Część 29

2.9K 215 5
                                    

Carbonara POV

Byłem przerażony, widziałem, że chłopaki też się martwili co z Erwinem. Dojechaliśmy na Viceroy i w napięciu szukaliśmy jakiegoś lekarza. Powiedzieli nam, że jest operowany i trzeba czekać. Nie mogłem usiedzieć na miejscu, chodziłem w kółko po korytarzu. Proszę, niech go uratują!

W międzyczasie zaczął dzwonić telefon pastora. Na ekranie widziałem, że to Grzesiu.


Montanha POV

Obudziłem się i zadzwoniłem do Erwina. Chciałem rozeznać się co inni porabiają. Dzisiaj mieliśmy omawiać kolejny etap w planie zaszkodzenia Spadino. 

- Halo - usłyszałem w słuchawce Carbo. Jego głos był dziwny.

- Cześć Carbo, jest gdzieś obok Erwin? - Zapytałem. Czułem niepewność.

- Jest, ale... w szpitalu - jego głos mnie niepokoił. Brzmiał zbyt poważnie.

- Co się stało?

- Ktoś go porwał i pobił. Napastnicy wysłali mi GPSa z jego lokalizacją, ale nie wiem czy zdążyliśmy z pomocą. Na razie go operują.

- Jadę.

Zebrałem się szybko i pognałem na szpital. Nie obchodziły mnie żadne przepisy ruchu drogowego, musiałem jak najszybciej być na miejscu. Dotarłem bez przeszkód i biegiem wleciałem na korytarz przed salami operacyjnymi. Byli tam Carbo, David i Karim.

- Co z nim? - Rzuciłem zziajany.

- Jeszcze nie wiadomo - odpowiedział Carbonara.

W tym momencie drzwi do sali się otworzyły. Lekarze wywieźli Erwina z sali i skierowali się do sali obserwacyjnej. Poszliśmy za nimi, ale nas nie chcieli wpuścić. Musieli najpierw zabezpieczyć pacjenta.

Staliśmy na korytarzu i patrzyliśmy po sobie niepewnie. Zaraz wyjdę z siebie z tego napięcia! W końcu wyszedł lekarz i zwrócił się do nas.

- Panowie, operacja się udała, ale jego stan jest bardzo ciężki. Ma pełno siniaków i okaleczeń na całym ciele. Złamano mu trzy żebra, a dwa są pęknięte. Na szczęście płuca nie zostały przebite. Najgorszy uraz to krwiak śródmózgowy, na razie jest mały i nie wymaga interwencji chirurgicznej, ale nie wiemy jak się zachowa. Musimy go utrzymywać w stanie śpiączki i monitorować stan. Jeśli się pogorszy trzeba będzie operacyjnie go usunąć. Najbliższe godziny będą decydujące.

- Możemy go zobaczyć? - Zapytałem.

- Na razie pacjent wymaga spokoju, także zalecałbym wchodzić pojedynczo.

Najpierw wszedł Carbo, potem chłopaki, a na koniec zostałem ja.

- Poinformuję wszystkich - powiedział Carbo, gdy miałem wejść.

- Zostanę z nim i będę go pilnował - odpowiedziałem.

Wszedłem do środka i żołądek przewrócił mi się. Erwin leżał podpięty do różnych urządzeń, które monitorowały jego funkcje życiowe. Tors miał cały w bandażach, a twarz była pokiereszowana. Oddychał miarowo i na całe szczęście samodzielnie. Gdyby nie maska tlenowa na jego twarzy można by mieć złudzenie, że śpi. Podszedłem do jego łóżka i usiadłem na krzesełku.

- Te skurwysyny zapłacą za to co ci zrobiły, obiecuję - powiedziałem na głos.

Serce mi się krajało, a łzy cisnęły do oczu. Wziąłem jego nieruchomą dłoń między moje. Lekko ją uścisnąłem.

- Tylko błagam, przeżyj to - powiedziałem, a głos mi się załamał.

***

Minęło kilka napiętych dni, które większość spędziłem w szpitalu przy łóżku Erwina. Na całe szczęście krwiak się nie powiększał, więc nie musieli go operować. Po jakimś czasie sam zaczął maleć i nic nie zagrażało już jego życiu. Jakie skutki ten uraz będzie dla niego miał mogliśmy się dowiedzieć dopiero jak się wybudzi. Tylko problem był, że lekarze przestali go utrzymywać w śpiączce farmakologicznej, a on nadal nie odzyskiwał przytomności.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz