Część 40

3.2K 206 161
                                    


Erwin POV

Po spotkaniu na Burger Shocie Carbo znów wrócił do tematu pieniądze na akcję "Corvetka dla Grzesia". Ponoć miały się w salonie pojawić nowe samochody do kupna i była okazja na Corvettę.

- Wiesz, że dalej nie mamy karty - powiedziałem.

- No to szybki maraton banków i w końcu ją znajdziemy - odparł na to.

- I znowu policja się będzie irytować - skwitował Grzesiu.

- No to dziś zmieńmy zasady gry. Zróbmy coś innego, dajmy im trochę frajdy, to się szybko nie znudzą - zaproponował Carbo.

- Rozstrzelamy wszystkich i po kłopocie - odpalił się Dorian.

- Mieliśmy ich udobruchać, a nie jeszcze bardziej wkurzać - sprowadził go na ziemię Grzesiu.

- Martwy policjant się na nic już nie będzie wkurzał - skwitował Dorian.

- Ty chory pojebie - dodał Grzesiu.

Zrobiliśmy burzę mózgów i ułożyliśmy kilka planów. Obyśmy trafili dziś na dzień bez kija w dupie u policji.


Pierwszy napad niestety nie dał nam karty. Grzesiu negocjował i wpadł na pomysł jak zabawić policję. Tym razem negocjował z nim Zac O'llac.

- Dobrze zrozumiałem, chcecie żeby policja z wami zatańczyła belgijkę za dwóch zakładników? - Zapytał policjant.

- Ta, zakładnicy też mogą, żeby było nas jak najwięcej. Możecie nawet wezwać wszystkich funkcjonariuszy.

- Skonsultuję to z supervisorem.

Po chwili wrócił.

- Ok, zgadzamy się.

- No i fajno!

Zjechało się pełno policjantów, a nawet cywile. Ustawili radiowóz na środku drogi, a my zebraliśmy się wszyscy wokół niego i zaczęliśmy tańczyć. Capela jako ten smutas puścił tylko muzykę i się nam przyglądał. Nawet okoliczni gapie do nas dołączyli. Wszyscy się dobrze bawili i było pełno śmiechu. Po zabawie skończyliśmy negocjacje i rozpoczęliśmy pościg. Carbo jak zwykle bez problemu zgubił policję, choć o mały włos nie zwodował auta i byśmy musieli uciekać na pieszo.


Na kolejnym banku negocjował Carbo, ja hakowałem, a Grzesiu miał uciekać Elegy. Silny i Dorek szykowali z Dią trzeci napad, więc teraz byliśmy w trójkę. Po stronie policji tym razem była Elena.

- Panie napastniku, chce pan koncert piosenek Sanah w zamian za dwóch zakładników? - Upewniała się.

- Tak, najlepiej jakby ktoś z gitarą przyszedł i nam przygrywał.

Poszedłem hakować i z dala słyszałem jak ktoś zaczął grać, a inny policjant śpiewać "Ale jazz!". Dołączyli do niego zakładnicy oraz inni funkcjonariusze i zrobił się chórek. Po chwili skończyli i dalej poszło "etc." Zajęty byłem wierceniem gdy nagle Grzesiu zaczął śpiewać. A raczej wyć, bo śpiewem bym tego nie nazwał. Chłop był tragiczny, ale mimo wszystko słychać było, że lubi to. Wyjąłem telefon, żeby się z niego ponabijać, ale zamiast tego napisałem mu cytat z piosenki.

"Przecież wiadome to, że mam słabość do bruneta :*"

On po chwili odpisał.

"Oczy me jak diamenty, one do pana niepytane mienią się ;)"

Dla mnie to było urocze jak sobie wyznawaliśmy uczucie. Rozczuliłem się, ale w końcu sobie przypomniałem gdzie jesteśmy i co robimy. Przewierciłem się przez skrytkę, ale znowu nie było karty. No kurwa mać! Zebrałem gotówkę i wkurzony wróciłem do holu. Już chciałem bluzgać na głos, ale usłyszałem, że ktoś śpiewa "Szampan" i to bardzo ładnie. Wszyscy w ciszy słuchali jak zahipnotyzowani. To była Demi, jak dobrze zapamiętałem jej imię. Chłopaki na mnie popatrzyli, a ja tylko pokręciłem głową dając znać, że nie mam karty.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz