49. Sara

4.2K 293 18
                                    

Leżałam pośród ciemności wlepiona w Antona. Naprawdę brakowało mi jego bliskości i stęskniłam się za tym draniem.
Jego umięśniona ręką pokryta tatuażami leżała pod moją głową.
One mnie fascynowały, szczególnie czaszka, która miała koronę, trzymała róże w kolcami w zębach. W jednym oku zaś był złoty pistolet, a z drugim kajdanki. Domyślałam się jego znaczenia, ale nigdy osobiście nie zapytałam się o nie Antona. Stwierdziłam, że może być to dla niego zbyt osobiste.

- Czemu nie śpisz? - zapytał się zachrypniętym głosem. Musiałam się powoli do tego przyzwyczaić, że on cały czas czuwał.

- Jakoś nie mogę zasnąć - powiedziałam szczerze. Zastanawiałam się czy poruszyć temat jego siostry, która była w Meksyku. Nie chciałam mu tego robić zwłaszcza, gdy widziałam jak bardzo mu na niej zależało, ale czułam, że powinnam to zrobić. On powinien znać prawdę. O Marinie nie chciał mi powiedzieć z jakiegoś powodu, ale nie ciągnęłam go za język. Chyba sama nie chciałam wiedzieć co się z nią stało.

- Coś cię gryzie - stwierdził pewnie. Wyczytał to ze mnie jak z otwartej księgi.

- Tam w Meksyku... - zaczęłam niepewnie.

- Ten chuj coś ci zrobił? - zapytał, a ja on razu wyczuł, że jego mięśnie się napięły.

- Nie, nie o niego chodzi. Tam była twoja siostra, Olena. Ona jest razem z nim Anton. Działa przeciwko tobie - powiedziałam szybko, bo to nie chciało przejść mi przez usta.

- Kochanie, wiem jak to zabrzmi, ale Olena była wysłana do Moskwy, by dowiedzieć się wszystkiego. Dowiedziała się i zakręciła przy tym chuju. Gdy już odkryła co się dzieje w Meksyku od razu napisała mi, że tu jesteś. Musiała grać, nie mogła ci się przyznać - poczułam ulgę, że Anton nie będzie musiał przeżywać następnej straty. Wiem, że wtedy zamknąłby się na mnie.

- Czyli ona mnie pilnowała? - zapytałam to, co przyszło mi na język.

- Wiem, że cię uderzyła i bardzo cię za to przeprasza, ale gdyby nie jej gra to raczej, na tyle szybko byś przy mnie nie była.

- Gdzie ona teraz jest?

- Podjęła decyzję, że chce się przydać rodzinie. Będzie szpiegować w Ameryce - to brzmiało cholernie niebezpiecznie, ale to mnie teraz nie obchodziło.

- Mogę z nią porozmawiać rano? - zapytałam.

- Olena powiedziała, że gdy tylko znajdzie czas sama do ciebie zadzwoni. Jest jej głupio.

- To nic, ważne że jest po naszej stronie - odparłam szczerze. Ucieszyłam się, że Olena nie była zdrajczynią, ale w tej chwili potrzebowałam Antona.

Przeniosłam rękę na jego brzuch, badając strukturę jego skóry. Anton zdjął moją rękę, gdy zniżyłam ją na jego podbrzusze.

- Nie chcę cię do niczego zmuszać. Przeszłaś swoje, Saro. To w tym momencie nie jest najważniejsze. Jesteś w ciąży, przejdź jutro badanie czy ciąża nie jest zagrożona - miał rację, nie pomyślałam o tym. Łaknęłam jego bliskości, a nie pomyślałam o małym człowieczku, którego nosiłam pod sercem.

- Masz racje, chyba po prostu zapominam, że jestem w ciąży - powiedziałam szczerze, a Anton zaimponował mi. Cały czas odkrywał przede mną swoje nowe twarze, które coraz bardziej mi się podobały.

- Nic się nie dzieje, aniele. Za jakiś czas i tak cię wymęczę - zaśmiałam się i bardziej się w niego wtuliłam.

Dzień później

Zjedliśmy śniadanie razem. Liwia podekscytowana mówiła mi o wszystkich wydarzeniach, gdy byłam w Meksyku. Cieszyłam się, że w swoim życiu miałam ludzi, którzy zajęliby się moja córką, gdyby mi coś się stało. Miała Ingę, która była najlepszą ciocią i matka chrzestną jaką mogła mieć Liwia.

- Zawieziemy cię do babci, dobrze? Mama musi pojechać na badania, a ja jej potowarzyszę. Będziesz grzeczna i nie dasz babci w kość? - podsłuchiwałam rozmowę Antona z naszą córką.

Choć mnie z Antonem czekało dużo, by zbudować normalną relacje to byłam dobrej myśli. Zakochałam się w człowieku, który pokazał, że potrafi się zmienić. Walczył o mnie, o naszą córkę. Zaimponował mi tym. Aczkolwiek nie byłam też głupia, jeśli Anton coś zepsuje nie zatrzyma mnie i odejdę.
Gdy kilka lat temu wylądowałam w Warszawie to był najlepszy dzień w moim życiu. Poczułam się wolna, wyzwolona.

- Będę grzeczna, tatusiu - wiedziałam, że gdy Liwia mówiła, że będzie grzeczna to coś kombinuje, jednak Anton jeszcze tego nie wiedział. Nasza córka była niezłym ziółkiem, a on musiał się o tym jeszcze przekonać.

- Trzymam cię za słowo - przyszłam do nich, gdy przybijali sobie żółwika.

- Jedziemy? - zapytałam podchodząc do szafki, w której trzymaliśmy buty. Nawet nie zauważyłam kiedy przeprowadziłam się do jego apartamentu. To samo z siebie wyszło. Anton nigdy nie naciskał, ja też nie miałam wielkiego parcia na to, byśmy mieszkali razem.

- Tak! - krzyknęła Liwia. Zjechaliśmy windą na dół na parking. Stresowałam się przed wizytą, bałam się, że przez stres, który przeszłam ciąża może być zagrożona. I co by nie mówić, mój stan psychiczny nie był w idealnym stanie, był nadszarpany.

Wyjechanie z centrum napsuło nam krwi, ale w końcu udało nam się zaparkować na podjeździe domu. Pomogłam Liwce wyjść, a Anton zaczekał w samochodzie. To miała być chwila, moment.

- Mamo, zostawiam u ciebie Liwkę! - krzyknęłam otwierając drzwi. Za każdym razem, gdy gdzieś ją pakowałam nie wyobrażałam sobie , by nie spakować jej leków. Za każdym razem dodawałam jej sok pomidorowy i ciuchy na przebranie, a zabawki pakowała sobie sama chociaż i tak większość naszych rzeczy zostało w moim rodzinnym domu.

Mama wyszła z kuchni wycierając ręce o papierowy ręcznik.

- Babcia jest przygotowana. Będziemy robić babeczki - Liwia uśmiechnęła się, a mi na myśl o nich zrobiło się niedobrze. Moja córka miała na nie swój moment i szalała z nimi.

- Idź Liwciu do pokoju na chwilę, zaraz po ciebie przyjdę - Liwia pobiegła, a ja nie wiedziałam o co chodzi mojej mamie, domyślałam się, że chciała porozmawiać ze mną na osobności.

- Mamo, jestem w ciąży - powiedziałam od razu, a jej oczy zaszkliły się.

- To cudownie córeczko, ale ktoś czeka na ciebie w salonie - zmarszczyłam brwii. Mama nie mówiła, że ktoś z dalszej rodziny ma przyjechać.

Poszłam do salonu, a gdy zobaczyłam siedzącego w fotelu Gabriela, szczęka niemal mi opadła na samą podłogę.

- Co tu robisz? - wysyczałam. Nie potrzebowałam go już w swoim życiu. Dostatecznie wiedziałam, że z nami koniec, gdy poinformował mnie o tym przez telefon. Zachował się jak zwykły gówniarz.

- Tęskniłem za tobą - mdliło mnie, gdy słyszałam jego obiecywanki.

- A ja nie, chyba powiedziałam ci, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Wynoś się z mojego domu - byłam na siebie zła, że gdy pozwoliłam go do siebie dopuścić on szybko to zaprzepaścił.

- Bo co? Twój fagas z mafii znowu zacznie mi grozić? Nie boję się takich jak on.

- Ten fagas zaraz może ci tak przypierdolić, że się nie pozbierasz - usłyszałam głos Antona za sobą i uśmiechnęłam się.

- Jesteś zwykłym skurwielem - rzucał obelgami.

- A ty srasz w gacie, gdy ktoś ci pogrozi i uciekasz od kobiety, którą niby kochasz. To ja już wolę być tym skurwielem - słyszałam po tonie głosu Antona, że jego cierpliwości powoli się kończyła.

- Jeszcze będziesz za mną płakać - wybuchłam szczerym śmiechem, gdy to usłyszałam. Prędzej piekło zamarznie niż ja zacznę za nim płakać.

-----------------------------------------------------
Niespodziewany gość...😅
I coraz bliżej do końca.
Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale planuje założyć grupę na Facebooku. Tylko nie mam pomysłu na nazwę, jeśli ktoś ma, czekam na Wasze propozycje.

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz