19. Anton

6.7K 392 53
                                    

Zostawiłbym je gdybym był głupcem. Moi ludzie bezpiecznie odwiezli Sarę do domu a ja w tym czasie zadzwoniłem do kilku ludzi, by po świecie szybko nie rozniosło się, że stary Iwanow żyje i ma się całkiem dobrze. Dopóki będę wstanie kontrolować sytuację sam, nie będę mieszał w moje życie osób trzecich. Odpowiednie osoby załatwiły sprawę ze autem Sary. Każdy z przechodniów obiecał milczenie za odpowiednią sume gotówki, zresztą miałem ich dane. Nie było mi jeszcze potrzebne ganianie się z polskimi funkcjonariuszami.

– Dima ruszył na lotnisko – skinąłem głową. Wychodziło na to, że w Warszawie spędzę więcej czasu niż szacowałem albo jakimś cudem ściągnę dziewczyny do siebie co byłoby najlepszym wyborem z tych dwóch. Chociaż jedna z nich była na mnie wkurwiona.

– Sasza załatw jeszcze sprawę apartamentu. Kup coś w centrum. Mam dość mieszkania w hotelu. Musimy jeszcze załatwić kwestię z transportem nowych ludzi do Warszawy. Trzeba podstawić samolot.

Nie podobało mi się to, że musiałem zostać dłużej w Polsce. Byłem nie na swoim terenie. Cholernie mi się to nie podobało. I dobrze wiedziałem, że miałem coraz mniej czasu. Nie mogłem swobodnie działać, tak jak mogłem robić to w Rosji.

Wyczekiwałem na wiadomość od Sary, która obiecała dać mi znać, gdy dotrze do domu, ale jak zwykle nie robiła nic, jeśli o coś ją prosiłem. Utrudniała mi robotę, choć ja do świętych również nie należałem. Wybrałem jej numer. Po drugiej stronie słuchawki od razu usłyszałem wyzwiska w swoją stronę.

– Przestań do mnie dzwonić. Mam dość – powiedziała zmęczonym głosem.

– Nie będziecie bezpieczne beze mnie. Zrobię wszystko, byście były bezpieczne – usłyszałem jej nerwowy śmiech.

– To gdzie do cholery byłeś trzy lata temu?! Udawanie martwego wyszło ci najlepiej. To ja każdego dnia bałam się wyjść z mieszkania. Bałam się o życie mojej córki, a ty mi teraz wyjeżdżasz ze specjalną troską?! Dałyśmy sobie radę wtedy to i teraz damy – usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia. Ścisnąłem komórkę mocniej, by z nerwów nie cisnąć nią.

– Zawróć – warknąłem. Rodion przeklnął cicho pod nosem. Samochody zaczęły trąbić.

– Zamknął mnie kiedyś w pudle –  wymamrotał sam do siebie pod nosem. Mnie się nie ignoruje.

Samochód zaparkował przed bramą do posesji rodziców Sary, którzy o tej godzinie byli w pracy. Jej brat w szkole, a Inga w Warszawie. Wszystko sprawdziłem. Zależało mi na tym, by przy naszej rozmowie nie było żadnych gumowych uszu. Nie babrałem się w uprzejme pókanie do drzwi czy dzwonienie dzwonkiem. Wszedłem do domu jakbym był tam z tysiąc razy. Sara zbiegła ze schodów w samym ręczniku. Po jej ciele ociekała woda kapiąca z mokrych włosów.

– Kurwa – przeklnąłem pod nosem. Byłem już twardy i gotowy na sam jej widok. Podszedłem do niej w paru większych krokach. Chwyciłem ją w tali i wbiłem się gwałtownie w jej ponętne usta, które należały kurwa do mnie. Ona cała była moja choćby świat mówił inaczej.

Była inna. Stawiała mi się na samym początku choć ja zachowywałem się jak prawdziwy sukinsyn. Nie była łasa na moje pieniądze tak jak prawie każda kobieta z mojego otoczenia.

Złapałem ją mocniej za kark. Sara jęknęła w moje usta. Pragnęliśmy siebie oboje. Jak pomyślałem sobie, że dzielił mnie od niej ten pieprzony ręcznik byłem twardszy jeszcze bardziej. Złapałem ją, założyła mi nogi na biodra. Materiał ręcznika lekko się odchylił. Tak, że widziałem jej kremowe uda. Czułem się jak narkoman, który wreszcie zażył narkotyk po długim czasie nic nie brania. Jej zapach uderzał we mnie dwa razy mocniej. Otworzyłem ręką mocno drzwi i położyłem ją na łóżku. Zagryzła dolną wargę. Wyglądała tak zajebiście seksownie, że gdyby nie moja samokontrola już nie miałaby na sobie ręcznika, a ja ubrań. Chciałem, by to właśnie ona błagała mnie o rozkosz.

