Erwin POV
Zbliżał się wieczór, a Grzesiu się nie odzywał. Powinien już chyba wyjść ze szpitala. Postanowiłem go odwiedzić, miałem chwilę wolnego. Zajechałem na szpital i wszedłem do środka, skierowałem się do sali, na której leżał wczoraj Montanha. Łóżko było puste, więc chyba został wypuszczony. Złapałem pierwszego lepszego lekarza i zapytałem o to.
- Pan Gregory został wypisany dzisiaj po południu.
A więc tak jak myślałem wyszedł już ze szpitala. No okej, miał dać znać jak wyjdzie, a nadal tego nie zrobił. Co za mała szuja.
Wybrałem do niego numer, ale nie odebrał. Nosz znowu mnie ignoruje! Zacząłem się na niego denerwować. Z tego transu wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. No, księżniczka raczyła oddzwonić i to nawet szybko. Złość uleciała od razu.
- Cześć Grzesiuuu - zagruchałem do telefonu. - Co tam u ciebie?
- Jest ok - usłyszałem odpowiedź. To chyba dobrze wróży.
- Widzę, że wypisali cię ze szpitala, czemu nie dałeś znać?
- A to muszę ci takie rzeczy mówić? - Oburzył się.
- No nie, ale prosiłem cię o to. - Nie odpowiedział nic. - Gdzie jesteś?
- Na plaży Vespucci.
- Zaraz będę - rzuciłem i się rozłączyłem.
Wsiadłem do mojego zentorno i pognałem na plażę. Wjechałem na nią z impetem i zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem Grzesia siedzącego na piasku nieopodal brzegu. Chyba nie będzie chciał się utopić w morzu? Obiecał, że już nie będzie próbował czegoś takiego.
Wyglądał o wiele lepiej. Jego włosy znów były ułożone, a broda przystrzyżona. Ubrany był w ulubiony szary golf i jasne jeansy. Wyglądał obłędnie, zresztą jak zawsze. Wysiadłem i podszedłem do niego.
- Mogłeś zaparkować na parkingu, a nie wrąbywać się z impetem na plażę - rzucił kąśliwie. Dobrze, wraca strofujący mnie Montanha.
- A ty mogłeś się ze mną nie zadawać i dalej pracować w policji - rzuciłem ciętą ripostę. Obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem. Czyżbym trochę przegiął? Chyba ta rana jeszcze była za świeża.
- Właśnie próbuję przestać się z tobą zadawać, ale ty wracasz jak bumerang - odpowiedział, gdy usiadłem obok niego.
- Daj spokój, to nie moja wina, że Pisi chciał cię ujebać. Pewnie by to zrobił nawet jakbyś się ze mną nie spotykał.
- Coś mi się nie wydaje.
- Czemu?
- Chłop mam wrażenie, że się na ciebie uwziął i mnie przy okazji pociągnął do odpowiedzialności.
- Czyli co, jednak masz mi to za złe?
- Nie, nie mam.
- No to nie rozumiem, czemu teraz chcesz zerwać ze mną kontakty, jak ci szef policji nie wisi nad głową?
- Bo dla mnie to same kłopoty.
- Kłopoty to miałeś jak byłeś w policji, więc dalej nie rozumiem. - Milczeliśmy chwilę i wtedy mnie oświeciło. - Ty liczysz, że będziesz mógł tam wrócić?
Nie odpowiedział. Czyli miałem rację.
- No nie wierzę, wywalają cię za takie gówno i myślisz, że nagle zmienią zdanie i cię przyjmą z powrotem? Może jeszcze po główce pogłaszczą i powiedzą "biedny Grzesiu, przepraszamy, wróć do nas".
CZYTASZ
Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x Erwin
FanfictionGregory Montanha to policjant z krwi i kości. Poświęcił pół życia na służbę swojemu ukochanemu krajowi. Niestety jego kariera w policji po kilku miesiącach w nowym mieście nagle się kończy. Erwin Knuckles - gangster pod przykrywką pastora. Jego jedy...