Tęskniłam...😈---------------------------------------------------
Gdy los ze mnie drwił zazwyczaj robiłem to samo, ale teraz miałem zbyt dużo do stracenia.
Anton Iwanow, człowiek którego boją się wszyscy. Wywoływałem strach. Nazywano mnie psychopatą i popaprańcem, coś w tym było, bo nikt o zdrowych myślach nie zabije od tak. Czerpałem z tego przyjemność, karając, bo karano mnie. Aczkolwiek nie byłem aż tak popierdolony, by niszczyć niewinnych. Czemu? Sam chciałbym to wiedzieć. Obserwując miasto, na którym aktualnie lecieliśmy w głowie miałem to, że mogłem stracić to, nad czym tak długo pracowałem. Moskwa należała do mnie i będzie moja dalej, ale nie mogłem tak długo przesiadywać w Warszawie. Musiałem znaleźć jakies rozwiązanie chociaż na ten moment nie widziałem żadnego.– Myślisz, że to Wasilij podpalił magazyn? – zapytał w pewnym momencie siedzący naprzeciwko mnie Sasza. Byłem tego niemal pewny, ale to mógł być każdy, bo miałem wielu wrogów. Byłem już tak wyszkolony, że najpierw myślałem dopiero później robiłem.
– Istnieje duże prawdopodobieństwo. Bruno przesłał ci już te zdjęcia? – zapytałem. Magazyn z bronią był niemal doskonale ukryty, a jednak potencjalny napastnik doskonale wiedział gdzie uderzyć.
– Tak, sam zobacz – podał w moją stronę iPada ze zdjęciami spalonego budynku. Zdawałem sobie sprawę, że to tylko ostrzeżenie. I nie miałem zbyt dużo czasu, by się zastanawiać. Musiałem działać. Cieszyłem się, że sama produkcja mieściła sie w piwnicy. "Na powierzchni" znajdywały się tylko wielkie, metalowe szafki, które zapewne przetrwały. Nie wszystko było sfajczone. Byłem wstanie odbudować to bardzo szybko. Musiałem też wzmocnić ochrone, czujniki ruchu i kamery lub wznieść mur z cegły.
– Trzeba szybko działać. Mamy na stanie kilka czujników ruchu i czadu niech je zamontują od razu. Dziś i tak nic nie zrobią. Niech się tylko zajmą tym co mocno ucierpiało.
– Rozumiem, że od razu tam jedziemy? – zapytał Sasza wysyłając wiadomość do Borisa.
– Ta – odparłem cicho.
Byłem wkurwiony. Każdy byłby, gdyby niszczono to, co jego. Nikt tego nie akceptował i nie lubił, tak samo jak ja. W takim wypadku próbowałem się uspokoić, wziąć kilka wolnych oddechów, ale byłem narwany. Zdawało mi się, że panowałem nad sobą, ale gdy coś poszło się jebać inaczej nie mogłem. Nie pierwszy i nie ostatni raz, doskonale to wiedziałem, ale trudno mi było nad sobą zapanować.
Resztę dość nie długiego lotu spędziłem na zamawianiu alkoholu do klubu i nowego oświetlenia. Musiałem kontrolować wszystko, dlatego trudno było mi oddać komuś coś swojego. Samolot zatrzymał się na płycie lotniska. Pożegnaliśmy całą załogę. W Rosji było zdecydowanie zimniej niż w Polsce. Wsiedliśmy do podstawionego samochodu. Co by nie mówić brakowało mi tego widoku. Tu się wychowałem.
– Chcesz coś wziąć z domu? – zapytał Rodion, gdy mijaliśmy wjazd. Pokiwałem głową. Miałem zrobić to co musiałem i wracać do Sary. Chciałem mieć to z głowy. Na miejscu miało czekać sporo moich ludzi, gdyby nie to, to najprawdopodobniej musiałbym zajeżdżać do domu.
– Nie, jedź prosto do fabryki – Sasza spojrzał się na mnie lekko zdziwiony. Obydwoje wiedzieliśmy, że musiałem w końcu wrócić na właściwe stery.
A moim ludziom nie pasowało to, że było mnie mniej niż powinienem być.– Mam dla ciebie niespodziankę, a raczej dwie – powiedział ze śmiechem. Uniosłem brew. Niespodzianki od Saszy, to nie brzmiało zbyt dobrze.
– Mam nadzieję, że to nic głupiego. Chcę odchować córkę i syna – odparłem. Miałem plany i dążyłem, by się spełniły.
– Uważaj, bo Sara na pewno będzie chciała cię jeszcze raz dopuścić – zaśmiał się głupio.
– Powinienem powiedzieć ci, że prędzej do siebie dopuści mnie Sara niż ciebie Inga.
– Jesteś tego pewny? – dopytał.
– Oczywiście.
Nie zwracałem już uwagi na to co mówił tylko patrzyłem na zniszczony budynek. Na szczęście nie był całkowicie zrównany z ziemią. To co najważniejsze zostało. Wysiadłem natychmiast, gdy auto się zatrzymało. Podeszli do mnie moi ludzi, podali ręce i streszczali to, co działo się, gdy mnie nie było na miejscu.
– Wszystko zabezpieczone? – zapytałem.
– Oczywiście, szefie. Wszystko, nawet chłopaki zaczęli montować czujniki – pokiwałem głową.
Wszedłem do środka wielkiej fabryki obawiając się wszystkiego, ale nie było tak źle. Cóż, ktoś mało się postarał, by zniszczyć Iwanowa. Chyba, że był to nowicjusz.
– Chodź tu! – zawołał Sasza z drugiego końca pomieszczenia. Wszędzie leżał gruz, ale to piwnica była najważniejsza. Przeszedłem kilka metrów i zobaczyłem dwóch siedzących na krzesłach mężczyzn. Ich twarze były już mocno pocięte.
Spojrzałem na Borisa i uśmiechnąłem się. Zrobił dobrą robotę. Jednak widziałem ich pierwszy raz. Spali ich głowy były zwieszone w dół.
– Wstajemy chłopaki – zawołałem. Unieśli głowy natychmiast patrząc na mnie smętnym wzrokiem. Byli brudni i na pewno głodni, ale to mnie nie interesowało. Pragnąłem ich śmierci i zemsty. To jedyne co teraz płynęło w moich żyłach, dla tego nie chciałem, by Sara i moja córka mnie takiego zobaczyły. Sara już mnie takiego widziała, ale Liwia nigdy. Nie dopuszczę, by zobaczyły we mnie potwora.
– Złamaliście moją jedną z zasad. Wiecie jaką?
– Nie – wychrypiali.
– Złamaliście drugą
– moi ludzie zaśmiali się.– Pierwsza to taka, że chuje nie mają prawa patrzeć mi w oczy, gdy im na to nie pozwolę. Druga, że odezwaliście się bez pytania. Wiecie co robię takim ludziom, którzy je łamią?
Pokiwali przerażeni głowami.
– Łamię im palce, obcinam a później miejsca, w których były leje wrzątkiem albo kwasem. Zależy na co mam ochotę.
Bezproblemowu złamełem im każdy z palców. Ich krzyki roznosiły się po całym miejscu.
– Teraz zapytam pierwszy i ostatni raz. Od kogo jesteście?
– Nie powiemy ci ty parszywa ruska pizdo – zaśmiałem się. Zła odpowiedź.
– Nie tędy droga, ale skoro chcecie – Boris zajął się tym razem brudną robotą i pozbył się ich palców. Zrobiłbym stokroć brutalniejsze rzeczy, gdyby któryś z nich zrobił coś Sarze albo mojej córce. Męczyłbym ich tak, by błagali mnie o litość zdartymi głosami, a ja z przyjemnością podałbym im w szklance do picia kwas, który rozpierdoliłby ich przełyki.
Zrobiłbym to z przyjemnością, napajał się krzykami.– Jak już powiedziałem nie tędy droga. Ta ruska pizda zrobi wam z życie piekło. Boris, wiesz co robić – pokiwał głową. Poszedł po wrzątek i gdy już miał go lać do środka wpadł Bruno.
– Szefie, jest problem ktoś podpalił dom pod Moskwą – powiedział zdyszany. Kurwa!
– Bladź! Rodion, Sasza jedziemy! Pozostali pakujcie się do samochodów.
Kurwa, ona musi wyjść z tego cała.
– Co z nią? – zapytałem Bruna.
– Nie wiem, wymordowali wszystkich naszych. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Uderzyłem o fotel. Jeśli coś jej się stanie nigdy sobie tego nie wybacze. Rodion nie patrzył na znaki i dozwoloną prędkość. Musiałem znaleźć Olenę. Kurwa musiałem!
--------------------------------------------------
Kim jest tajemniczna Olena? 😈🙈
CZYTASZ
IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]
Roman d'amourWszystkie drogi prowadzą do niego... Dalsze losy z pierwszej części Szatańskiej gry. Jest ona obowiązkowa.