– Co ty robisz? – zapytała zdezorientowana, gdy odszedłem w stronę wyjścia. Była gotowa, czułem to.

– Poczekam aż sama do mnie przyjdziesz – zaśmiała się cicho.

– Powodzenia będziesz czekał do usranej śmierci – usłyszałem jej krzyk, gdy schodziłem po schodach. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie wiesz co mówisz, aniele. Będziesz błagać, bym w końcu w ciebie wszedł. Obiecuję ci to.

– Wreszcie – Rodion skomentował, gdy otworzyłem drzwi. Miałem zbyt dobry humor, by zwrócić mu uwagę do kogo się zwraca.

Następnym razem zacznij od czerwonych róż

Przeczytałem wiadomość od Sary z uśmiechem. Tak zrobię, aniele. Kupię ci tyle róż, że zagrodzą cały twój dom, a jestem do tego zdolny.

Zapamiętam. Następnym razem dam ci czerwone róże i poukładam ich płatki na twoim nagim ciele.

Nie mów hop, panie gangsterze.

– Gdy już szef przestanie się tak szczerzyć do tego telefonu to niech zwróci w końcu uwagę, że Sasza dobija się do szefa od jakiś pięciu minut – zerknąłem na wyświetlacz w samochodzie. Rzeczywiście.

– Połącz – tak też zrobił. Po chwili po całym samochodzie rozległ się jego głos.

– Wiadomość od Dimy. Stary Iwanow zdążył spierdolić. Na szczęście mamy nagrania z kamer może z nich uda się coś wydobyć – pokiwałem głową.

– Rób co masz robić. Spotykamy się za jakieś dwie godziny w hotelu.

– Dobra.

Kobieta na recepcji uśmiechnęła się do mnie miło. Gdybym miał tyle razy dziennie serdecznie się uśmiechać i życzyć miłego dnia po tysiąc razy dziennie rzuciłbym tę pracę w cholerę.

Wszedłem do windy i nacisnąłem przycisk z jednym z wyższych pięter jakie ma do zaoferowania hotel. Byłem zmęczony całym tym dniem, ale wiedziałem, że tej nocy nie zasnę. Moje życie było zdecydowanie lepsze, gdy nie było w nim mojego ojca. On teraz wyjeżdża mi z tekstem, że żałuje, że oddał mi władzę tak wcześnie. Chce rozpierdolić całą moją rodzinę, by wrócić na tron.
Ale to mu się nie uda, bo króla z tronu nikt nie zepchnie.

Mężczyźni mieli czekać na mnie w hotelowej restauracji. W wydzielonym dla nas miejscu.
Otworzyłem pokój kartą. Wziąłem szybki pryszcznic i przebrałem się w zwykłą białą koszulę i eleganckie szare spodnie w paski. Zszedłem na dół. Kelnerka zaprowadziła mnie w odpowiednie miejsce. W pomieszczeniu stał stół, przy którym siedzieli już moi ludzie. Pomieszczenie były oddzielone szklaną ścianą. Sasza zapewne wcześniej upewnił się czy jesteśmy w tym pomieszczeniu bez żadnej pluskwy.

– Macie zrobić wszystko, by one były bezpieczne. Nie obchodzi mnie co o tym myślicie, bo i tak macie gówno do gadania. Każdy kto wyrazi swoją opinie publicznie i nie zachowa go dla siebie spotka go kara. Radzę przed otworzeniem ust się dwa razy porządnie zastanowić, co chcecie powiedzieć – wszyscy skinęli głową. Popatrzyłem na Saszę, idiota powstrzymywał się od śmiechu. Czasem zastanawiałem się czy ten, kto go spłodził miał równo pod sufitem.

– Powiedz coś jeszcze, bo na serio zaczynam się bać – powiedział do mnie. Liczyłem w myślach do dziesięciu, by nie zrobić mu krzywdy.

– Radzę ci zamknąć mordę.

– Nie ma sprawy szefie. Kłódkę też mam wyrzucić czy lepiej zawiązać usta na magiczny supeł?

Trzymajcie mnie

-------------------------------------------------

Zaczyna się zabawa...
Ktoś zamawiał gorące sceny między Sarą a Antonem?
No to niech ma, bo powoli się zaczynają...

A co do Saszy. Lubię tego głupka 😂

Życzę wam miłej grudniowej soboty!

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz