17. Sara

6.2K 379 54
                                    

Otworzyłam lekko usta, by po chwili je zamknąć i spojrzeć z przerażeniem w oczach starszemu mężczyźnie. Niebezpieczny blask w jego oczach mówił, że nie można spodziewać się po nim niczego dobrego. Od razu usiadłam prosto. Odkąd moja córka zjawiła się na tym świecie stałam się wrażliwsza, więc granie spokojniej i wyluzowanej kiepsko mi wychodziło. Mężczyzna zwiastował kłopoty, byłam tego pewna. Spojrzałam na Antona, który od razu wstał. Spoglądał na niego wzrokiem jakby chciał go zabić. Czułam w kościach, że powstrzymywał się od rzucenia się na niego. To wszystko mi się nie podobało. Było ich trzech i na pewno nie byli to ułożeni mężczyźni.

- Zmieniłeś się nieco. Widziałem cię dziewięć lat temu - starszy mężczyzna powiedział tak lekko jakby on z Antonem na prawdę się lubili.

- Twoje zniknięcie z mojego życia było najlepszym co mnie w nim spotkało. Gdyby nie to, nie byłbym teraz tym, kim jestem. Jestem potęgą - wychrypiał Anton. Widziałam po nim, że powstrzymywał się, by nie zrobić nic w miejscu publicznym. Mężczyźni gromili się wzrokiem.

Nie wiedziałam o czym oni rozmawiali. Kim dla niego był?!

– Sara, wsiądź w taksówkę i jedź do domu – zagrzmiał. Nie chciałam zostawić go tu samego z tymi obcymi facetami. Choć byłam pewna, że on doskonale go znał albo chociaż jednego z nich.

Wzięłam torebkę i posłusznie wyszłam z kawiarnii. Ludzie mijali mnie niewiedząc co właśnie odgrywało się w mojej głowie. Przeszłam przez ulice. Zrobiłam błąd biegnąc przez ulicę bez pasów. Kierowca zatrzymał się przede mną, a ja prawie wpadłam na maskę samochodu. Zrobiłam głupi ruch, ale nie panowałam nad sobą i nad swoimi cholernymi emocjami. Przeprosiłam ruchem głowy, a kierowca uniósł ręce i walnął nimi z kierownice. Weszłam na parking zawalony samochodami. Nie wiedziałam co robić. Czułam, że powinnam jakoś zareagować, ale kompletnie nie wiedziałam jak.
Weszłam do samochodu i przetasowałam numery telefonów jakie miałam. Gdy w oczy rzucił mi się numer Małgosi postanowiłam podjechać do ich restauracji. Z przyjaciół Antona posiadałam numer tylko jej, a domyślałam się, że Rafał będzie wiedział co i jak, i na pewno będzie miał numer do Saszy.

Wyjechałam z parkingu starając się przy okazji nie złamać połowy przepisów ruchu drogowego. Miałam ochotę się rozpłakać. Tego wszystkiego było za dużo, zbyt dużo. Od łez droga rozmazywała się powoli. Zjechałam na najbliższą stację benzynową, by choć trochę się uspokoić. Zgasiłam samochód i wyciągnęłam chusteczkę. Poprawiłam nieco twarz. Nie wstydziłam się płakać, bo z łzach nie było nic złego. Każdy potrzebuje dać upust emocjom. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Wszystko zaczęło się pieprzyć.

Wyjechałam z powrotem na ulicę, by włączyć się do ruchu.

Dasz radę, Sara

W miarę szybko udało mi się pokonać ulicę Warszawy. Zaparkowałam na tyłach restauracji, gdzie było miejsce na dostawę towaru. Restauracja była odbudowywana po ataku, ale szybko im to szło, więc Małgosia na pewno za kilka dni była gotowa do ponownego otwarcia. Chwyciłam torebkę i wyszłam z samochodu. Szybkimi krokami pokonałam drogę do głównego wejścia. Drzwi były otwarte, a w środku Gosia krzątała się po całej sali. Była w trakcie mycia stolików. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.

– Cześć kochana, jak tam Liwia? – domyślałam się, że wiedziała to od Antona zapewne jej mąż to powiedział.

– Ustalili datę operacji. Anton sprowadził znakomitego lekarza – uśmiechnęłam się lekko.

– To dobrze, będziemy trzymać kciuki. Chcesz coś do picia? – podeszła do mnie i przytuliła się z całych sił.

– Ja nie po to tak właściwie. Jest może twój mąż? Mam do niego sprawę – kiwnęła głową i pokazała ręką, bym poczekała. Weszła do swojego gabinetu. Zapewne sprawdzając czy mężczyzna tam jest.

– Chodź Sara – zawołał mnie. Posłusznie poszłam. Nie miałam zbyt dużo czasu. Wątpiłam, że Anton jakoś zawiadomił Saszę.

Gosia usiadła na kanapie i pokazała mi, bym zajęła miejsce obok mnie. Rafał siedział za biurkiem swojej żony.

– Więc mów co się stało, postaram się pomóc.

– Potrzebuję numeru do Saszy. Gdy byliśmy w kawiarni jacyś mężczyźni podeszli do Antona. Anton kazał mi wyjść i odjechać. – uniósł brwi. Musiałam pamiętać o tym, że dla tego małżeństwa byliśmy w szczęśliwym związku.

– Jak wyglądali? Ilu ich było?

– Było ich trzech. Jeden z nich był starszy, znacznie. Miałam wrażenie, że kogoś mi przypominał. Mieli dość ciemną karnację. Dwóch było łysych. Wyglądali jak bliźniacy. Anton mówił coś o jego zniknięciu z jego życia, że było to najlepsze co go w życiu spotkało. Facet mówił, że widział Antona dziewięć lat temu – zauważyłam formujący się na jego twarzy szok. Byłam już całkowicie wybita z tropu. Mój wzrok przeskakiwał z kobiety na mężczyzna. Gosia zdawała się wiedzieć kim był ten mężczyzna.

– Powiecie mi do cholery co tu się dzieje?! – miałam tego wszystkiego dość. Nikt mi nic nie mówił, a ja do cholery jakoś byłam wplątana w te ich mafijne zagrywki. Powinnam wiedzieć co w trawie piszczy. Tymczasem nie wiedziałam kompletnie nic i według nich miałam sobie normalnie, spokojnie żyć i nie przejmować się niczym, bo im tak było lepiej.

– Sara, nie mogę powiedzieć ci nic. To zależy od Antona czy ci powie. Zrozum mnie, to nie należy do mojej profesji – prychnęłam. Jak zwykle, bez zgody wielkiego, szanownego Pana Antona nie mogłam dowiedzieć się niczego.

– No tak, oczywiście. Na co ja liczę. Dzięki – wyszeptałam i wstałam z sofy.

– Anton wezwał Saszę. Są już z Antonem. Sasza napisał, byś nie wychodziła często z domu. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała dzwoń do Gosi – kiwnęłam głową puszcząc jego słowa mimo uszy. Usłyszałam zamykające się za mną drzwi.

– Kim on jest? – zapytałam, gdy Gosia razem ze mną usiadła przy stoliku w kącie restauracji.

– Gdy żyjesz z facetem, który nie do końca żyje zgodnie z prawem lepiej nie chciej wiedzieć za dużo. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Jesteśmy z Rafałem małżeństwem od piętnastu lat. Od dwudziestu lat jesteśmy razem. Nieco wiem już jak żyć z takim mężczyzną. Zrozumiesz, gdy będziesz z Antonem dłużej. Byłam taka sama jak ty na początku – nie lubiłam gdy ktoś prawił mi kazania. Aczkolwiek wiedziałam, że Gosia mówi mi to prosto z serca. Ona już wiedziała co w trawie piszczy. Choć nie byłam z Antonem w związku jakoś musiałam teraz nauczyć się z nim żyć. Nie miałam wyjścia.

– Gosia...

– Rozumiem kochana, naprawdę wszystko rozumiem. Jestem kobietą. Zauważyłam, że nie jesteście razem. Jednak Antonowi na tobie zależy i nie odpuści, bo to taki typ faceta. On na serio chce dla was jak najlepiej. I możesz mi nie wierzyć, ale ja wiem, że wy będziecie razem, bo przeznaczenia nie oszukasz.

Była w tym cholernie dobra. W odczytywaniu ludzi.

– Proszę, nie rób teraz mu na złość. To nie jest odpowiedni moment. Gdy Wasilij chodzi po ulicach Warszawy nic nie jest pewne – oprócz jego imienia nie wiedziałam nic. Wiedziałam tylko to, że był Rosjaninem.

– Dobrze – zgodziłam się.

– Odprowadzę cię do samochodu. Tylko proszę jedź prosto do domu. Liwce nic się nie stanie, on nie wie o jej istanieniu – nic nie było dla mnie tak ważne jak to, by moje dziecko było bezpieczne.

Wstałam i wraz z Gosią wyszłam z restauracji. Byłam zadowolona, że zaparkowałam przed restauracją. Teraz nie mogłam rzucać się w oczy. Byłam przed samochodem parę metrów, gdy nagle niemal usłyszałam szybsze bicie własnego serca, gorący podmuch wiatru i głośny huk. Samochód zajął się ogniem. A ja zostałam odciągnięta z całej siły na bok. To było tylko ostrzeżenie.

---------------------------------------------------

Przepraszam, że musieliście tyle czekać. 🙈

Akcja się rozkręca, robi się goręcej, a ktoś chce zaszkodzić naszym bohaterom i to z całej siły.

Co o tym wszystkim myślicie?

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz