34. Sara

5.1K 317 25
                                    

Ubrana w czarne ogrodniczki i zwykły, biały T-shirt wsiadłam do samochodu, wcześniej zdejmując czarną czapkę z daszkiem z Nike. Gdy zobaczyłam siedzącego za kierownicą Antona, ubranego w robocze ubrania wstrzymywałam oddech. Pierwszy raz widziałam go w takim luźnym wydaniu. Bez opinającej koszuli i krawatu, choć tego akurat nie cierpiał.

– Jak minął dzień z Oleną? – zapytał na dzień dobry. Nie miałam do niej nic, co mogłoby mnie zaniepokoić. Miałam wręcz wrażenie, że to przyjacielska dziewczyna.

– Bardzo dobrze, nie musisz snuć w głowie niestworzonych historii – puściłam do niego oczko i zobaczyłam jego delikatny uśmiech.

– Możecie sobie tak między sobą migdalić kiedy indziej. Nie chcę być światkiem napaści seksualnej – odparł Dima unosząc ręce w znak protestu.

– Zawsze możesz zamknąć oczy – zauważył Anton kierując. Zaśmiałam się cicho w międzyczasie odpisując na wiadomość bratu.

– Mój brat wam pomoże jest u babci, ja pomogę pielić jej w ogrodzie – poinformowałam. Sasza spojrzał na Antona, a Anton na niego.

– Wiesz co robisz? – zapytał. Zmarszczyłam brwii, nie wiedząc o co Antonowi tak naprawdę chodzi.

– O co...

– Gdy zostawisz Franka samego z Saszą gwarantuje ci, że twój brat w jednej chwili zechce nie być już prawiczkiem – pokręciłam głową i  z zażenowaniem spojrzałam na cieszącego się Saszę.

Wszyscy faceci mieli tylko jedno w głowie. Miałam tylko nadzieję, że Anton będzie panował nad sytuacją i nie da stłamsić mi mojego brata.

– Sasza, a powiedz mu coś, to obiecuję, że o dwóch nogach nie wsiądziesz do tego samochodu. Uwierz, babcia mi w tym pomoże.

Mój brat miał piętnaście lat. To był taki wiek, gdzie już nie myślał o samochodzikach, a o grach i dziewczynach. Byłam tego w pełni świadoma, że on zapewne wiedział więcej na niektóre tamaty niż ja. Jednak nie chciałam, by dowiedział się od Saszy niektórych rzeczy. Znając jego naopowiada mu jakiś bzdur, a później Franek będzie miał ze mnie ubaw przez kolejny rok.

– Aniele, nie denerwuj się. Dopilnuje go – z wahaniem pokiwałam głową. Niech mu będzie. Powiedzmy, że mu ufam.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Tu czułam się jakbym wróciła do dziecięcych lat. Babcia Danusia mieszkała blisko lasu, jedynym sąsiedem był Pan Mariusz i jego żona Teresa, który byli w podobnym wieku co moi rodzice. Mieli syna w wieku Franka, co równało się temu, że gdy obaj byli dziećmi razem kopali wielkie dziury w piaskownicy i zakopywali tam perły babci bawiąc się w piratów. Do tej pory się one nie odnalazły.

Wyskoczyłam z samochodu witając kundelka mojej babci, którego zaadaptowała dziewięć lat temu. Trzymał się bardzo dobrze i jak na staruszka był bardzo żywiołowy.

– Dzieci, moje kochane! Przyjechaliście! Cudownie, stara babka nie będzie musiała wymachiwać tyłkiem przed kurami! – pokręciłam głową. Była już praktycznie przyzwyczajona do tekstów babci. Na szczęście nie zapomniała, by mówić po rosyjsku.

Przywitała się z Antonem i spojrzała podejrzliwym wzrokiem na Saszę.

– Brakuję, by Reksio go osikał, wtedy już będzie powiedzieć, że nasz – szepnęła mi do ucha. Parsknęłam śmiechem. Zdecydowanie miała gadane.

– A ty chłopcze to kto? – zapytała Saszy.

– Jestem przyjacielem Antona.

– Wygląda trochę jak taki jebaka spod krzaka. Tam pod spódnicę zaglądnie, tam się obejrzy. Jak starszy syn Radka. Też taki cudak – wybuchłam szczerym śmiechem. Byłam wręcz w szoku, bo jednak moja babcia postrafiła mnie jeszcze zaskakiwać. Byłam już pewna, że do wszystkiego przywykłam. Gdy jeszcze zobaczyłam zdezorientowane miny chłopaków i śmiejącego się Franka nie mogłam się powstrzymać od innej reakcji. W głowie dziękowałam babci, że powiedziała to po polsku, bo inaczej Sasza popadłby w samozachwyt.

– Dobra ferejna, chodźcie babka wam powie co i jak. Idź Saruś zrób kawę – pokręciłam głową i weszłam werandą do domu. Zrobiłam kawę i zaniosłam ją do altanki. Usiadłam w hamaku i obserwowałam. Zagryzłam wargę, gdy zobaczyłam, że Anton ściąga koszulkę, a następnie podchodzi do mnie, by mi ją dać. Nachyla się nade mną, a ręcę trzyma na stronie hamaku, na której się opieram.
Zakrywa nas, tak by inni nas nie widzieli.

– Będziesz pierwszą kobietą, która zobaczy, że Iwanow robi coś innego niż tylko  zabija i rozkazuje – uśmiechnęłam się. Chciałam zobaczyć go w takiej przyziemnej pracy i miałam przyjemność to zobaczyć.

– Bardzo mnie to cieszy. Ocenie na koniec – westchnęłam, gdy ustami sunął po mojej szyi.

– Idę, bo twoja babcia zagada Saszę – puścił mi oczko i odszedł.
Był to moment, w którym mogłam otwarcie powiedzieć, że byłam szczęśliwa oprócz tego, że moja córka była w szpitalu. Czułam się jakby Anton naprawdę był zwykłym człowiekiem. Rzeczywiście byłam bliska, by sobie to wyobrazić, ale coś mi nie dawało.

Wszyscy razem wypiliśmy kawę, a następnie ja z babcią poszłam pielić w ogródku. Nie miałam ręki do kwiatów, więc modliłam się w myślach, by nie wyrwać babci tego, czego nie powinnam.

– Więcej wiary, dziecko. Jak wyrwiesz mi coś co rosło przez lata to tylko będziesz musiała szybko uciekać – prychnęłam ze śmiechem.

– Babciu! – zbeształam ją, gdy zauważyłam, że cicho pod nosem komentuję wygląd mojej talii.

– Przyjedź do mnie na tydzień to babka cię wykarmi, tak że może w końcu ci w boczki pójdzie. Jeśli nie to zostaje jedno wyjście, jakim jest braciszek lub siostra dla Liwki – pokręciłam głową jednocześnie wyprostowując plecy, które pomimo tego, że byłam młoda bolały mnie, gdy się dużo nachylałam.

– Nie chcę narazie kolejnego dziecka. Jedno mi wystarczy – babcia posłała mi niewinny uśmiech.

– Ja miałam siedmioro to i ty wychowałabyś dwójkę – na myśl tak dużej ilości dziecki w domu robiło mi się słabo. Czasem z Liwką nie potrafiłam sobie poradzić, a co dopiero z taką gromadą.

– Teraz wiem co to prezerwatywa – babcia trąciła mnie łokciem i wybuchła śmiechem.

– Chciałam coś powiedzieć, ale już się powstrzymam – rzekła. Domyślałam się, że opowiedziałaby mi kolejną historię z życia seksulanego jej z dziadkiem. Naprawdę nie chciałam o tym słuchać.

Na szczęście uporałyśmy się z tym dość szybko i poszłyśmy do domu, by się trochę ochłodzić. Wypiłam wodę z kostkami lodu prakatycznie na raz. Po czym trzy takie, pełne szklanki zaniosłam chłopakom, którym swoją drogą też dobrze szło.

– Pomogłabym Wam, ale powiedziałam babci, że jeszcze  skoszę jej trawę z przodu – Anton spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Chyba dość dobrze czuł się otoczony moją rodziną. Miałam też wrażenie, że złapał wspólny język z moim bratem. Było to dla mnie ważne.

– Wszystko słyszę! – wydarł się z tyłu Sasza, który zabrał się za tamtą część.

– To dobrze, że nie oguchłeś – parsknęłam.

– Nie co ty! Muszę słyszeć jęk... A sorry nie, znaczy się no – zagalopował się nieco. Na szczęście przypomniał sobie o moim bracie, który udawał, że nic nie słyszał.

Pokręciłam głową i wyciągnęłam kosiarkę. Lubiłam dni, w których czułam się jakbym była na wsi. I mogłam pomóc babci, bo akurat lubiłam kosić trawę. Nie stanowiło to dla mnie większego problemu. Zawsze, gdy dziadek kończył kosić. Kładł wyłączoną kosiarkę na bok i pozwalał nam czyścić ją od trawy patykami. Zawsze zostanie to w mojej pamięci. Mogłam śmiało rzec, że moje dzieciństwo było udane i chciałam, by takie było i dla Liwki. Chyba byłam na dobrej drodze ku temu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Każda mama chciała być najlepszą dla swojego dziecka. To w pełni zrozumiałe, ale musimy też być świadome tego, że nikt nie jest idealny. W oczach naszego dziecka i tak jesteśmy najważniejsze, nawet jeśli wydaje nam się, że tak nie jest.

-------------------------------------------------

Dziś na wesoło!
Napiszę jeszcze raz dla tych, którzy nie wiedzą. Mam swoją stronę na Facebooku i Instagramie. Linki znajdziecie na profilu!

A i odwiecznie pytanie! Chciałybyście zobaczyć Tośka na swoich półkach? Jeśli tak, to może macie jakieś specjalne życzenia?
Wszystkie rady przeczytam! I będę za nie bardzo wdzięczna.

Dobrej nocy!

IMADŁO - Szatańska gra [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz