Część 43

3.1K 196 83
                                    

Montanha POV

Stałem przed wejściem do labiryntu. Na żywopłocie przyczepiona była kartka.

"To co jest dla Ciebie najważniejsze, znajdziesz na środku. Ale pośpiesz się, gdyż życie bywa ulotne."

Musiałem jak najszybciej dotrzeć do środka. Chciałem biec, ale moje nogi mnie zawiodły i szedłem strasznie wolno. Im szybciej chciałem, tym wolniejsze były moje ruchy. Co jest?

Błądziłem chwilę, aż w końcu znalazłem miejsce, które było wskazane w notatce. Na środku ktoś leżał, ale nie mogłem poznać kto to. Wiedziałem, że ta osoba jest mi bliska, że ją kocham, ale nadal nie mogłem stwierdzić kim jest. Leżała w kałuży krwi i nie oddychała. Podświadomie wiedziałem, że nie żyje, ale nie chciałem w to wierzyć. Spróbowałem podejść do niej, ale nie mogłem się ruszyć. Chciałem coś powiedzieć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. 

Pomocy! Muszę mu pomóc! On umiera! Czemu moje nogi i gardło nie działają? Byłem przerażony, wpadałem w panikę.

***

Nagle otworzyłem oczy i zerwałem się do siadu. Serce waliło mi jak oszalałe i nie mogłem złapać oddechu. Z przerażeniem rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Było ciemno, ale moje oczy były przyzwyczajone i widziałem zarys mebli. Znajdowałem się w sypialni, ale nie swojej. Mimo to, była mi dobrze znana.

- Co się stało? - Usłyszałem ciche pytanie zaspanym głosem.

- Nic nic, śpij - odpowiedziałem i wstałem z łóżka.

Czułem chłodne powietrze na moim nagim ciele. Wziąłem z fotela koc i się nim otuliłem. Poszedłem do kuchni nalać sobie szklankę wody. Wypiłem ją duszkiem i ciężko westchnąłem. Wyrównałem już oddech, ale puls miałem jeszcze trochę przyspieszony. Cholerne koszmary! Czasem miałem te okropne sny o umierających bliskich mi osobach. Nienawidziłem ich.

- Księżniczko, wszystko w porządku? - Zapytał mnie Erwin. Stał w wejściu do kuchni i przecierał ręką oko. Był strasznie zaspany.

- Ta, wszystko ok. To tylko głupi koszmar.

Podszedł do mnie i mnie przytulił. Pochyliłem się i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Objąłem go tak, żeby jego nagie ciało też okryć kocem. Zaczął się bawić moimi włosami i gładzić moją głowę.

- O czym był? - Zapytał.

- Nieważne, to tylko sen - odparłem. Nie chciałem wracać do tego.

- Ok. Wracamy do łóżka?

- Chodź.

Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Położyliśmy się, a on zachęcił mnie, żebym się do niego przytulił. Zrobiłem to i teraz leżeliśmy na boku wtuleni w siebie. Głowę miałem blisko jego klatki i czułem bicie serca. Cały czas gładził moje włosy w uspokajającym geście. Po chwili przestał. Pewnie znów zasnął. Ja byłem wciąż roztrzęsiony po koszmarze i nie mogłem zmrużyć oka. Żeby nie myśleć o nim, skupiłem się na rytmie jego serca. Jego miarowość w końcu mnie uspokoiła i po krótkim czasie również usnąłem.


Erwin POV

Jak tylko zobaczyłem Carbo to go uderzyłem w twarz.

- Ała! Ty kurwo, za co to? - Krzyknął do mnie.

- Za zdradzenie się ze swoją wiedzą.

Nie mogłem powiedzieć na głos o co chodzi, bo byliśmy na zapleczu Burger Shota i ktoś mógł usłyszeć.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz