mnie - dodałem.

- A zapytałeś się mnie co ja chcę? Podoba mi się tu, ale nie mam zamiaru żyć tu całą wieczność. Moskwa to mój dom - również nie miałem zamiaru całe życie spędzić w Polsce, miałem życie tam.

- Polecisz tam, ale pod jednym warunkiem - Olena poderwała się z wrażenia, że tak krótko musiała mnie namawiać. Ufałem jej i cóż, zrobiłaby to najlepiej z nas wszystkich.

- Słucham, braciszku.

- Lecisz z obstawą i wrócisz do Warszawy. Innej propozycji nie ma - podbiegła do mnie i przytuliła. Żałowałem, że nie byłem przy niej gdy dorastała.

- Masz to jak w banku - odsunęła się, uśmiechnęła i wyszła ze swoim ochroniarzem.

- Nie żeby coś, Anton. Jednak naprawdę uważasz, że to dobre rozwiązanie? -zapytał cicho Sasza.

Czy byłem pewny? Nie.
Jeśli Olena zawali albo coś pójdzie "przypadkiem" nie tak. Będę musiał mieć oczy szerzej otwarte. Pomimo tego, że jej ufałem nigdy nie straciłem kontroli nad sobą. Pamiętałem, że nawet rodzina może okazać fałszywa. Pomimo tego, że Olena nigdy nie zrobiła nic przeciwko mnie, to nie mogłem zapomnieć o tym, że może zrobić to następnym razem. Jeśli coś spierdoli nigdy nie dostanie mojego zaufania drugi raz, bo dla mnie nie ma drugiego razu.

- Dajmy jej działać - spojrzał na mnie, a jego wzrok mówił, że to chujowy pomysł. Jeśli tak, to okaże się, że kolejna kobieta w moim życiu to zwykła kurwa.

Po jakimś czasie pożegnaliśmy się z Saszą, bo miał lecieć za mnie na tydzień do Moskwy. Nie mogłem zostawić wszystkiego. Za dużo ryzkowałem, gdy nie było mnie na miejscu.

Usiadłem z papierkową robotą czekając na Sarę. Miała zaraz wracać, przynajmniej taką wiadomość od niej dostałem. Wczorajsze widowisko nieco zmroziło jej krew w żyłach, ale wiedziałem, że da siebie radę.
Sam nie byłem zadwolony z takiego biegu zdarzeń. Okazało się, że ktoś chciał zatruć mi życie, zaraz po moim ojcu.

Gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami wyszedłem z gabinetu. Sara od razu zniknęła w łazience bez żadnego słowa.

- Coś się stało? - zapytałem stojąc pod drzwiami. Nie chciałem na nią napierać, więc nie wchodziłem do środka.

Odpowiadała mi głucha cisza. Obawiałem się, że coś mogło się stać i wszedłem do środka. Widok mnie zabolał. Skrzywiłem się nieznacznie. Sara siedziała na zamkniętej muszli klozetowej i zalewała się łzami. Podszedłem do niej i ukucnąłem.

- Powiesz mi co się dzieje? Czy mam to z ciebie wyciskać? Nie chciałbym tego robić, ale gdy będę zmuszony, zrobię to, aniele - poprawiłem jej kosmyk włosów za ucho. Uniosła głowę i spojrzała na mnie szklanymi oczyma, już wtedy wiedziałem, że nie płacze z błahego powodu.

- Rodzice dostają pogróżki. Anton ja mam dość! Mam tego po dziurki w nosie. Nie chcę, by coś im się stało. Podstaw im proszę ochronę - nie mówiłem jej o incydencie jaki miał miejsce wczoraj, że ktoś sobie ze mnie kpił.

- Przydziele im chłopaków. Informuj mnie na bieżąco i nic nie ukrywaj, słyszysz? - chwyciłem ją pod kolanami i zaniosłem do sypialnii.

Położyłem ją na łóżku, a następnie przykryłem kołdrą. Musiała odpocząć, to było dla niej za dużo. Uniosła wzrok na mnie. W sypialni robiło się już ciemno, a pokój rozjaśniała tylko żyjąca nocą Warszawa.

- Zostań, potrzebuję tego - uniosłem brew. Często nie zdarzało jej się prosić mnie o chwilę bliskości. Nigdy mnie to nie kręciło, ale z Sarą było inaczej. Z nią chciało mi się wszystkiego, nawet spokojnego, waniliowego seksu, który nigdy mnie nie kręcił.

Położyłem się obok niej i mocno zagarnąłem jej całe ciało do siebie. Tak, że jej zapach mnie obezwładniał i nie wyobrażałem sobie, bym za kilka lat tego nie czuł. Była moim uzależnieniem i największą rozkoszą. Pocałowałem ją w kark, a Sara mruknęła. Zacząłem lekko dotykać jej brzuch opuszkami palców.

– Gdy wszystko się uspokoi zabiorę ciebie i naszą córkę na Sycylię – widziałem, że Sara się uśmiechnęła. Chyba oboje podświadomie chcieliśmy, by nam się udało. Przynajmniej ja tego chciałem i miałem zamiar zrobić wszystko, by ona chciała tego samego.

– Tego właśnie chcesz? Rodziny? – zapytała, odkręciła się i patrzyła mi w oczy, gładząc zarost.

Tak, tego chciałem. Życia z nią i gromadki dzieci, jeśli tylko wyrazi na to zgodę.

– Tak – odparłem cicho sunąc palcami w dół. Sara zagryzła wargę, gdy zobaczyła, że wiem, że nie ma na sobie bielizny. Zrobiła to specjalnie. Uśmiechnąłem się.

– Uzasadnij – poprosiła. Była piękna, a czarne włosy pasowały do niej idealnie.

– Pragnę ciebie w jednym łóżku, naszej córki i wszystkiego co z tym związane. Tylko daj mi szansę, jeśli ją spierdole możesz przede mną uciekać nawet na koniec świata – oparła się na łokciach i musnęła moje usta. Sama wyszła z inicjatywą pogłębienia pocałunku. Położyła rękę na moim karku i przybliżyła mnie do siebie.

– Co jeśli powiem tak? – zapytała. Miałem ochotę zerwać z niej wszystkie ubrania, pogłębiał to fakt, że robiła się wilgotna między nogami. Bez problemu mógłbym wsunąć z nią dwa palce i taki też miałem zamiar.

– Będziesz najszczęśliwszą kobietą na Ziemii – wyszeptałem, naciskając na punkt, dzięki czemu usłyszałem piękny jęk z jej ust.

– Tak, nie przestawaj!

– Nie mam takiego zamiaru, aniele – chciałem doprowadzić ją do najlepszej rozkoszy jaką czuła. Jęknęła, gdy kolejny raz wsunąłem w nią swoje palce, a trzecim rozprowadzałem wilgoć dookoła. Sunąłem językiem po jej szyi. Mocniej chwyciłem żuchwę i naprowadziłem mocno na swoje usta. Wdarłem się do jej środka, a ona jęknęła kolejny raz i czułem, że była blisko. Dałem jej to. Po chwili poczułem, że zaciska się na mnie, pulsując.

– Anton – szepnęła, odrywając się ode mnie.

– Jeszcze raz kochanie, zrób to dla mnie na moim języku – powiedziałem schodząc pocałunkami po jej brzuchu w dół. Ściągnąłem jej spódniczkę, a następnie polizałem ją. Usłyszałem głośno wciągnięte powietrze, a następnie jej ręka napierała na mnie, bym był jeszcze bliżej.

Gdy doszła bezczelnie oblizałem usta na jej widoku przez co zarumieniła się.

– To miało mnie przekonać? – zapytała zalotnie.

– Nie wiesz jeszcze mała, na co mnie stać. To dopiero początek.

– Powiedzmy, że mnie przekonałeś, a teraz dokończ to, to wtedy będę pewna swojej decyzji.

------------------------------------------------

To moment, na który wszyscy czekali. 🔥
Zrobiło się gorąco!

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz